Pojawia się szansa na chwilowy odpoczynek od geopolityki

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2003-02-03 00:00

Z Ameryki

W dalszym ciągu rynkami rządziła geopolityka. Raport inspektorów ONZ wywołał duże spadki indeksów, a orędzie prezydenta Busha nie pozostawiało wątpliwości, że wojna z Irakiem zacznie się ze zgodą lub bez zgody ONZ.

Trzeba powiedzieć, że politycy w USA znają swój naród bardzo dobrze. Po przemówieniu ilość Amerykanów twierdzących, że prezydent uważa za najważniejsze to, co i dla nich jest najbardziej ważne, wzrosła z 54 proc. do 81 proc.

Kolejny raz okazało się, że prognoza „jaki pierwszy tydzień stycznia, taki cały miesiąc” nie sprawdziła się. Można przewrotnie powiedzieć, że w takim razie jest szansa, żeby również nie sprawdziła się prognoza „jaki styczeń, taki cały rok”. Żeby tak się stało potrzebny jest sukces USA w wojnie z Irakiem. Nawiasem mówiąc, skoro wojna z Irakiem ma być spacerkiem, a giełda zawsze wyprzedza wydarzenia, to dlaczego indeksy spadają?

Wyniki spółek były takie jak w poprzednim tygodniu — zazwyczaj lepsze od zaniżonych prognoz. Zapowiedzi wydatków inwestycyjnych nadal były bardzo pesymistyczne, o czym jeszcze raz przypomniało piątkowe ostrzeżenie Applied Materials. Na przykład na forum w Davos Bill Gates powiedział, że nie będzie ożywienia w sektorze TMT przez najbliższe 2-3 lat. Z pewnością nie można oczekiwać takiego ożywienia przed wojną z Irakiem. Wszyscy czekają i mało kto chce wydawać pieniądze na nowe projekty. Dlatego też rozstrzygnięcie musi nastąpić wkrótce. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wojny, bo obawiam się długoterminowych konsekwencji dla świata, ale jeśli już ma wybuchnąć, to im szybciej, tym lepiej.

Fed nie zmienił poziomu stóp procentowych, a jego komunikat został odebrany jako powtórzenie stanowiska z grudnia. Jednak to niezupełnie prawda. Nie wspomina się już o tym, że gospodarka powoli wychodzi z miejsca, w którym ugrzęzła. Poza tym stwierdza się, że kiedy zagrożenia geopolityczne, które „zgodnie z wyrażanymi opiniami” hamują wydatki spółek i ograniczają zwiększenie zatrudnienia, znikną, „jak oczekuje większość analityków”, to w gospodarce zacznie się ożywienie.

Rzuca się w oczy większa ostrożność amerykańskiego banku centralnego i niepewność, czy może podzielić optymizm analityków. Mam wrażenie, że Fed zaczyna wątpić w skuteczność własnej polityki. Zresztą nie zdarzyło się jeszcze, żeby wyjaśnił, dlaczego ta polityka nie daje rezultatów.

Nadal drożały surowce. Najwyższy czas zwrócić szczególną uwagę na ceny złota. Od dawna przewija się w różnych analizach wątek złota w kontekście portfeli banków inwestycyjnych. Podobno te instytucje mają bardzo dużą ilość krótkich pozycji, bo liczyły na dalszą zniżkę cen złota. Spekuluje się, jaka cena zmusi je do zamykania tych pozycji i sądzę, że może to nastąpić już wkrótce. Straty mogą być olbrzymie, a wpływ dużego spadku kursów tych banków na resztę rynku jest nie do przecenienia.

Dane makro były mieszane. Wydatki Amerykanów w grudniu wzrosły, ale to nie jest zaskoczenie, że w okresie świątecznym wzrastają wydatki. Indeks nastroju konsumentów Uniwersytetu Michigan w styczniu spadł, powtórnie sygnalizując, że konsument może ograniczać wydatki. Mimo, że indeks aktywności w rejonie Chicago pokazał, że gospodarka się rozwija. Ten tydzień będzie zatłoczony ważnymi danymi makro. Najbardziej istotne to indeks aktywności gospodarki (ISM) i zamówienia fabryczne, a najważniejsze będą dane z rynku pracy w piątek.

