Wojciech Oniszczuk: Polska musi na nowo zrozumieć znaczenie Rosji
Mimo naszego członkostwa w NATO i aspiracji wstąpienia do UE, Rosja nadal zajmuje w stosunkach Polski z zagranicą pozycję szczególną. Choćby z tego powodu, że w obrotach handlowych z tym krajem notujemy gigantyczny wręcz deficyt — w roku 2000 wynoszący 3,757 mld USD, co stanowiło aż 21,7 proc. całego deficytu polskiego HZ. Dlatego zasadne — zwłaszcza z punktu widzenia biznesmenów, zainteresowanych inwestowaniem na Wschodzie — jest rozważenie kwestii: dokąd zmierza Rosja i Europa?
Transformacja w Rosji postrzegana jest jako budowanie kapitalizmu na bazie komunizmu, bez wsparcia społecznego, iście po rosyjsku — czyli na urraaa i bez zważania na koszty. Efekty takich przemian mają dwoisty charakter. Do pozytywnych należą:
- wypracowanie demokratycznego systemu politycznego;
- dodatnie wskaźniki wzrostu gospodarczego w latach 1997 oraz 1999-2000;
- udana przebudowa struktury tworzenia PKB, która obecnie przypomina unijną;
- wysoka nadwyżka handlu zagranicznego;
- dynamiczny rozwój sektora prywatnego, który obecnie wytwarza ponad 75 proc. PKB.
Wypunktować można także efekty negatywne:
- drastyczny spadek poziomu życia ludności (ponad 30 proc. Rosjan żyje poniżej granicy ubóstwa);
- brak trwałych podstaw do rozwoju gospodarki (wysoka niestabilność polityczna, ekonomiczna i społeczna);
- korupcja i rozwój szarej strefy;
- ogromny wzrost przestępczości (głównie zorganizowanej — mafia);
- wysokie ryzyko ekonomiczne i polityczne, zniechęcające napływ kapitału zagranicznego;
- niska wiarygodność na arenie międzynarodowej.
Rosja tworzy gospodarkę rynkową i nie ma od tego odwrotu. Jednak utraciła swój prestiż jako potęga gospodarcza (jej udział w handlu światowym wynosi 1-1,5 proc.) i kosmiczna. Za wszelką cenę stara się zatem zachować przynajmniej potęgę polityczną, w czym pomocny jest potężny arsenał nuklearny oraz zasoby naturalne. Za tym, że Rosja pozostaje kluczowym graczem na arenie międzynarodowej, przemawia także jej imponujące terytorium oraz potencjał demograficzny (rynki zbytu).
Trzeba się więc z Rosją liczyć i nie wolno jej lekceważyć. Jednak obserwujemy właśnie lekceważenie Rosji — i to zarówno przez Polskę (brak koncepcji handlu), Europę Zachodnią (niski poziom BIZ oraz brak inicjatyw na wzór Planu Marshalla), jak i Stany Zjednoczone (incydenty dyplomatyczne, konflikt wokół systemu obronnego). A przecież od stabilności sytuacji w Rosji zależy stabilność na całym kontynencie, a także prosperity Europy Zachodniej — nie mówiąc już o Polsce, o czym przekonujemy się boleśnie już trzeci rok. Głównie ze względów politycznych — a mniej ekonomicznych — Rosja stała się członkiem grupy G-8, a MFW i BŚ udzielają jej kredytów.
Od zburzenia muru berlińskiego w 1989 r. stosunki między Rosją a Europą przeszły od fazy iluzji do frustracji. Narastające w Rosji niepokoje społeczne i tendencje nacjonalistyczne, w przypadku wymknięcia się spod kontroli mogą być dla Europy poważnym zagrożeniem. Z kolei bez określenia nowej platformy poważnej współpracy między Rosją a Europą, ta druga znów może stać się podzielona. Zburzyłoby to plany naszego kontynentu, zmierzające do wzmocnienia jego pozycji ekonomicznej w skali globalnej.
Procesy integracyjne w Europie oraz transformacja gospodarcza w Rosji nadal trwają. Jednak w perspektywie długookresowej, biorąc pod uwagę kierunki globalizacji, można zakładać przesunięcie się środka ciężkości światowego handlu do Azji. Powraca zatem jak bumerang dawna koncepcja euroazjatycka, według której Rosja umocni swoją rolę naturalnego pomostu między oboma kontynentami. I o tym nigdy nie możemy zapominać, układając stosunki Polski z Rosją.
Wojciech Oniszczuk
jest analitykiem, doktorantem SGH