Polskie echa cypryjskiego kryzysu

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2013-03-22 07:59

Cypr od 18. marca jest w centrum uwagi (prawie) całego świata. Kraj o populacji połowy Warszawy i generujący 0,2 procent PKB strefy euro niepokoi świat? To kuriozum, a jednak tak się stało. Wszystko dzieżki eurokratom, którzy podjęli w „sprawie Cypru” decyzje będące według mnie szaleństwem i przekroczeniem Rubikonu.

Trochę o historii. Cypr wpadł w olbrzymie kłopoty finansowe przede wszystkim dlatego, że był swoistym rajem podatkowym. Czas przeszły, bo z pewnością takim rajem już nie będzie, czego żałować nie należy, bo raje podatkowe są rakowatymi naroślami na globalnym systemie podatkowym. Powiem więcej – bez względu na to, jakie rozwiązania zostaną przyjęte to Cypr i tak jest już bankrutem. Kapitały z niego uciekną jak tylko będą mogły to zrobić. Raj podatkowy w łonie UE nigdy nie powinien istnieć. Przecież Unia Europejska doskonale wiedziała, że Cypr jest takim rajem i tolerowała to przez wiele lat. Widać eurokratom odpowiadało to, że w UE jest raj podatkowy. Nagle przestało odpowiadać?

Nie znaczy to, że Cypryjczycy są niewinni i nie powinni ponieść kosztów. Wystarczy przeczytać wywiad w „GW” z profesorem Hubertem Faustmannem z Uniwersytetu w Nikozji, żeby nabrać przekonania, że za bezmyślność trzeba płacić. Profesor mówi, że na Cyprze niesamowicie nadmuchany był na przykład sektor publiczny. Urzędnicy pracowali do 14.30, zarabiali dwa, trzy razy więcej niż średnia w sektorze prywatnym, nie płacili żadnych podatków ani składek (zdrowotnych, emerytalnych|). Jednocześnie podatki dla całej reszty były bardzo niskie. To musiało się źle skończyć. Ja nie protestuję przeciwko temu, że Cypryjczycy muszą za swój kryzys zapłacić. Protestuję przeciwko formie tej zapłaty – opodatkowaniu depozytów bankowych.

Cypr tak skutecznie ściągał kapitały, że w jego bankach zebrało się ponad 68 mld euro, czyli blisko cztery razy więcej niż wynosi PKB tego kraju. Aktywa banków cypryjskich były siedem razy większe od PKB tego kraju. Mając tak duże depozyty banki mogły inwestować na wielu rynkach i udzielać dużych kredytów. Wszystko wyglądało doskonale do czasu, kiedy rozpoczął się kryzys bankowy. Umorzenie części długu Grecji uderzyło w obligatariuszy, a banki cypryjskie były oczywiście (bliskość geograficzno – narodowościowa) najbardziej narażone na ryzyko posiadania greckich obligacji. Poza tym prowadziły w Grecji interesy.

Co robi duży bank, jeśli wpada w kłopoty? Zwraca się do rządu, a rząd pomaga, jeśli może. A jeśli nie może to zwraca się o pomoc zewnętrzną. W czerwcu 2012 roku rząd Cypru zwrócił się z prośbą o pomoc finansową do Unii Europejskiej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Potrzebne było skromne 16-17 mld euro. Skromne, bo pomoc dla Grecji i innych państw jest kilkadziesiąt razy większa. Tak w skrócie wygląda historia.

W sobotę 16. marca Eurogrupa (ministrowie finansów strefy euro) zgodziła się pomocy udzielić. Cypr miał dostać 10 mld euro. Potrzeby były większe, więc ustalono. że warunkiem otrzymania pomocy jest obłożenie podatkiem depozytów w bankach (6,75 proc. dla depozytów poniżej 100 tys. EUR i 9,9 proc. w przypadku depozytów powyżej tej kwoty) oraz podwyższenie podatku dla przedsiębiorstw z 10 proc. do 12,5 proc. W zamian za pobrany podatek właściciele depozytów mieli otrzymać akcje banków, co zmniejszało straty, ale nie do końca, bo akcje byłyby przez długi czas zablokowane. Poza tym doszłoby do potężnej ich przeceny.

