
Pracuje głównie na komputerze, traktując go jako narzędzie zastępujące klasyczny pędzel czy ołówek. Wydawałoby się, że dla grafika projektującego samotnie, w pracowni, lockdown nie był problemem. W przypadku Andrzeja Pągowskiego było jednak inaczej.
– To był straszny dół. Okazało się, że moim głównym paliwem są interakcje z ludźmi – kontakty, spotkania autorskie, wizyty w mediach. Owszem, wieczorem idę do mojej samotni i tam pracuję, ale moja twórcza bateria ładuje się w ciągu dnia. Artysta, który nie ma kontaktu z odbiorcami, który nie wie, dla kogo pracuje, więdnie – twierdzi grafik.
Nowym okiem na filmy

Ostatecznie był to jednak czas bardzo twórczy – w roku pandemii powstało 120 prac. Rok 2021 to 95. rocznica urodzin Andrzeja Wajdy i piąta rocznica jego śmierci. W 2019 r. w głowie Andrzeja Pągowskiego zrodził się pomysł „Wajda na nowo”, czyli zaprojektowania nowej wersji plakatów do wszystkich filmów reżysera.
– To projekt, który w zamknięciu uratował mi psychikę. Gdy go wymyśliłem, opowiedziałem o nim żonie, która jest realistką, mocno stojącą na nogach. Gdy usłyszała, że termin to 2021 r., zapytała: – A ile on właściwie zrobił filmów? Policzyłem i odpowiedziałem: – Sześćdziesiąt. Zapytała mnie wtedy, czy podzieliłem to przez 24 miesiące… Wtedy uświadomiłem sobie, że będę musiał robić kilka projektów tygodniowo. Pomyślałem: – Nie takie rzeczy, Pągowski, robiłeś. I zabrałem się do pracy, którą skończyłem cztery miesiące przed terminem – wspomina Andrzej Pągowski.
Sięgnął po filmy najbardziej rozpoznawalne i mniej znane dokumenty. W trakcie pracy okazało się, że dorobek oscarowego reżysera nie jest zgromadzony w jednej instytucji, nie wszystkie filmy są łatwo dostępne, a założył, że obejrzy każdy i to w kolejności ich powstawania. Tworząc nowe wersje plakatów, musiał zmierzyć się z nazwiskami takich twórców jak Waldemar Świerzy, Franciszek Starowieyski, Wojciech Fangor. I z samym sobą, bo dla Andrzeja Wajdy zaprojektował plakaty m.in. do „Kroniki wypadków miłosnych”, „Pierścionka z orłem w koronie”, „Powidoków”.
– Andrzej Wajda w pierwszym okresie twórczości miał szczęście do plakacistów, później było trochę gorzej. Pamiętam, że gdy szukał oryginalnego plakatu do „Zemsty”, okazało się, że nie ma go żaden kolekcjoner. Był zdumiony, mówił: – Jak to, przecież to mój film! Odpowiedziałem: – Ale plakat był słaby i oparty tylko na zdjęciach. Chyba wtedy uświadomił sobie, że bez plakatu artystycznego film nie ma drugiego życia w historii grafiki – uważa artysta.

Pierwszy publiczny pokaz projektu odbył się w sierpniu w Suwałkach, miejscu urodzenia reżysera, podczas Festiwalu Andrzeja Wajdy. We wrześniu cykl prezentowany był na 46. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, a teraz prace można oglądać w łódzkim Muzeum Kinematografii.
– Robiąc plakat artystyczny, nie opowiadam, o czym jest film – to jest, niestety, domena dzisiejszych plakatów fotosowych, które zdradzają widzom wszystko. Ja chcę widza na chwilę zatrzymać przed moją pracą, dlatego buduję własne historie, mocno osadzone w dziele, do którego tworzę – wyjaśnia plakacista.
Teraz reprodukcje zyskują kolejne życie – stają się też dekoracją mieszkań. Internetowa galeria artysty w czasie lockdownu odnotowała zauważalny wzrost sprzedaży.
Spać z Pągowskim

