Trudno było szukać takiego optymisty, który spodziewał się pozytywnego otwarcia dzisiejszych notowań na GPW, choć rozmiary spadków były zatrważające. Rozpoczęcie handlu na warszawskim parkiecie było pochodną cudownego zakończenia handlu w poprzednim dniu. Nic więc dziwnego, że nasza giełda robiła za czerwoną latarnię w całej Europie, a najpotężniejsze spadki dotknęły przede wszystkim te blue chipy, które nagle ozdrowiały w ostatnich minutach wczorajszej sesji. Zniżki na Agorze, PKN Orlen, czy Asseco Polska, wahały się pomiędzy 10-20 proc. Jedynym, pozytywnym elementem pierwszych minut handlu, było utrzymanie WIG20 powyżej psychologicznej bariery 1600 pkt.
Na mocną przecenę miały też wpływ bardzo słabe wyniki, jakie przedstawiły tuż przed sesją nasze firmy naftowe. O ile symboliczny zysk netto Orlenu był bliski oczekiwaniom, to potężna strata Lotosu, której nie zakładali nawet najwięksi sceptycy wywołała konsternację na rynku. W przypadku gdańskiej firmy, wywołało to zwiększoną podaż akcji. Inwestorzy, co zresztą widać po notowaniach tej spółki od dłuższego czasu, tracą wiarę w kierunek rozwoju, jaki forsuje obecne kierownictwo Lotosu. Nasze tuzy naftowe nie zachwyciły rezultatami za II kw., kiedy cena ropy biła rekordy, a złoty przeżywał historyczne umocnienie do dolara. Teraz, kiedy sytuacja jest całkowicie odwrotna, okazało się, że rezultaty są katastrofalne. Nic więc dziwnego, że akcjonariusze mogą czuć się zdezorientowani.
Ostre zniżki, jakie dotknęły blue chipy w początkowej fazie handlu, nie przełożyły się na mniejszych reprezentantów GPW. I chociaż tutaj królowała czerwień, to kilka firm budziło zainteresowanie graczy.
Nagradzany był Cyfrowy Polsat, za kolejny udany kwartał. Dużym wzięciem
cieszyły się walory Wieltonu oraz Żurawi. Za to ponownie ciężki dzień przeżywali
akcjonariusze wielu spółek deweloperskich. Immoeast konsekwentnie zbliżał się do
wyceny groszowej , co w końcówce z „łatwością” osiągnął. Sentyment inwestorów do
tej branży wyraźnie osłabł, a informacje płynące z banków na temat kredytów
hipotecznych, tylko ich w tej postawie umacniają.
Drugi dzień pikowania indeksów na GPW, był tym bardziej dziwny, że czołowe parkiety europejskie nie prowokowały do takiego ruchu. Francuski indeks CAC40 oraz niemiecki DAX nawet barwiły się na zielono. Szczególnie w przypadku tego drugiego było to godne podziwu, gdyż niemiecka gospodarka potwierdziła stan recesyjny, zaliczając kolejny kwartał spadku PKB. Na londyńskiej LSE wyróżniały się walory telekomu BT Group, który pochwalił się wzrostem zysku oraz drugiego na świecie producenta piwa SABMiller. Gorzej za to radził sobie sektor bankowy.
Dane, jakie napłynęły po południu z amerykańskiego rynku, były praktycznie neutralne. Zmartwienia dostarczyła nieco większa liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, ale z tą tendencją gracze już nieco się oswoili. Dobre rezultaty za to pokazał największy detalista Wal-Mart Stores, co było zgodne z przypuszczeniami inwestorów.
Tym razem żaden fundusz nie zdecydował się na zaskakujący rajd i WIG20 zakończył dzień kolejnym, dużym spadkiem o 4,29 proc. Honor wśród naszych blue chipów obronił tylko Polnord, powstrzymując w ten sposób swoją fatalną passę. Z mniejszych spółek na uwagę zasługuje udany finisz Petrolinvestu. Możliwe, że część graczy upatruje w tej spółce potencjalny obiekt inwestycji ze strony PKN Orlen.
GPW wykazuje na ostatnich sesjach wyjątkową słabość i zaczyna rywalizować z
bułgarską giełdą, która straciła już od szczytu blisko 80 proc., o miano
europejskiego outsidera. Jeśli nawet za środowy skok bungee WIG-u20 odpowiada
jeden zagraniczny fundusz, to świadczy, że nasz rynek jest całkowicie bezbronny
przed atakami nawet poślednich graczy, bo trudno uwierzyć, że w obecnej
chwili na warszawskim parkiecie operują potężni inwestorzy.