Na początku tygodnia znowu główną rolę będzie odgrywała geopolityka. Sytuacja nieco się wyjaśnia – można próbować skonstruować terminarz wydarzeń. 5 lutego sekretarz stanu USA, Colin Powell, ma przedstawić dowody na złamanie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ przez Irak. Za dwa tygodnie inspektorzy przedstawią swój nowy raport. W trzecim tygodniu lutego zbierze się Rada Bezpieczeństwa i będzie próbowała uchwalić nową rezolucję. Premier Tony Blair wyraźnie chce takiej rezolucji. Nic dziwnego, skoro 84 proc. Brytyjczyków nie chce wojny bez zgody ONZ, a „tylko” 43 proc. nie chce jej i ze zgodą. Rezolucja może być uchwalona do końca lutego i musi zawierać termin ultimatum (np. 2 tygodnie).

Wojna może się więc zacząć w drugiej połowie marca. W lutym otwiera się okienko, w którym inwestorzy nadal będą się bali, ale indeksy mogą wzrastać – choćby tylko spekulacyjnie.

Bardzo ważne jest posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ 5 lutego. Jeśli jej członkowie stwierdzą, że dowody przedstawione przez Amerykanów są wiarogodne, jasne będzie, że USA może dostać zgodę ONZ na atak. Najgorsze dla rynków byłoby, gdyby stali członkowie Rady orzekli, że nie przekonują ich te dowody, bo wtedy byłoby prawie pewne, że USA uderzą bez zgody ONZ.

Reakcja inwestorów po tym wydarzeniu dużo powie o kierunku indeksów. Jeśli będzie spokojna to będzie znaczyło, że wydaje się im, iż wybuch wojny jest już zdyskontowany. Jeśli paniczna, to jeszcze długa droga na południe przed nami.

Analiza techniczna sygnalizuje, że powinny wystąpić dalsze spadki, może po ruchu powrotnym do linii szyi, ale otwarte okienko w lutym niezwykle zachęca do podjęcia próby wzrostów. Zakładam, że ruch powrotny wystąpi w tym tygodniu, a test linii szyi na S&P 500 powie nam, co będzie się działo dalej.

Z Polski

W styczniu nasz rynek nie wyróżniał się na tle innych parkietów europejskich. WIG stracił 3,6 proc., WIG 20 — 5,1 proc., a XETRA DAX — 5 proc. Nieco lepiej zachowywał się rynek amerykański — S&P; 500 stracił tylko 2,8 proc.

W miarę zbliżania się do wsparcia na poziomie 1095 pkt widać było, że albo zamiera podaż, albo fundusze zaczynają bronić rynku. A środki do obrony rynku mają duże — w ostatnim tygodniu OFE dostały blisko 0,5 mld zł.

Na giełdach europejskich taniały przede wszystkim akcje towarzystw ubezpieczeniowych. Spadki indeksów mocno obniżają wartość ich portfeli, a zbliżająca się wojna i zagrożenie atakami terrorystycznymi też zwiększa ryzyko inwestycyjne. Prawdziwy problem może się zacząć, gdy zarządzający portfelami tych instytucji ograniczą ryzyko i zrealizują straty. Przecena na rynkach europejskich byłaby trudna do oszacowania. Na tym etapie nie ma takiego zagrożenia, bo wszyscy liczą na sukces USA w wojnie w Irakiem.