W ten właśnie sposób przekroczono Rubikon. Dotychczas depozyty prywatne w całym cywilizowanym świecie były niezwykle mocno chronione. Można spokojnie powiedzieć, że ochrona właściciele depozytów (oszczędności) jest fundamentalną zasadą kierującą systemem bankowym. Dlatego też na początku kryzysu bankowego państwa prześcigały się w dawaniu gwarancji rządowych dla depozytów bankowych. Gdyby tych gwarancji nie było to zawaliłby się cały system bankowy a wynikający z tego kryzys byłby o wiele poważniejszy niż Wielka Depresja z lat 30., tych zeszłego wieku.

W Europie stanęło na 100 tysiącach euro. Decyzja o opodatkowaniu depozytów pokazała, że rząd może obiecywać, dawać ochronę depozytom, a i tak, jeśli będzie w potrzebie to obietnicę złamie. Prezydent i minister finansów Cypru zapewniali niedawno Cypryjczyków, że do opodatkowania nie dojdzie, co sytuację pogarsza. Mało tego, z szeroko otwartymi, niewinnymi, oczyma Eurogrupa twierdzi, że opodatkowanie depozytów poniżej 100 tysięcy euro nie jest złamaniem gwarancji rządowych. I rzeczywiście nie jest, bo prawo mówi o ochronie depozytów na wypadek bankructwa banku. Nic nie mówi o tym, że rząd nie może ograbić właścicieli depozytów . Na miejscu Europejczyków zażądałbym natychmiast zmiany prawa o ochronie depozytów tak, żeby rząd nie mógł po nie sięgnąć.

Nawiasem mówiąc, nawet jeśli przyjmie się, że sama idea opodatkowania depozytów jest słuszna, to łatwo stwierdzić, że jest całkowicie niesprawiedliwa. Karze tych, którzy zawierzyli systemowi bankowemu, a ułaskawia tych, którzy swoje oszczędności (nadwyżki) włożyli na przykład w fundusze inwestycyjne albo dzień przed decyzja o opodatkowaniu kupili jacht, nieruchomość lub inaczej ulokowali kapitał.

Przy okazji wpadnijmy na chwilę do Polski. Nie wyobrażam sobie, żeby pomysł opodatkowania oszczędności (depozytów) mógł powstać, a tym bardziej zostać w Polsce wcielony w życie. Od prawie każdej reguły są wyjątki, wiec i tutaj można taki znaleźć. Gdyby Polska była w stanie wojny to wszystko mogłoby się wydarzyć. Jednak „zwykły” kryzys nie doprowadzi do zrodzenia się takiego pomysłu w głowach rządzących. To teza, a poniżej dowód.

Bezmyślny pomysł opodatkowania depozytów na Cyprze zrodził się w głowach ponadnarodowego ciała, jakim jest Eurogrupa (ministrowe finansów 17 krajów strefy euro). Polscy politycy z pewnością liczyliby się z perspektywą utraty możliwości ponownego wyboru. Obawialiby się też o swoje oszczędności (a może i o zdrowie i życie). Na straży naszych oszczędności stanąłby też Trybunał Konstytucyjny.

Czym innym jest bowiem tzw. „podatek Belki”, a czym innym opodatkowanie oszczędności. „Podatek Belki” ma zastosowanie do zysków z posiadania oszczędności – opodatkowane są jedynie odsetki i w najmniejszym stopniu nie dotyczy posiadanego kapitału. Nasze pieniądze zgromadzone na depozytach bankowych są bezpieczne, ale łyżkę dziegciu to tej beczki miodu trzeba dodać – gdyby Polskę ogarnął prawdziwy kryzys finansów publicznych to z dużą pewnością można założyć, że kapitały zgromadzone w OFE stałyby się dla budżetu państwa naturalnym źródłem kapitału.

