Nadchodzą złote czasy dla branży rolno-spożywczej
Ostatnie wzrosty cen żywności i rekordowe obroty na światowych giełdach towarowych to nie przypadek.
Ukraińskie spółki rolne, które z wielkim rozmachem rozwijają uprawę zbóż, roślin oleistych i warzyw za naszą wschodnią granicą, jedna za drugą wchodzą na warszawską giełdę. Spieszno im, bo koniunktura w branży rolnej jest wyśmienita, a ceny produktów rolnych wysokie. Eksperci oceniają jednak, że złota era agrobiznesu szybko się nie skończy. I załapią się na nią także polskie firmy.
— Branża rolno-spożywcza w Polsce i na świecie ma przed sobą bardzo dobre perspektywy. Dostrzega to coraz więcej inwestorów instytucjonalnych i indywidualnych, o czym świadczą m.in. rekordowa aktywność i rosnące obroty na największych giełdach towarowych świata, a także duże zainteresowanie akcjami spółek rolnych. Jeszcze nigdy w historii liczba otwartych pozycji na rynkach terminowych dla surowców rolnych (m. in. pszenica, kakao, sok pomarańczowy) nie była tak wysoka, jak teraz. I nie jest to tylko wynik spekulacji — mówi Bartosz Urbaniak, dyrektor zarządzający ds. agrobiznesu i MSP w Banku BGŻ.
Złote żniwa
Podkreśla, że coraz więcej funduszy inwestycyjnych oraz hedgingowych traktuje branżę rolno-spożywczą jako bezpieczną przystań.
— Jest tego kilka powodów. Po pierwsze, poziom światowych zapasów zbóż, który kiedyś wystarczał średnio na dziewięć miesięcy obniżył się ostatnio do niespełna 100 dni. I raczej mało prawdopodobne, by sytuacja miała się znacząco poprawić w przyszłości z uwagi na stale rosnący popyt na zboża. Napędza go szybki wzrost światowej populacji ludzi i jednoczesny niebezpieczny spadek przypadającej na głowę powierzchni upraw rolnych (obecnie 0,21 ha). Popyt rośnie nie tylko z powodu rosnącej ich konsumpcji bezpośrednio przez ludzi, ale także z powodu wzrostu hodowli trzody chlewnej i drobiu (pasze) i coraz większego wykorzystania zbóż do wytwarzania energii (biopaliwa). Zboże jest kluczem do całego rynku spożywczego — tłumaczy Bartosz Urbaniak.
Era mięsożerców
Ważnym czynnikiem napędzającym koniunkturę w branży jest obok wzrostu światowej populacji także szybko rosnąca zamożność wielu społeczeństw.
— To przekłada się m.in. na wzrost udziału mięsa w diecie. Tymczasem mięso jest dużo droższe w produkcji niż pokarmy roślinne. Koszt wytworzenia jednej kilokalorii wołowej jest równy kosztom wytworzenia aż ośmiu kilokalorii pszenicznych. Wzrost spożycia mięsa, głównie wieprzowiny i drobiu, pociąga za sobą duży wzrost zapotrzebowania na zboża. Presja na wzrost podaży surowców rolnych będzie więc coraz wyższa i nie ma co raczej liczyć na powrót do niskich cen. Wzrostu konsumpcji mięsa nie uda się nikomu powstrzymać — mówi Bartosz Urbaniak.
Jego zdaniem, niedoborom surowców rolnych można zapobiegać albo przez oszczędność i ograniczenie konsumpcji, albo przez zwiększenie wydajności produkcji, do czego może się przyczynić rozwój biotechnologii, w tym m.in. uprawa roślin zmodyfikowanych genetycznie (GMO), odpornych na szkodniki i trudne warunki klimatyczne. To ostatnie napotyka jednak na duże opory społeczeństwa. Badania i rozwój technologii zwiększających wydajność mają też swoje wady. Sporo kosztują, co jest kolejnym motorem wzrostu cen.
