Polacy na nowo odkrywają Węgry

Karolina Guzińska
opublikowano: 2002-06-21 00:00

Z każdym rokiem wzrasta liczba polskich turystów wypoczywających na Węgrzech. W 2001 r. kraj ten odwiedziło 800 tys. Polaków, o 20 proc. więcej niż w roku 2000. Z kolei w pierwszych czterech miesiącach 2002 r. liczba polskich turystów była o 30 proc. wyższa niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Atutem przemawiającym za wypoczynkiem w tym rejonie Europy jest bliskość naszych krajów, a przede wszystkim nie rujnujące polskiej kieszeni ceny. Tym bardziej że średnie zarobki w Polsce są wyższe niż na Węgrzech.

— Nocleg na kempingu czy w kwaterze prywatnej można znaleźć już za 20 zł od osoby. Za tę samą cenę można zjeść w niewielkiej restauracji, także w Budapeszcie, obiad złożony z trzech dań. Nie bez znaczenia dla turystów jest także olbrzymia konkurencja na rynku hotelarskim. Ten cztery razy mniejszy niż Polska kraj dysponuje trzy razy większą bazą noclegową. Ma to wpływ na wysokość cen. Hotele walczą o klienta, np. oferując w sezonie letnim specjalne ceny dla turystów z byłego bloku wschodniego, w tym z Polski. W efekcie w średniej klasy obiekcie w Budapeszcie można znaleźć nocleg ze śniadaniem za 50 zł od osoby — twierdzi Bożena Hirling, dyrektor Narodowego Przedstawicielstwa Turystyki Węgierskiej.

Dodaje, że polski turysta jest bardzo ceniony na Węgrzech. Widać to zwłaszcza w północnej części kraju, np. w okolicach Hajdúszoboszló, gdzie menu w restauracjach i wydawnictwa turystyczne są dostępne w języku polskim, a wielu Węgrów zna przynajmniej kilka polskich słów.

— To sprawia, że turysta znad Wisły czuje się bezpieczny i dobrze traktowany — mówi Bożena Hirling.

Jedną z konsekwencji ostatniego kryzysu w turystyce był wzrost popularności kierunków bliskich, dokąd można dojechać własnym samochodem lub autokarem. W ten sposób Europejczycy zaczęli odkrywać Europę.

— Kiedy świat otworzył swoje podwoje dla turystów z byłych krajów socjalistycznych, także Polacy byli zachłyśnięci egzotycznymi kierunkami. Jednak od 2-3 lat widać pewną nostalgię. Dorośli chcą pokazać swoim dzieciom kraje, które odwiedzali jako młodzi ludzie. Kolejnym powodem wzrostu popularności Węgier jest recesja w Polsce. Coraz więcej turystów, zwłaszcza rodzin, przy wyborze oferty kieruje się ceną. Nawet najbardziej okazyjny czarter na Kretę pomnożony przez cztery daje koszt nieporównywalnie wyższy niż cena benzyny na odległość 700 km. A taki jest dystans między Warszawą a Budapesztem. Mieszkańcy południowej Polski, licznie odwiedzający kąpieliska termalne na Węgrzech, mają do pokonania dystans zaledwie 350-400 km — przekonuje Bożena Hirling.

Chociaż Węgry nie mają wysokich gór ani dostępu do morza, zainteresowanie tym krajem zawsze było duże.

— Już przed 1989 r. Węgry były krajem otwartym i przyjaznym dla turystów. Sami Węgrzy mówili, że żyją w „gulaszowym socjalizmie”. Słynna gastronomia i dobrze zaopatrzone sklepy były magnesem dla turystów, także tych z Europy Zachodniej. Państwo już wtedy promowało turystykę. Dlatego pozytywny wizerunek tego kraju utrwalił się w świadomości turystów. Obecnie wpływy z turystyki stanowią na Węgrzech ponad 30 proc. PKB — przypomina Bożena Hirling.

Największym zainteresowaniem turystów cieszą się: stolica kraju Budapeszt, jedno z najchętniej odwiedzanych miast europejskich oraz popularne miejsce międzynarodowych kongresów i konferencji, jezioro Balaton — nastawione zwłaszcza na turystykę rodzinną (płytka i ciepła woda), a także uzdrowiska m.in.: Hajdúszoboszló, Eger, Debreczyn. Są one czynne przez cały rok. Woda termalna ma stałą temperaturę ponad 30 stopni Celsjusza, co gwarantuje organizatorom imprez turystycznych niezależność od kaprysów pogody.

— Węgry są trzecim krajem świata pod względem zasobów wód termalnych. Państwo aktywnie inwestuje w infrastrukturę uzdrowisk i poszukiwanie nowych źródeł termalnych. Przeznacza nawet osobny budżet na turystykę zdrowotną — łącznie w 2001 i 2002 roku jest to około 450 mln zł, obok 385 mln zł przeznaczonych w 2001 roku na rozwój innych gałęzi turystyki — mówi Bożena Hirling.

Dynamiczny rozwój infrastruktury uzdrowisk potwierdza Józef Bondarczuk, właściciel biura podróży Herkules Express, wyspecjalizowanego w organizacji imprez turystycznych na Węgrzech.

— Przemysł turystyczny w tym kraju bardzo się zmienił. Powstają nowoczesne obiekty: niewielkie, przyjazne dla turystów 40-60-osobowe pensjonaty zamiast hoteli-blokowisk oraz nowe kąpieliska termalne. Polacy to doceniają. W 2001 r. wysłaliśmy na Węgry 1,2 tys. osób, a do połowy 2002 r. już 1,8 tys. Kolejnym magnesem są przystępne ceny. Czteroosobowa rodzina może wynająć bungalow w miejscowości uzdrowiskowej za 990 zł za tydzień. Także wstęp na teren kąpieliska nie jest drogi: 8-12 zł dla osoby dorosłej na cały dzień — zachęca Józef Bondarczuk.

Szerszą ofertę wypoczynku na Węgrzech niż w ubiegłym roku wprowadził także Neckermann. Nowością w tym biurze są wyjazdy do wód termalnych.

— W naszej opinii Węgry to perspektywiczny kierunek. Bardzo poprawiła się tamtejsza baza noclegowa, co w połączeniu z niższymi kosztami i bliską odległością sprzyja wzrostowi zainteresowania Polaków wypoczynkiem na Węgrzech — uważa Maciej Madej, specjalista ds. turystyki w Neckermannie.

Touroperatorzy przewidują, że w 2003 r. zwiększy się także liczba turystów przejeżdżających przez Węgry tranzytem, ponieważ zauważyli wzrost zainteresowania Polaków kolejnym „zapomnianym kierunkiem”— Bułgarią.