Po tajsku na Brackiej

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2016-05-29 22:00

W wielu krajach kuchnia tajska z charakterystycznymi kokosowymi powiewami należy do czołówki preferowanych smaków. W Polsce też się cieszy powodzeniem. Sprawdziliśmy to w Warszawie, gdzie niedawno otwarto Tajską Bazylię.

Mówi się, że tajska kuchnia to niebiańska harmonia pięciu smaków: słodkiego, kwaśnego, słonego, gorzkiego i ostrego. Sugerowanie, że ostry odbierają receptory smaku to lekka przesada. W odczuwaniu ostrości prym wiodą receptory bólowe wyzwalające endorfiny (endogenne opiaty), wywołujące tak miły dla tajskich potraw „szmerek”. Powodzenie kuchnia tajska zawdzięcza swej różnorodności. Przeplata się w niej wiele wpływów. Znaczącą rolę odegrała kuchnia chińska — kiedyś powszechnie tam panująca. Hinduską (curry) przywieźli na te tereny mnisi buddyjscy. Wpływ Europejczyków też jest godny zauważenia. Charakterystyczny ostry smak chili tajskie potrawy zawdzięczają portugalskim misjonarzom, przybyłym tam wraz z tą przyprawą w XVII w. Nasze zainteresowanie wywołała wiadomość o otwarciu w Warszawie restauracji Tajska Bazylia, a zwłaszcza, że jej kuchni szefuje Johann Franks, który sam jest paletą różnych wpływów smakowych: mama Hinduska, ojciec Irlandczyk, kulinarne doświadczenia zdobywane w wielu krajach, m.in. Tajlandii, RPA i Francji (szczególnie wspomina współgranie kuchni tajskiej z finezyjną kuchnią francuską i nowoczesnymi technikami kulinarnymi).

ZUPA NICZYM POEZJA

Rozpoczęliśmy od delikatnych tajskich spring rolls. Bogactwo smaków! Brylowało awokado, były też krewetki i mango. Wszystko otulone słodkim i delikatnym sosem z chili. Pyszne. Z win zaproponowano białe chilijskie Las Parcelas Chardonnay, 2014, Valle Central. Spring rollsy rozpłakały się ze szczęścia… My także. Zahaczyliśmy jeszcze przez ciekawość o tajskiego tatara z akcencikami wasabi, przypudrowanego na nosku pyłkiem z grzybków shitake. Bynajmniej nie był azjatycko pikantny. Łagodny i może właśnie dlatego odtańczył z czerwonym „Argentyńczykiem” Pascual Toso, 2014, Malbec zmysłowe „tango przytulango”. Brak było tylko róży w zębach. Jako przerywnik wzięliśmy klasyka — finezyjnie przyrządzoną słynną zupę Tom Yum Kung. Były krewetki, smakowite powiewy homara. Także nutki kokosowe i oczywiście chili. Poezja, koniecznie spróbować!

KWIATY NA TALERZU

Zdań głównych tajskie zielone curry bezwzględnie godne jest zauważenia. Króluje delikatny dorsz gotowany na parze w subtelnych oparach białego wina z podsmażanymi na maśle mulami. Jest świeże mango, są tajskie zioła i kwiaty. Także ryż smażony i elementy kawioru (skandynawskiego). Świetna kombinacja smakowa. W napięciu oczekiwaliśmy, jakie wino nam zaproponują. Padło (bez wahania) na wcześniej degustowanego „Chilijczyka”. Ponownie dobre trafienie. Wkrótce pojawiła się leniwie jagnięcina (wolno gotowana) z sosem z czarnego pieprzu w koralikach z zielonych szparagów i jaśminowego ryżu. W kieliszki nalano „Hiszpana”: Rioja Vega del Dio, Bodegas Navajas. Ponownie było radośnie. Na koniec objawił się deser: kokosowy sernik z sorbetem z mango i galaretką z marakuji. Nic dodać, nic ująć. Na pewno do Bazylii wrócimy! &

Tajska Bazylia – Modern Thai Restaurant

Warszawa ul. Bracka 18

Ogólne wrażenie 5,0

Wina do potraw 5,0

Potrawy 5,5

Wystrój wnętrza 4,5

Profesjonalizm obsługi 5,0

Na biznes lunch 4,0

Na obiad z rodziną 3,5

Tajska Bazylia – Modern Thai Restaurant

Warszawa ul. Bracka 18

Ogólne wrażenie 5,0

Wina do potraw 5,0

Potrawy 5,5

Wystrój wnętrza 4,5

Profesjonalizm obsługi 5,0

Na biznes lunch 4,0

Na obiad z rodziną 3,5

 

NA ZDJĘCIACH:

Egzotyka na przystawkę. Spring rolls w powiewach chili wprowadza gości w świat tajskich smaków.

Klasyk. Tom Yum Kung, zupa z krewetkami, smakuje równie dobrze, jak wygląda.

Szef kuchni. Johann Franks i jego zespół bazują na tradycyjnych tajskich recepturach z elementami kuchni fusion.

Zielono mi. Propozycja w sam raz na wiosnę — dorsz w curry w otoczeniu warzyw.

Kokosowe objawienie. Sernik bardzo owocowy — z sorbetem z mango i galaretką z marakuji. Sama słodycz!