Polska hubem dla Standard & Poor’s

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-10-01 00:00

Warszawa nie będzie ratingową prowincją. S&P uczyni z Polski platformę do rozwoju w całym regionie.

Na rynku obligacji jesteśmy dwie dekady za Hiszpanią, ale zaczniemy ją gonić.

Choć znakomitej większości obligacji emitowanych przez polskie spółki wciąż nikt nie nadaje ocen wiarygodności kredytowej, działalność nad Wisłą rozkręcają globalni gracze. Nad stworzeniem własnego Instytutu Analiz i Ratingu, który miałby stanowić dla nich przeciwwagę, pracuje natomiast GPW. Na Polskę stawia m.in. agencja Standard & Poor’s (S&P), która wraz z Moody’s i Fitchem tworzy globalną wielką trójkę ratingową. Na początku roku otworzyła biuro w Warszawie. Będzie jej centralą w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Miejscowy rynek, choć mały na tle zachodnich sąsiadów, będzie rósł — i to szybko.

W powijakach

— Rynek długu w Polsce jest na razie relatywnie mały w stosunku do PKB, a finansowania tak dla dużych korporacji, jak i małych i średnich firm czy projektów infrastrukturalnych szuka się głównie w bankach. To się jednak zmienia, a cała Europa będzie powoli zmierzać w kierunku modelu amerykańskiego, gdzie 80 proc. finansowania korporacyjnego pozyskuje się dzięki emisjom obligacji — mówi Yann Le Pallec, zarządzający działalnością S&P w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Jego zdaniem, Polska jest dziś na początku tej drogi, ale ze względu na potencjał — prawie 40 mln mieszkańców, silny rynek wewnętrzny i strategiczną pozycję w środku Europy — tacy gracze jak S&P muszą rozwijać tu działalność.

— Cztery lata temu, pracując nad nową strategią, zastanawialiśmy się, na jakich wschodzących rynkach musimy zbudować fizyczną obecność. Odpowiedź była prosta: trzeba być w Turcji i właśnie w Polsce, gdzie rynek jest mniej więcej w miejscu, w którym Hiszpania była 20 lat temu — mówi Yann Le Pallec. Polska ma być dla S&P hubem do rozwoju w całym regionie. Agencja liczy nie tylko na rynek obligacji największych korporacji i finansowania dużych projektów infrastrukturalnych, ale też na segment MSP.

— W tym roku na poziomie globalnym pracujemy m.in. nad wprowadzeniem do oferty tańszych ratingów w wersji „light”, skierowanych do małych i średnich przedsiębiorstw, które chcą pozyskać finansowanie w ramach ofert prywatnych. To segment rynku, w którym standardy informacji finansowych zazwyczaj nie są jeszcze wystarczające, a nasza rola polega m.in. na tym, żeby wymusić ich poprawę — mówi Yann Le Pallec.

Apetyt na Polskę

W tym roku największe polskie firmy, takie jak PKO BP, Orlen, PGE czy PZU, przeprowadziły duże emisje euroobligacji, często na warunkach najlepszych od wybuchu kryzysu. Pięcioletnie obligacje PZU, warte 500 mln EUR, sprzedawano w lipcu z najniższym kuponem, jaki udało się uzyskać spółce z regionu od 2007 r. Czy to sygnał, że papiery dłużne polskich spółek stały się łakomym kąskiem dla europejskich inwestorów?

— Coraz więcej polskich firm ma ambicje międzynarodowe — tak pod względem eksportu, jak i uruchamiania działalności w innych krajach. Przykładem jest choćby ostatnio nadany przez nas rating dla spółki Synthos, która staje się silnym regionalnym graczem, w coraz większej części osiąga przychody denominowane w euro, więc dywersyfikowanie źródeł finansowania i pozyskiwanie gotówki na rynku europejskim to dla niej naturalny krok — mówi Marcin Petrykowski, dyrektor zarządzający S&Pw Europie Środkowej i Wschodniej.

Apetyt inwestorów ze strefy euro na polski i środkowoeuropejski dług korporacyjny może się jednak zmniejszyć — nie tylko ze względu na to, co dzieje się za wschodnią granicą.

