Polska nie jest promowana jako kraj spotkań

Karolina Guzińska
opublikowano: 2000-11-16 00:00

Polska nie jest promowana jako kraj spotkań

Według Sławomira Wróblewskiego, prezesa stowarzyszenia Konferencje i Kongresy w Polsce, osoby zajmujące się przyciąganiem konferencji i kongresów międzynarodowych nie mają wystarczającego wsparcia administracji centralnej. Dla zwiększenia liczby przyjazdów biznesowych, nasz kraj potrzebuje finansowanej z pieniędzy publicznych struktury Convention Bureau.

„Puls Biznesu“: Jak ocenia Pan rozwój turystyki biznesowej w Polsce?

Sławomir Wróblewski: Turystyka biznesowa rozwija się w naszym kraju dynamicznie dzięki działaniom samej branży. Właściciele obiektów i organizatorzy konferencji zdali sobie sprawę, że biznesmen stanowi remedium na sezonowość polskiej turystyki. Zaczęli inwestować w sale konferencyjne i kadry. Hotele, ośrodki wypoczynkowe, a nawet zamknięte niegdyś obiekty Urzędu Rady Ministrów, przestawiają się na działalność konferencyjno-szkoleniową. Wzrost zainteresowania branży promowaniem własnej oferty odzwierciedla ogólnopolski katalog obiektów konferencyjnych. W 1998 r. znalazło się w nim 118 obiektów, w 1999 r. — 126, a w edycji 2000/2001 figurują 152 obiekty. Jednak nasz kraj plasuje się dopiero na 40 miejscu w świecie pod względem liczby organizowanych konferencji, podczas gdy nasi sąsiedzi, Niemcy i Węgrzy, mieszczą się w pierwszej dziesiątce. Czesi są w drugiej dziesiątce.

— Czyżby nie podejmowano działań w celu budowy wizerunku Polski jako kraju spotkań? Jeśli tak jest, to jakie wskazałby Pan sposoby poprawy sytuacji?

— W 1999 r. Polskę odwiedziło 17,9 mln turystów. 30,2 proc. tych przyjazdów było motywowanych biznesowo. Szacuje się, że podróżujący biznesmen wydaje 4-5 razy więcej niż typowy turysta. Według danych Instytutu Turystyki, zagraniczny turysta wydaje podczas pobytu w Polsce średnio 159 USD. Można więc sądzić, że biznesmen wyda około 400 USD. Według danych organizacji ICCA The International Meetings Associations, przeciętny budżet kongresu międzynarodowego wynosi 340 tys. USD, a łączne wydatki jednego delegata kongresu to kwota rzędu 1050 USD. Kongres to impreza obejmująca od kilkuset uczestników i jest to wielkość, na którą Polskę stać. Jednak u nas wciąż pokutuje naiwna wiara decydentów, że istniejące struktury turystyczne wystarczą, by przyciągnąć kongresy międzynarodowe do Polski. Tymczasem, aby zwiększyć przyjazdy biznesowe, potrzebne jest Convention Bureau, którego Polska — jako jedyny kraj w Europie — nie ma. Zadaniem tej struktury jest docieranie do decydentów odpowiedzialnych za lokalizację kongresów międzynarodowych, prezentowanie oferty kraju oraz łączenie zagranicznego zleceniodawcy kongresu z krajowym właścicielem obiektu konferencyjnego. Obecnie, gdy ktoś z zagranicy poszukuje w Polsce partnera do zorganizowania konferencji, musi rozmawiać bezpośrednio z hotelem. Nie ma żadnej struktury państwowej lub publicznej, która dzięki swojej wiarygodności mogłaby rekomendować odpowiedniego partnera.

— Czy taka instytucja nie może powstać z inicjatywy branży?