– Od dziś mogą państwo spać z Pągowskim! – ogłosił artysta podczas wrześniowego wernisażu w Vienna House Andel’s Łódź, który realizuje projekt Andel’s Art, prezentując w swoich przestrzeniach dzieła najlepszych polskich artystów.
Andrzej Pągowski otwierał tu poświęcony sobie apartament, na którego ścianach namalował mural – cytat z plakatu do musicalu „Apetyt na czereśnie” z tekstami Agnieszki Osieckiej. Na ścianach wiszą też plakaty do inscenizacji „Męża i żony” z 1977 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie, do filmów „Amator” i „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego, do spektaklu „Powróćmy do tamtych lat” w Krakowskim Teatrze Variété i do „Tanga” Sławomira Mrożka. Podczas otwarcia pokazał też wystawę swoich 30 nigdzie wcześniej niepublikowanych plakatów, również stworzonych w czasie zamknięcia. Dla hotelu Andel’s Andrzej Pągowski wykonał także nowy projekt plakatów o tematyce ekologicznej, grafiki znalazły się też na T-shirtach.
– To hotel z historią zamkniętą w ceglanych ścianach. Nocując tu, często wydawało mi się, że widzę na ścianach wzór ryb czy kobiet. Urzekły mnie te wnętrza. Poza tym, chyba kiedyś zakochałem się w Łodzi… – uważa grafik.

Choć z urodzenia jest warszawiakiem, ukończył Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu, to tak często realizuje projekty artystyczne w Łodzi, że wiele osób bierze go za łodzianina.
– A do Łodzi pierwszy raz przyjechałem jako dorosły człowiek. Odkryłem tu tak przyjazną atmosferę twórczą, że gdy ostatnio zrobiłem z synem trasę po mieście, którą nazwaliśmy „Tata w Łodzi”, sam się zdziwiłem, ile tych śladów jest – mówi twórca.

Z najtrwalszych można wymienić łódzką Aleję Sławy na ulicy Piotrkowskiej – Andrzej Pągowski jest autorem projektu gwiazd poświęconych twórcom filmów. Swoją odsłonił trzy lata temu. Słynąca z murali Łódź wzbogaciła się o malowidło Andrzeja Pągowskiego portretujące polskiego dramaturga, pisarza i eseistę Janusza Głowackiego. Do tego dochodzą często otwierane wystawy i projekty realizowane wspólnie z Narodowym Centrum Kultury Filmowej, m.in. wystawa poświęcona Krzysztofowi Kieślowskiemu.
Dla tego plakatu warto było zrobić film

– Gdy zaczynałem karierę, było luksusowo – jeżeli ktoś był dobry i chciał pracować, pracy było dużo, a rynek chłonny. W 1989 r. zmienił się system i pojawiła reklama. Okazało się, że umiejętność szukania nowych rozwiązań jest w niej najcenniejsza. Kiedyś Krzysztof Kieślowski, do którego wszystkich filmów zaprojektowałem plakaty, powiedział: – Andrzej, twoja przewaga nade mną polega na tym, że ty w świadomości widzów o chwilę mnie wyprzedzasz, twój plakat jest przed moim filmem. A wtedy ulica dyktowała, na co ludzie szli do kina. Na wiele filmów, przy których pracowałem, po latach spojrzałem inaczej – dziś uważam, że byłem za młody na „Krótki film o zabijaniu”, wtedy źle go zrozumiałem – twierdzi Andrzej Pągowski.
Na wystawie „Wajda na nowo” tylko jeden plakat nie jest przeprojektowany – poziomy oryginał został jedynie zmieniony na pion. To plakat do filmu „Człowiek z żelaza”.
– Andrzej chyba by mnie straszył, gdybym go zmienił. To był nasz pierwszy film, do którego stworzyłem jego ulubiony plakat. Powiedział wtedy zdanie, które zaważyło na całym obecnym projekcie: że dla takiego plakatu warto było zrobić film. Takich słów życzę każdemu młodemu twórcy – puentuje artysta.