Historia Booksy, polskiej platformy do rezerwacji wizyt u fryzjerów, kosmetyczek, fizjoterapeutów i innych specjalistów przytaczana jest bardzo często w środowisku związanym z rynkiem venture capital. Założona w 2015 r. firma szybko nabrała rozpędu. Od dwóch lat odnotowuje zyski i jak zapewnia Stefan Batory, współzałożyciel i prezes Booksy, rentowność wynosi kilkanaście procent na poziomie EBITDA przy trzycyfrowych rocznych przychodach liczonych w milionach dolarów.
Booksy postawiło na organiczny wzrost na kilku rynkach. Działa m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii i Polsce.
- Mamy bardzo silną pozycję w Stanach i w Europie. W ciągu ostatnich trzech lat rośliśmy średnio o 40 proc. rocznie – mówi Stefan Batory.
Dodaje, że 2024 r. był bardzo udany, a 2025 r. zapowiada się podobnie. Spółka nie zamierza dokonywać rewolucyjnych zmian, tylko budować sprzedaż na fundamentach, na których rośnie od 10 lat.
Skąd w takim razie taki optymizm w sprawie wzrostu przychodów?
Płatności w ofensywie
Model przychodowy opiera się obecnie w 70 proc. na subskrypcji, w 25 proc. na marketplace, co Booksy rozumie jako przynoszenie usługodawcom nowych klientów. Tylko 5 proc. dają przychody z prowizji od płatności dokonywanych za pośrednictwem platformy.
To właśnie płatności mają być w przyszłości jednym z motorów napędowych spółki. Firma do tej pory pośredniczyła w płatnościach mobilnych. Dzięki rozwojowi usługi Tap to Pay umożliwia także płatności zbliżeniowe telefonem bez potrzeby posiadania terminala przez usługodawcę. W pierwszej kolejności ponad rok temu wprowadzono to rozwiązanie w USA, a teraz Booksy udostępniło je w Polsce, Francji i Wielkiej Brytanii. Wkrótce usługa zostanie uruchomiona również w Hiszpanii i Irlandii.
Rozwiązanie sprawdza się zwłaszcza w przypadku profesjonalistów wykonujących usługi u klienta, np. makijażystek czy masażystów.
- To ogromna wygoda. Nie trzeba już nosić ze sobą osobnego terminala, bo telefon staje się urządzeniem do przyjmowania płatności. Nawet w salonie to duże ułatwienie. Jeśli pracuje tam kilku fryzjerów, każdy z nich może samodzielnie przyjąć płatność przy stanowisku pracy – tłumaczy Stefan Batory.
Zaznacza, że rynek płatności działa na relatywnie niskich marżach, dlatego najważniejszy jest wolumen. Obecnie przez Booksy na całym świecie umawiane są usługi o wartości około 10 mld USD rocznie. Nawet niewielka prowizja przy tak dużej skali może mieć istotne znaczenie dla przychodów i zysków firmy.
- Oczywiście nie stanie się to z dnia na dzień. Penetracja rynku zajmie lata. Ale w dłuższej perspektywie płatności mogą stać się jednym z najważniejszych czynników napędzających nasz wzrost. W ciągu 4-5 lat przychody z płatności powinny się zrównać z tymi z subskrypcji – przewiduje Stefan Batory.
Zakupy dla profesjonalistów
Kilka miesięcy temu Booksy uruchomiło platformę zakupową Booksy Store dla profesjonalistów z branży beauty. W przeciwieństwie do płatności, których implementacja rozpoczęła się od największych rynków, marketplace produktowy jest wdrażany na razie tylko w Polsce. To projekt na wczesnym etapie rozwoju, nie mający wpływu na globalne wyniki spółki. Pokazuje jednak, w którą stronę zmierza firma. Chce być platformą uniwersalną zarówno dla klientów, jak i dla usługodawców.
- To rozwiązanie ma strategiczne znaczenie i bezpośrednio wpływa na wartość, jaką oferujemy salonom. Szczególnie chodzi o wygodę zakupów oraz możliwości wspólnego nabywania produktów na korzystniejszych warunkach. Dzięki skali działania możemy zapewnić atrakcyjne ceny profesjonalnych produktów – mówi Stefan Batory.
Booksy podpisało umowy z kilkunastoma dostawcami i systematycznie rozszerza ofertę, która obecnie obejmuje około 150 tys. produktów. Do współpracy zgłosiło się już kilkudziesięciu kolejnych sprzedawców, w tym najwięksi producenci kosmetyków profesjonalnych w Polsce.
Polska pełni rolę rynku testowego przed wdrożeniem rozwiązania na szerszą skalę.
- Wczesne rozszerzanie nie w pełni sprawdzonego produktu mogłoby jedynie powielać problemy na kolejnych rynkach – mówi Stefan Batory.
Rozwój zbilansowany
Jak na firmę wywodzącą się ze środowiska startupowego, tempo rozwoju może się wydawać wolne. Wynika z przyjętej strategii, która nie zakłada ekspansji na kolejne kraje, ale zwiększanie skali działania na dużych rynkach, gdzie Booksy jest już obecne.
- Stawiamy na wzrost organiczny jako fundament naszego rozwoju i to zarówno w krótkim, średnim, jak i długim terminie. Oczywiście cały czas aktywnie przyglądamy się rynkowi i konkurencji. Nie wykluczamy akwizycji, ale niezależnie od tego, czy się na nie zdecydujemy, czy nie, będziemy dalej rosnąć i realizować nasze cele – mówi Stefan Batory.