Teraz Polska
Wzrost światowego popytu na żywność to szansa także dla polskiego agrobiznesu.
— Odłogiem leży u nas aż 1 mln ha ziemi rolnej. To wielki uśpiony potencjał. A Polska ma bardzo dobre warunki klimatyczno-glebowe m.in. do uprawy warzyw i owoców. Nasze jabłka należą do najlepszych w Europie. Jesteśmy też bardzo konkurencyjni w produkcji drobiu, wołowiny oraz nabiału. Można się spodziewać, że w nadchodzących latach będziemy świadkami dużego postępu i rozwoju w rolnictwie, dzięki czemu polscy rolnicy, podobnie jak rolnicy w krajach Europy Zachodniej, będą milionerami. Wystarczy do tego nieco ponad 30 ha ziemi uprawnej. Jej cena już jest wysoka (około 25 tys. EUR za hektar w Europie Zachodniej) i raczej nie spadnie — przewiduje Bartosz Urbaniak.
Czy można się zatem spodziewać wysypu polskich spółek rolnych na GPW?
— Ukraińskie spółki rolne wchodzące na GPW cieszą się dużym wzięciem. Można więc przypuszczać, że gdyby pojawiły się oferty publiczne spółek o podobnym profilu z Polski, to też przyciągnęłyby uwagę inwestorów. Na razie jednak na horyzoncie nie widać polskich podmiotów o odpowiednio dużej skali działania — mówi Adam Kaptur, analityk Millennium DM, podkreślając, że produkcja rolna na Ukrainie jest bardziej opłacalna niż w Polsce.
1,6
mln Tyle jest w Polsce gospodarstw rolnych o powierzchni powyżej 1 hektara...
1,6%
...a taki udział mają duże gospodarstwa rolne, czyli liczące powyżej 50 ha.
Okiem eksperta
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności
Rozwój sektora krępuje polityka
Popyt na żywność na świecie rośnie i będzie rósł. Polska ma olbrzymi potencjał produkcyjny i przetwórczy. To, czy będziemy mogli ten potencjał w pełni wykorzystać, będzie jednak zależało od urzędników i polityków. Ważne, aby jak najszybciej odeszli oni on mechanizmów centralnego sterowania gospodarką żywnościową i pozwolili na zastosowanie zasad wolnorynkowych. Sytuacja na globalnym i unijnym rynku surowców rolnych wskazuje na poważne rozregulowanie mechanizmów rynkowych w tym obszarze. Świadczy o tym, że polityka głębokiej ingerencji w produkcję rolną okazała się poważnym i bardzo kosztownym błędem. Sztuczne ograniczanie produkcji, przeznaczanie części surowców rolnych na cele inne niż żywieniowe i stosowanie systemów dopłat to bariery rozwoju branży.
Nic nie jest przesądzone
Prof. dr hab. Stanisław Zięba, były minister rolnictwa
Sytuacja polskiego rolnictwa wcale nie jest dobra. Jest najwyżej dostateczna, przy ogromnym zróżnicowaniu regionalnym oraz strukturalnym. Światowy kryzys żywnościowy wcale nie musi przełożyć się na "złotą" koniunkturę polskiego czy europejskiego rynku żywności. Jest wiele zmiennych niezależnych, jak warunki atmosferyczne, od których zależą plony roślin rolnych i sadowniczych, jak coraz częściej nawiedzające Polskę klęski huraganów, ekstremalnych mrozów, powodzi. Jest także wiele zmiennych zależnych, jak wskaźniki makroekonomiczne (w tym np. galopujące ceny nośników energii nawozów, środków ochrony roślin), nieprzyjazna polityka fiskalna dla agrobiznesu, ogromna biurokracja i niewydolność wymiaru sprawiedliwości, jak również polityka kredytowa, w tym nieprzewidywalne kursy walut.