W Eurolandzie zaufanie konsumentów ciągle spada – sięgnęło najniższego poziomu od maja 1997 r. Spadało również zaufanie w przemyśle europejskim. Poziomem pesymizmu wśród konsumentów oczywiście wyróżniali się Niemcy i to mimo lekkiej poprawy nastroju w biznesie mierzonej przez instytut Ifo. Do tego rząd niemiecki obniżył prognozę wzrostu w tym roku do 1 proc. i zapowiedział, że bezrobocie będzie nadal rosło. Prognozy nie uwzględniają tego, czego uwzględnić się nie da — wpływu wojny z Irakiem. W Polsce GUS oświadczył, że PKB w 2002 r. wzrósł o skromne 1,3 proc, ale to i tak lepiej, niż prognozowała spora część ekonomistów. Bezrobocie jednak nie zmniejsza się i nic nie wskazuje, by miało się tak stać. Zwiększanie dynamiki sprzedaży detalicznej jest w tej sytuacji jakimś fenomenem, szczególnie, że nasz konsument nie posiłkuje się tak mocno kredytem jak amerykański. Nadal znakomicie wygląda dynamika wzrostu eksportu (nawet po odjęciu wpływu drożejącego euro). Nawiasem mówiąc, na wykresie EUR/PLN widać formację podwójnego szczytu, ale uważam, że nie zostanie zrealizowana. Jeśli powiedziało się „A”, to trzeba powiedzieć „B”. Ministerstwo Finansów znowu wkroczy w wybranym przez siebie momencie i powstrzyma wzmacnianie się złotego.

Myślę, że większość z nas z dużą niechęcią patrzy na to, co dzieje się w polityce. Często jednak trudno uniknąć pisania i o tej sferze życia, bo na gospodarkę ma ona, niestety, wpływ. W lutym zaczną się przesłuchania w tzw. sprawie Rywina. To z całą pewnością będzie osłabiało premiera. Zaczyna go już atakować, oprócz opozycji, koalicyjny PSL, za blamaż w sprawie dopłat do rolnictwa. Grożą wyjściem z koalicji i głosowaniem przeciwko wejściu do UE. Gdyby rzeczywiście ludowcy podjęli takie decyzje, doprowadziłby to do kompletnego chaosu. W ten sposób nie przyciągniemy kapitału zagranicznego.

Dziwi mnie kompletna schizofrenia w naszym działaniu na forum międzynarodowym. Chcemy załatwić w UE ważne dla gospodarki sprawy, a jednocześnie antagonizujemy najważniejsze państwa Eurolandu, podpisując list popierający USA w sprawie Iraku. Dla osobistych karier związanych z nadziejami na poparcie USA oraz w nadziei, że stanięcie po stronie, która wygra, przyniesie korzyści polityczne i pozwoli wygrać wybory, ryzykuje się konflikt z Francją i Niemcami, rozbija się jedność Europy i doprowadza do zagrożenia akcjami terrorystów w Polsce. Służby specjalne Czech już ostrzegły, że terroryści chcą tam uderzyć. Pierwszy atak terrorystyczny w Polsce odstraszy inwestorów tak, jak teraz odstrasza ich od USA i dolara. O tym nikt wydaje się nie myśleć.

Pisałem już o grożącym nam podatku od zysków z giełdy. Oczywiście jestem mu przeciwny. Trzeba jednak apelować do resortu finansów o cywilizowane zasady opodatkowania, bez względu na to, czy ma nastąpić już od 2004 r. czy później. Moje propozycje: podatek mniejszy od 20 proc., odliczane straty, zwolnienie z podatku małych inwestorów oraz inwestorów długoterminowych, zrezygnowanie z pomysłu zaliczek miesięcznych. Jeśli takich rozwiązań nie będzie, będę bardzo mocno atakował ministerstwo. Sprawa podatku przed drugą połową roku nie ma jednak najmniejszego znaczenia dla koniunktury giełdowej.

Na wykresach wielu spółek widać techniczne zapowiedzi spadków. Sytuacja indeksów jest zła — straszą podwójne szczyty. Ze świecą można szukać analityka, posługującego się analizą techniczną, który nie powiedziałby, że przed rynkami jeszcze spadki. Jednak taka jednomyślność budzi podejrzenie, że tak nie będzie. Widać, że fundusze nie chcą kupować, ale i przestały sprzedawać. Ostatnie dwie sesje charakteryzowały się symbolicznym obrotem. Stawiam więc tezę, że w najgorszym razie nastąpi konsolidacja nad 1095 pkt na WIG 20, a jeśli rynki zagraniczne wykorzystają „okienko przedwojenne” (S&P; 500 powróci nad linię szyi formacji RGR) to nasz rynek będzie realizował fale B korekty.