Prezes Booksy zaznacza, że udział spółki w globalnym rynku jest wciąż bardzo niski. Daje to przestrzeń do wzrostu co najmniej kilkudziesięciokrotnego, a szczególnie duży jest potencjał rozwojowy w USA.
Przez dziesięć lat działalności Booksy pozyskało od inwestorów 120 mln USD (około 450 mln zł). Ostatnia runda finansowa miała jednak miejsce w 2021 r., kiedy fundusze Cat Rock Capital i Sprints Capital dofinansowały spółkę kwotą 70 mln USD (około 260 mln zł). Zapytany o potrzebę kolejnych rund, Stefan Batory odpowiada:
- Jesteśmy niezależni i prawdopodobnie tak pozostanie. Nie przewiduję potrzeby pozyskiwania pieniędzy od inwestorów, przynajmniej w zakresie wzrostu organicznego – mówi szef Booksy.
Podkreśla, że firma ma dobry balans między wzrostem a rentownością - szybki wzrost przekłada się na rosnące przychody i zyski, które są na bieżąco reinwestowane, co pozwala utrzymać tempo rozwoju, a nawet je przyspieszyć.
- Przez ostatnie trzy lata skupialiśmy się bardziej na rentowności niż na wzroście. Udowodniliśmy sobie i inwestorom, że model jest trwały i strukturalnie rentowny. W związku z tym dziś wzrost staje się strategicznym priorytetem – mówi Stefan Batory.
Prezes Booksy zaznacza, że trudno teraz przewidzieć, jak geopolityka wpłynie na firmę. Spółka nie wysyła fizycznych produktów przez granice, więc nie jest bezpośrednio dotknięta cłami ani wojną cenową. Jeśli świat wejdzie w recesję, może to odbić się na skłonności konsumentów do wydawania pieniędzy. Stefan Batory przypomniał jednak o tzw. efekcie czerwonej szminki. To zasada mówiąca, że w trudnych czasach ludzie odstępują od większych wydatków, takich jak mieszkanie czy wakacje. Nie rezygnują za to z usług takich jak obcięcie włosów czy manicure, bo to relatywnie niewielki koszt.
100 mld USD za 10 lat?
Ambicją właścicieli jest, by Booksy zostało stukrotnym jednorożcem, co oznacza wycenę firmy na poziomie ponad 100 mld USD.
- Mamy potencjał, żeby to się wydarzyło, ale raczej mówimy o 10-20 latach. Nie buduje się takiej firmy w rok. Zdarzają się wyjątki, jak OpenAI, ale to raczej rzadkość. My w świecie nowych technologii jesteśmy raczej tradycyjnym biznesem. Liczy się codzienna praca i konsekwentny wzrost. Jeśli będziemy rosnąć 40-50 proc. rok do roku, to myślę, że ten sukces jest możliwy – mówi Stefan Batory.
Podkreśla, że Booksy działa na rynku, który jest wystarczająco duży. Stany Zjednoczone i Europa to dwa największe rynki na świecie dla branży beauty. Poza subskrypcjami i marketplace’em firma ma też pomysły na kolejne linie biznesowe, takie jak ubezpieczenia, finansowanie sprzętu czy kapitał inwestycyjny dla salonów, które może zacząć rozwijać za kilka lat.
- Mamy przed sobą jeszcze duży potencjał wzrostu. Możemy zwiększać liczbę salonów korzystających z naszej platformy, a także rosnąć pod względem średnich przychodów na salon. Te dwa czynniki razem dają nam szansę na wzrost nawet stukrotny. Za kilka lat zobaczymy, czy plan się sprawdzi, ale na razie wszystko na to wskazuje – mówi Stefan Batory.

Internacjonalizacja nie oznacza już dziś automatycznego wchodzenia wszędzie, gdzie się da. Coraz więcej firm dokonuje selektywnego wyboru rynków, wybierając te, które oferują największy zwrot z inwestycji, a niekoniecznie te najbliższe geograficznie czy kulturowo. To dowód dojrzałości i strategicznego podejścia.
Ekspansja zagraniczna firm opartych na dużej liczbie użytkowników indywidualnych wymaga szczególnej selektywności i strategicznego podejścia do wyboru rynków. W tym kontekście zasadne jest skupienie się na kilku dużych gospodarkach, zamiast rozpraszania sił na wiele mniejszych krajów.
Rynki takie jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Francja to nie tylko duża populacja, ale też dojrzałe środowisko cyfrowe, gotowość konsumentów do korzystania z usług online oraz większa skłonność do płacenia za wygodę. To wszystko przekłada się na wyższy potencjał monetyzacji, głębszą lojalność użytkowników i możliwość budowania efektu sieciowego.
Warto zaznaczyć, że skuteczna internacjonalizacja to coś więcej niż obecność w danym kraju - to realna adaptacja produktu do lokalnych warunków. Obejmuje to lokalizację językową, integrację z lokalnymi systemami, zgodność z regulacjami czy dostosowanie komunikacji marketingowej.
W praktyce tylko firmy z jasno skalowalnym modelem, odpowiednim zapleczem finansowym i dojrzałym zapleczem operacyjnym mogą sobie pozwolić na ekspansję na rynki takie jak USA czy Francja. Ale jeśli celem jest zbudowanie globalnej pozycji, to właśnie tam powinny być kierowane pierwsze kroki.