— Wszędzie na świecie Convention Bureau są wspierane w 80, a nawet w 100 proc. przez publiczne pieniądze. Żadna, nawet najbogatsza prywatna firma nie jest w stanie wziąć na siebie ciężaru promowania całego kraju. Tym bardziej że tylko 10 centów z każdego dolara wydanego przez uczestnika kongresu trafia do właściciela sali. Resztę pochłania transport, wyżywienie, zakwaterowanie oraz podatki. Dlatego nie żądajmy, by właściciel sali konferencyjnej brał na siebie cały ciężar promocji. Poza tym, według fachowców, wybór miejsca na konferencję dokonywany jest na podstawie atrakcyjności całego kraju, a nie konkretnego obiektu. O tym, czy wysokodochodowy kongres przyjedzie, decyduje wizerunek kraju i miasta kongresowego, a dopiero w trzeciej kolejności warunki techniczne w centrum kongresowym. Dlatego to publiczne pieniądze powinny być angażowane w komórkę promującą kraj jako miejsce lokalizacji kongresu. Sama branża podejmuje oczywiście inicjatywy oddolne, jednak przebijają się one z trudem do władz centralnych i samorządowych. Mogę tu z satysfakcją powiedzieć, że wspólnie z Urzędem Marszałkowskim w Katowicach rozważamy projekt powołania takiej komórki na szczeblu regionalnym. Z drugiej strony miłym i ważnym sygnałem jest objęcie tegorocznego ogólnopolskiego Forum Turystyki Biznesowej patronatem pana Janusza Steinhoffa, wicepremiera, ministra gospodarki i pana Jacka Zdrojewskiego, wiceprezydenta Warszawy.

— Czy w Polsce funkcjonują już normy klasyfikujące sale konferencyjne?

— Wypracowane na świecie normy AIPC — Międzynarodowego Zrzeszenia Centrów Kongresowych, do niedawna u nas nie znane, są już udostępniane polskiemu odbiorcy. Mają one charakter zaleceń, które warto upowszechniać. Dotyczą m.in. parametrów sali, określają dopuszczalny poziom szumów, oświetlenie, zalecenia dla sprzętu technicznego itp. Biorą je pod uwagę inwestorzy podejmujący decyzje o budowie czy przebudowie centrów kongresowych. Budowa zgodnych z normami AIPC wielofunkcyjnych centrów kongresowo-wystawienniczo-rozrywkowych jest zaplanowana w kilku miastach. W Warszawie, w kwietniu 2001 r. rusza budowa centrum z hotelem na 2 tys. pokoi w Porcie Żerańskim. Planowana jest też budowa centrum w rejonie Dworca Zachodniego i obiektów w Krakowie i Sopocie. Jestem przekonany, że pod presją potrzeb tych inwestorów powstanie w końcu Convention Bureau. Opóźnianie jego powstania grozi tym, że wybudowane centra nie będą w należytym stopniu obłożone. Cykl pozyskiwania kongresów międzynarodowych jest bardzo długi: od 2 do 8 lat.

— W latach 90. realizowano program pomocowy Unii Europejskiej: PHARE TOURIN, nastawiony na rozwój specjalności polskich w turystyce. Jedną z nich była turystyka biznesowa. Czy założenia programu są kontynuowane?

— Rekomendacja UE, by rozwijać turystykę biznesową, była oparta na analizie rynku. Stwierdzono, że to jest polska szansa ze względu na centralne położenie kraju, dogodny klimat, tradycje gościnności, zróżnicowany krajobraz, w końcu popularność Polski po przemianach ustrojowych. Przez 3 lata działalności programu sformułowano plan rozwoju turystyki biznesowej, m.in. wprowadzono Polskę do międzynarodowych struktur, dzięki czemu mamy dostęp do danych na temat organizatorów kongresów międzynarodowych. Program zakończył się w lipcu 1999 r. i nie jest kontynuowany. W planie Polskiej Organizacji Turystycznej do 2004 r. nie znaleziono miejsca dla turystyki biznesowej. Jako powód podano skromność środków, jakimi dysponuje POT. Jednak program ten wydał pokłosie. W czasie jego trwania zawiązano Stowarzyszenie Konferencje i Kongresy w Polsce, które jest grupą nacisku i inicjatorem działań szkoleniowych i marketingowych. Nie zaniechaliśmy też programu Ambasadorowie Kongresów Polskich, który polega na zaangażowaniu wybitnych osobistości, najczęściej naukowców, w pozyskiwanie kongresów międzynarodowych. Zachęcają oni komitety organizacyjne stowarzyszeń naukowych, by kolejne swoje kongresy lokowali właśnie w Polsce.