
Jasne określenie priorytetów, mierzenie efektów działań mogłoby spowodować zmianę naszych zachowań. Publiczna dyskusja, angażująca różne grupy, wpływa pozytywnie na rozwój inwestycji, zmniejsza ich ryzyko i jednocześnie zwiększa akceptację.
Byłem ostatnio świadkiem rozmowy doświadczonego austriackiego instruktora narciarskiego z grupą jego klientów. Dopytywali, jakimi skrętami należy jeździć, jakie są najlepsze: krótkie, średnie czy raczej długie? Instruktor chwilę milczał, po czym wygłosił wielką prawdę – otóż każdy rodzaj skrętu ma swój cel i do czego innego służy, więc pytanie powinno brzmieć: „co jest najważniejsze w górach?”. Dopiero po odpowiedzi na to pytanie wiemy, jakich narzędzi kiedy używać.
Wniosek z tego jest taki, że każde działanie powinno być podejmowane w jakimś celu, czyli z sensem. W Polsce mamy z tym problem. Żyjemy w przestrzeni, która jest tworzona i zarządzana w sposób przypadkowy, chaotyczny, a cel interwencji, inwestycji, zarządzeń i planów jest niejasny.
Pojawiła się ostatnio moda na rewitalizację, w tym przebudowy rynków, projektowanie centrów w modernistycznych, socrealistycznych miastach. Powstają kilometry ścieżek rowerowych, linie tramwajowe, strefy płatnego parkowania, a w nich tysiące nowych miejsc parkingowych.
Po co to wszystko? Jaki jest cel? Co chcą osiągnąć władze miast i jak do tego mają podejść przedsiębiorcy w nich działający? Jakie korzyści osiągną mieszkańcy i jak mają z tych zmian korzystać?
Z jakiegoś powodu przedstawianie celu działań przychodzi nam trudno. Mówię nam, bo dotyczy to w równym stopniu władz miejskich, organizacji działających w miastach, przedsiębiorców, w tym deweloperów, czy w końcu mieszkańców. W chaosie każdy z aktorów usiłuje znaleźć dla siebie jakąś korzyść, chwilową, np. miejsce do zaparkowania samochodu czy siedzące miejsce w SKM, warunki zabudowy na dobrze położonej działce czy wsparcie z funduszy europejskich na kolejną tężnię w parku, teatr czy ulicę w polu.
Jasne określenie priorytetów, mierzenie efektów działań mogłoby spowodować zmianę naszych zachowań. Publiczna dyskusja, angażująca różne grupy, wpływa pozytywnie na rozwój inwestycji, zmniejsza ich ryzyko i jednocześnie zwiększa akceptację.
Wspieranie i promowanie takiej wizji jest celem think tanku CitiSense, który wraz z Centrum Stosunków Międzynarodowych Małgorzaty Bonikowskiej powołaliśmy do życia (citisense.csm.org.pl).
#sensiblecities jest wezwaniem do działania z sensem, do jasnego określania celów, do odwagi w podejmowaniu wyzwań. Będziemy wskazywali najlepsze światowe wzory, jak transformacja Paryża przez mer Anne Hidalgo, jak wieloletnie konsekwentne działania władz Amsterdamu. Zaprosiłem do współpracy myślicieli i działaczy społecznych, naukowców i przedsiębiorców.
Będziemy przekonywali, opowiadali, mierzyli, badali i pisali o tym – będzie ciekawie.
A wracając do austriackiego instruktora – w górach najważniejsze jest zachowanie kontroli, aby nie zrobić krzywdy sobie ani innym, a do tego potrzebne są różne narzędzia. W miastach jest podobnie.
