PKP są własnością publiczną, a nie związków zawodowych

Andrzej Siłuszek
opublikowano: 1998-10-07 00:00

PKP są własnością publiczną, a nie związków zawodowych

W 1980 r. Polskie Koleje Państwowe wykonując pracę 135 mld tonokilometrów były pod tym względem bodaj piątym przewoźnikiem kolejowym na świecie, po Stanach Zjednoczonych (1342 mld), Chinach (572 mld), Indiach (157 mld) i Związku Radzieckim (brak wiarygodnych danych). Obecnie zatrudniają, według najświeższych danych, 216 tys. pracowników (źródło: PKP) i wykonują w ruchu towarowym ciągle jeszcze ogromną pracę przewozową — w 1996 r. 68,3 mld tkm. Jest to znacznie więcej niż w 1995 r. we Francji (49 mld tkm), w W. Brytanii (13,4 mld), we Włoszech (22,5 mld) i mniej więcej tyle samo co w Niemczech (69,9 mld tkm). PKP są molochem, jednym z największych na świecie przewoźników kolejowych, wykonującym pracę nieadekwatną do rozmiarów polskiego PKB.

W CZASIE ostatnich dwudziestu lat wielkość pracy przewozowej wykonywanej w ruchu towarowym zmniejszyła się dwukrotnie i nadal będzie malała. Głównie dlatego, że radykalnemu zmniejszeniu ulegnie wydobycie węgla kamiennego, który wagowo stanowi połowę ładunków przewożonych koleją. W 1996 r. wszystkie ładunki kolejowe ważyły 223 mln ton, w tym węgiel kamienny 109 mln.

W SPADKU po okresie potęgi pozostała gigantyczna, jak na polskie warunki, infrastruktura i nieznacznie tylko zmniejszone zatrudnienie. Tak zorganizowane przedsiębiorstwo nie może przynosić zysków i generuje straty. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku straty osiągnęły wartość miliarda zł, a wszystkie zobowiązania przekroczyły kwotę 3,6 mld zł.

RATUNKIEM, już nie tylko dla kolei, ale i dla budżetu państwa, jest jak najszybsza restrukturyzacja tego przerośniętego molocha. Plany ministerstwa transportu, mające pełną aprobatę Ministerstwa Finansów i Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów przewidują wydzielenie z PKP infrastruktury kolejowej (tory i stacje, które będą utrzymywane przez państwo i w przyszłości udostępniane wszystkim przewoźnikom) oraz kolejowej służby zdrowia. W 1999 r. miałaby zostać zakończona restrukturyzacja i komercjalizacja przedsiębiorstwa. Czasu jest bardzo mało, bo zgodnie z ustawą o kolei państwowej tylko do końca tego roku minister komunikacji będzie miał prawo wyłączać z PKP inne jednostki organizacyjne.

TEMU ROZWIĄZANIU, które jest nieodzowne, aby w ogóle można było zacząć jakiekolwiek działania zmierzające do uzdrowienia polskich kolei i dostosowania ich do rzeczywistych potrzeb kraju, ostro sprzeciwiają się dwa największe związki zawodowe, przy nie skrywanej aprobacie zarządu przedsiębiorstwa.

W CZASIE najbliższych 5-7 lat pracę w PKP straci, według różnych opracowań, 20-60 tys. osób. Prawem i obowiązkiem związków zawodowych jest wywalczenie dla zwalnianych jak najlepszych warunków. Ale na tym rola związków zawodowych się kończy. Nie można zaakceptować sytuacji, w której związki zawodowe uzurpują sobie prawo do decydowania o własności publicznej. Kolej jest własnością publiczną, a nie związków zawodowych. Miliardowe straty nie są wymyśloną liczbą, ale konkretną kwotą, która musi być zapłacona z kieszeni podatników.

ROLA ZWIĄZKÓW zawodowych uprzywilejowanych grup pracowniczych i ustępliwość państwa wobec ich żądań, została w Polsce doprowadzona do absurdu. Nikt nie przejmował się losem zwalnianych włókniarek, stoczniowców, pracowników pegeerów i wielu innych branż. Natomiast górnicy wywalczyli sobie takie przywileje, że dzisiaj wielu z nich woli skorzystać z odprawy przy zwalnianiu, niż dalej pracować w kopalni. Przed nami jeszcze restrukturyzacja hutnictwa i kolei. Czy społeczeństwo wytrzyma finansowo ich żądania?