Poczet polskich celebrytów ekonomicznych: Robert Gwiazdowski

Karol Jedliński
opublikowano: 2011-09-22 07:00

Od tonu kazań kategorycznie stara się uciekać Robert Gwiazdowski. Dlatego podobno na pamięć zna modlitwę św. Tomasza z Akwinu. A tam jak wół stoi: „Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać”.

O takich ludziach jak dr Gwiazdowski mówi się zwykle: łeb jak sklep. A przy tym Gwiazdowski to typ umiejący korzystać z szerokiego asortymentu. Dyskutować z nim na argumenty to jak na pokonferencyjnym kacu ścigać się z Grzegorzem Kołodką po bezdrożach Sądecczyzny. Ten zadeklarowany liberał, eksczłonek Unii Polityki Realnej, spec z Centrum im. Adama Smitha, drażni wielu swoimi bezkompromisowymi poglądami. Ale przynajmniej co do jednej z jego znanych konkluzji zgadzają się niemal wszyscy. Kilka lat temu wypalił, komentując wysokość obciążeń fiskalnych:
- Chłop pańszczyźniany pracował więc dla pana feudalnego na początku XVI wieku 52 dni w roku, a później 104 dni. I to był feudalny wyzysk. My na początku XXI wieku pracujemy dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej 164 dni. I to jest sprawiedliwość społeczna.