Politycy po prowokacji w ARR: Kolesiostowo zasługujące na potępienie

PAP
opublikowano: 2008-09-09 18:13

Po prowokacji dziennikarskiej dotyczącej załatwienia po znajomości pracy, dyrektor oddziału Agencji Rynku Rolnego w Bydgoszczy Adam Koc odszedł ze stanowiska. Komentując sprawę politycy mówią o skandalu i kolesiostwie, które zasługuje na potępienie.

To pokłosie wyemitowanego w poniedziałek materiału w programie TVN "Teraz My". Dziennikarz tego programu podając się za działacza PSL, zadzwonił do dyrektora Agencji Rynku Rolnego w Bydgoszczy informując, że syn zaufanego człowieka ministra rolnictwa Marka Sawickiego szuka pracy i prosi o pomoc.

"Nie ma problemu (...) jakieś godziwe warunki mu zapewnię. Choć nie ma już możliwości stanowiska kierowniczego. Najlepiej by było, gdyby się do mnie odezwał" - zareagował dyrektor ARR. Jak powiedział, właśnie przygotowywany jest konkurs na stanowisko specjalisty. "Konkurs jest w mojej gestii, ja go rozstrzygam i najlepszą kandydaturę proponuję prezesowi i prezes akceptuje ją ostatecznie" - dodał dyrektor ARR.

Dyrektor ARR umówił się na spotkanie z poszukującym pracy, obiecywał mu także przygotować go do rozmowy kwalifikacyjnej.

We wtorek Adam Koc oświadczył, że jego "postępowanie było naganne" i złożył rezygnację na ręce prezesa ARR, która została przyjęta. Zostały również podjęte działania zmierzające do odwołania szefa ARR w Białymstoku, z którym także rozmawiał dziennikarz programu "Teraz My".

Ministerstwo Rolnictwa zapewnia, że resort prowadzi działania w celu wyeliminowania zjawisk patologii społecznych jakie występują i występowały w jednostkach mu podległych.

Odnosząc się do sprawy premier Donald Tusk powiedział, że oczekuje "jednoznacznych" decyzji od szefa Agencji Rynku Rolnego. W jego opinii, znajomości, szczególnie polityczne, nie mogą decydować o obsadzie stanowisk. Jak mówił szef rządu, jest kilka spraw, w tym "załatwianie roboty po znajomości", które będą wymagały bardzo konsekwentnego i twardego działania.

"Na głupotę nie ma rady, jak ktoś jest głupi, to powinien ponieść pełne konsekwencje" - tak natomiast do sprawy odniósł się wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak.

"To jest skandal totalny. To jest głupawy dyrektor, jeżeli pozwolił sobie na coś takiego. Po to tworzymy kadrowe reguły gry w naszym kraju, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Po to jest konkurs, żeby wybrali najlepszego" - skomentował sytuację szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.

W jego ocenie, warto dyskutować o zmianach prawnych, które będą zapobiegały takim sytuacjom.

Natomiast bydgoski poseł PSL Eugeniusz Kłopotek zapowiedział, że będzie bronił b. dyrektora bydgoskiego oddziału ARR bo jest on merytorycznie bardzo dobrze przygotowanym pracownikiem.

W jego ocenie, b. dyrektor bydgoskiej ARR chciał "po prostu pomóc" człowiekowi, który szukał pracy. Niestety - stwierdził Kłoptek - trafił na prowokację dziennikarsko-polityczną, a "na studiach tych młodych ludzi nie uczą" jak się zachowywać w przypadku takich prowokacji.

Poseł PSL przyznał, że sam każdego dnia otrzymuje kilkanaście telefonów z prośbą o interwencję w różnych sprawach, w tym również w kwestii "znalezienia pracy".

"Ja też nie do końca wiem z kim rozmawiam, jak dzwonię do jakiejś instytucji i proszę człowieka o pomoc. Mówię: +jak nie łamiesz prawa, to pomóż+. Dzisiaj powiem, że nie pomogę, bo to może być dziennikarska prowokacja" - powiedział poseł PSL.

Zdaniem szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, załatwianie pracy, dzięki powoływaniu się na ministra rolnictwa zasługuje na potępienie. "Nie ma i nie będzie tolerancji dla tego typu zachowań" - zapewnił polityk Platformy.

PiS domaga się z kolei sejmowej debaty na temat sytuacji w rolnictwie. Chce także, by sprawą "załatwiania" posad w ARR zajęła się sejmowa Komisja Rolnictwa. Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski podkreślił, że marszałek Sejmu obiecał, że taka debata odbędzie się w październiku.

W ocenie Gosiewskiego, "nieustanna karuzela stanowisk w agencjach plus braki w przygotowaniach informatycznych powodują, że rolnicy nie są w stanie otrzymać należnych im pieniędzy, ponieważ agencja nie jest gotowa do tego, by realizować wiele programów".

Szef SLD Grzegorz Napieralski ocenił natomiast, że prowokacja TVN pokazała "skalę kolesiostwa i nepotyzmu w koalicji PO-PSL".

Jak przypomniał Napieralski, jednym z ważniejszych priorytetów obecnego rządu miała być przejrzystość w zatrudnianiu fachowców w instytucjach rządowych. Tymczasem - w jego opinii - widać, że "nepotyzm, kolesiostwo i ustawianie konkursów trwa na potęgę". (PAP)