Tak, jak należało się spodziewać, Rada Polityki Pieniężnej obniżyła wczoraj stopy procentowe. I dobrze — w końcu realne oprocentowanie, wyznaczane przez bank centralny, mamy w Polsce na najwyższym światowym poziomie. Może tańsze będą kredyty, co by trochę pomogło firmom w czasach stagnacji. Choć obawiam się, że i tak banki przejedzą korzyści z kolejnej już obniżki. System bankowy mamy, jaki mamy, i zdaje się, że nic się z nim zrobić nie da. Co tak naprawdę oznacza, że korzyści z wczorajszej redukcji mogą być żadne. Mogą być też negatywne, jeśli banki — swoim zwyczajem — obniżą tylko oprocentowanie depozytów. Wtedy nie dość, że RPP nie pomoże gospodarce, to jeszcze pogorszy i tak słabą skłonność do oszczędzania. I będzie mieć argument za nieobniżaniem stóp, a koło się zamknie.
Niestety, wczorajsza decyzja RPP nie wpłynie, jak oczekiwano, na kurs złotego, sztucznie zawyżany przez inwestorów spekulujących polskimi obligacjami, grających pod kolejne redukcje. Bo każdy analityk i polityk nadal będzie powtarzać, że widzi miejsce dla dalszych redukcji. Nieważne, czy to miejsce rzeczywiście jest, czy potrafi swoją opinię merytorycznie uzasadnić i czy takie gadanie coś zmienia. Każdy chce być jasnowidzem, tym bardziej że sama rada niczego nie wyjaśnia. Tylko dzięki comiesięcznej dociekliwości „PB” już dziś znamy wyniki głosowania. Motywów postępowania członków RPP wciąż nie znamy, komunikat po posiedzeniu jest jak zwykle lakoniczny w odniesieniu do przyszłości. A sami członkowie rady od dzisiaj do następnego posiedzenia znów będą występować w mediach, prezentując poglądy od sasa do lasa.
Innymi słowy atmosfera wokół RPP i stóp procentowych była, jest i będzie gorąca. Nikt nic nie wie, nikt niczego nie wyjaśnia, nikt niczego nie zapowiada, a wszyscy widzą miejsce. I tak co miesiąc. A firmy, podatnicy, utrzymujący cały ten interes, jakoś sobie poradzą. Bo przecież innego wyjścia nie mają.