— W bazowym scenariuszu nie przewidujemy dalszej eskalacji konfliktu na Ukrainie. Dla Polski, której PKB, naszym zdaniem, wzrośnie w tym roku o 3,1 proc., największym ryzykiem jest trzecia recesja w strefie euro w ostatnich latach. Złe wieści ze strefy euro mogą potencjalnie stanowić złe wiadomości dla Polski mimo jej silnego rynku wewnętrznego — mówi Yann Le Pallec.

Konflikt interesów

Po wybuchu kryzysu w 2008 r. agencje ratingowe były wskazywane jako jeden z jego głównych winowajców. Krytykowano przede wszystkim model finansowania ratingów, za które płacą emitenci długu — co rodzi potencjalne ryzyko konfliktu interesów i zawyżania ocen. W różnych krajach podjęto próby stworzenia alternatywy dla ratingowej „wielkiej trójki” — w Polsce w połowie tego roku GPW powołała Instytut Analiz i Ratingu, który ma rozkręcić działalność w przyszłym roku.

— Konfliktów interesów przy nadawaniu ratingów nie da się uniknąć — trzeba nimi racjonalnie zarządzać. Jesteśmy jedną z niewielu branż regulowanych na szczeblu paneuropejskim (przez ESMA) i w ostatnich latach wprowadziliśmy nowe mechanizmy zarządzania tymi konfliktami. W przypadku agencji takich jak Instytut Analiz i Ratingu także mogą pojawić się konflikty interesów — mówi Yann Le Pallec.

Jego zdaniem, gdyby za oceny wiarygodności mieli faktycznie płacić nabywcy długu, mogą być one zaniżane, by emitenci musieli dawać lepsze warunki. To nie wszystko. — Agencje ratingowe, które są prowadzone przez podmioty pośrednio zależne od skarbu państwa, mogą spotkać się z ryzykiem presji politycznej i np. faworyzowania „narodowych czempionów”. Nie ma idealnego modelu działania agencji ratingowej, stąd tak dużą uwagę poświęca się odpowiedniemu zarządzaniu i nadzorowi. Konkurencja jest tu zjawiskiem zdecydowanie pozytywnym, szczególnie w kontekście wspólnego celu, którym jest rozwój polskiego rynku długu korporacyjnego — mówi Yann Le Pallec.

3 PYTANIA DO MAI GOETTIG
Małe firmy potrzebują ratingów

Chcemy mieć od 30 do 70 proc. udziałów w poszczególnych segmentach polskiego rynku ratingu, najwięcej w grupie MSP — deklaruje Maja Goettig.

„Puls Biznesu”: Kiedy można spodziewać się pierwszych ratingów wydanych przez Instytut Analiz i Ratingu (IAiR)?

Maja Goettig: Pierwsze ratingi publiczne chcemy nadać w drugiej połowie 2015 r. Wcześniej konieczne jest uzyskanie zgody na działalność ratingową od Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Wniosek rejestracyjny wymaga przede wszystkim stworzenia wiarygodnej i wysokiej jakości metodyki, na podstawie której będziemy wystawiać ratingi. Znacznie wcześniej, bo na początku przyszłego roku, IAiR rozpocznie publikację raportów analitycznych.

Czy ratingi mogą być bodźcemdo rozwoju polskiego rynku obligacji korporacyjnych?

Obligacje korporacyjne stają się w Polsce coraz bardziej popularne jako alternatywne źródło finansowania, czym krajowe firmy wpisują się w trend panujący w Europie. Istotny jest wzrost zainteresowania papierami dłużnymi po stronie inwestorów, z uwagi na relatywnie wysokie oprocentowanie. Jednocześnie zagrożeniem dla rozwoju rynku mogą być incydenty związane z nieterminowym regulowaniem zobowiązań przez emitentów. Potrzebne są działania podnoszące wiarygodność i przejrzystość tego rynku i taki jest główny cel powołania IAiR. Nasza działalność będzie odpowiedzią na kluczowy problem rynku obligacji, jakim jest obecnie trudność z rzetelną oceną przez inwestorów ryzyka związanego z zakupem obligacji danego emitenta.

Jaki udział w polskim rynku ratingu chce mieć IAiR?

Jedynie około 20 proc. wszystkich serii obligacji będących w obrocie na Catalyst ma nadany rating. Jednocześnie wartość emisji z ratingiem stanowi około 70 proc. wartości wszystkich notowanych tam obligacji. Z oceny ratingowej korzystają obecnie jedynie najwięksi emitenci, a pokrycie ratingiem jest najmniejsze w segmencie małych i średnich firm, przede wszystkim ze względu na wysokie ceny w międzynarodowych agencjach. IAiR chce wypełnić lukę w segmencie MSP. Zamierzamy zaoferować usługi w konkurencyjnych cenach, aby znalazły się one również w zasięgu mniejszych podmiotów. Zakładamy, że w perspektywie 2-3 lat od momentu rozpoczęcia naszej działalności ponad połowa emisji obligacji będzie miała nadany rating. Naszą ambicją jest udział w rynku ratingu, w zależności od segmentu, na poziomie od 30 do 70 proc., najwyższy w obszarze MSP. Nasza działalność powinna zmniejszyć asymetrię na rynku obligacji, przyczyniając się do wzrostu zainteresowania inwestorów rynkiem Catalyst.

Maja Goettig, prezes Instytutu Analiz i Ratingu tworzonego przez GPW

3 PYTANIA DO MAI GOETTIG
Małe firmy potrzebują ratingów

Chcemy mieć od 30 do 70 proc. udziałów w poszczególnych segmentach polskiego rynku ratingu, najwięcej w grupie MSP — deklaruje Maja Goettig.

„Puls Biznesu”: Kiedy można spodziewać się pierwszych ratingów wydanych przez Instytut Analiz i Ratingu (IAiR)?

Maja Goettig: Pierwsze ratingi publiczne chcemy nadać w drugiej połowie 2015 r. Wcześniej konieczne jest uzyskanie zgody na działalność ratingową od Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Wniosek rejestracyjny wymaga przede wszystkim stworzenia wiarygodnej i wysokiej jakości metodyki, na podstawie której będziemy wystawiać ratingi. Znacznie wcześniej, bo na początku przyszłego roku, IAiR rozpocznie publikację raportów analitycznych.

Czy ratingi mogą być bodźcemdo rozwoju polskiego rynku obligacji korporacyjnych?

Obligacje korporacyjne stają się w Polsce coraz bardziej popularne jako alternatywne źródło finansowania, czym krajowe firmy wpisują się w trend panujący w Europie. Istotny jest wzrost zainteresowania papierami dłużnymi po stronie inwestorów, z uwagi na relatywnie wysokie oprocentowanie. Jednocześnie zagrożeniem dla rozwoju rynku mogą być incydenty związane z nieterminowym regulowaniem zobowiązań przez emitentów. Potrzebne są działania podnoszące wiarygodność i przejrzystość tego rynku i taki jest główny cel powołania IAiR. Nasza działalność będzie odpowiedzią na kluczowy problem rynku obligacji, jakim jest obecnie trudność z rzetelną oceną przez inwestorów ryzyka związanego z zakupem obligacji danego emitenta.

Jaki udział w polskim rynku ratingu chce mieć IAiR?

Jedynie około 20 proc. wszystkich serii obligacji będących w obrocie na Catalyst ma nadany rating. Jednocześnie wartość emisji z ratingiem stanowi około 70 proc. wartości wszystkich notowanych tam obligacji. Z oceny ratingowej korzystają obecnie jedynie najwięksi emitenci, a pokrycie ratingiem jest najmniejsze w segmencie małych i średnich firm, przede wszystkim ze względu na wysokie ceny w międzynarodowych agencjach. IAiR chce wypełnić lukę w segmencie MSP. Zamierzamy zaoferować usługi w konkurencyjnych cenach, aby znalazły się one również w zasięgu mniejszych podmiotów. Zakładamy, że w perspektywie 2-3 lat od momentu rozpoczęcia naszej działalności ponad połowa emisji obligacji będzie miała nadany rating. Naszą ambicją jest udział w rynku ratingu, w zależności od segmentu, na poziomie od 30 do 70 proc., najwyższy w obszarze MSP. Nasza działalność powinna zmniejszyć asymetrię na rynku obligacji, przyczyniając się do wzrostu zainteresowania inwestorów rynkiem Catalyst.

Maja Goettig, prezes Instytutu Analiz i Ratingu tworzonego przez GPW