Wróćmy na Cypr. Twierdzi się, że kraj ten nie może poradzić sobie w inny sposób skoro Eurogrupa nie chce dać więcej niż 10 mld euro. A dać może, bo przecież istnieje fundusz ratunkowy ESM (500 mld euro). Eurogrupa twierdzi jednak, że pożyczki (bo przecież te 10 mld nie jest darowizną) przekraczającej 10 mld euro Cypr nie będzie w stanie spłacić. Tak jakby Grecja mogła spłacić już udzielone jej kredyty… Wydaje się, że po prostu kanclerz Angela Merkel chce przed wrześniowymi wyborami pokazać, że jest twarda i dba o niemieckiego podatnika.

Uważam, że to jest niezwykle niebezpieczna gra, a pomysł Eurogrupy w sposób oczywisty podważa w sposób zaufanie do banków i rządów. Noblista Paul Krugman napisał nawet, że Europa wywiesiła neon z wezwaniem: zabierajcie szybko pieniądze z banków. Jean-Claude Junckers, były szef Eurogrupy określił decyzje jako totalnie niesprawiedliwe. Ostro skrytykował też ten pomysł Guy Verhofstadt, szef liberałów w Parlamencie Europejskim. W Polsce mocno skrytykował ten pomysł między innymi profesor Grzegorz Kołodko, Andrzej Jakubiak, szef KNF czy Józef Wancer, senior wśród polskich bankowców. Można by w nieskończoność przytaczać głosy krytyki.

Co mówią zwolennicy takiego posunięcia? Twierdzą, że innego wyjścia nie było, bo (tak twierdzi Wall Street Journal) „ostrzyżenie” obligatariuszy (tak jak w Grecji) było niemożliwe. Duża część obligacji jest bowiem w posiadaniu baków angielskich, gdzie nie można takiego rozwiązania wprowadzić (obowiązuje prawo, które to uniemożliwia). Dużo ich mają też banki cypryjskie, więc zredukowanie wartości obligacji rządowych pogłębiłoby ich kłopoty. Pozostaje bankructwo lub zwiększenie pomocy zewnętrznej.

Mówi się też, że przecież blisko 40 procent depozytów to depozyty zagraniczne, w dużej części rosyjskie. Tajemnicą poliszynela jest, że zagraniczne kapitały nie zawsze są czyste, więc taka kontrybucja byłaby swoistym wymierzeniem sprawiedliwości. Żyjemy jednak przecież w cywilizowanym świecie, gdzie nie ma i nie powinno być odpowiedzialności zbiorowej. Cypryjski Kowalski ma być ukarany, dlatego że podejrzewamy niektórych depozytariuszy o nieuczciwe interesy? Jasne, tłumy najczęściej wymierzają taką właśnie „sprawiedliwość”. Bywały również w niedalekiej historii rządy, które odpowiedzialność zbiorową stosowały. Mamy naśladować takie niechlubne przykłady? Poza tym za czyny nieosądzone nie powinno być kary. Dopóki nie ma wyroku to człowiek jest niewinny. To też jest fundament cywilizowanego prawa. Poza tym, jeśli karać Cypryjczyków to dlaczego nie Szwajcarów? Tylko dlatego, że Szwajcaria nie jest w Unii Europejskiej?

Jak wiemy parlament cypryjski odrzucił propozycję opodatkowania depozytów Na 56 parlamentarzystów 36 głosowało przeciw, 19 się wstrzymało, a jednego nie było. Tylko to już niczego nie zmieniło. Propozycja już padła i ludzie będą o niej pamiętali bez względu na to, czy opodatkowanie wejdzie w życie czy nie (teraz mówi się o opodatkowaniu depozytów większych od 100 tys. euro). Następna w kolejce do szukania pomocy jest Słowenia, w Portugalii (za rok wygasa obecna runda pomocy), w Grecji (trzeba będzie modyfikować pomoc) czy w Hiszpanii, która pomocy będzie potrzebowała, ludzie mają o czym myśleć. Nie rzucą się natychmiast po swoje pieniądze, ale jak tylko rozpocznie się dyskusja na temat pomocy dla ich kraju to wielu posiadaczy oszczędności na wszelki wypadek pieniądze wycofa. Czym to może grozić można sobie tylko wyobrazić.

Eurogrupa twierdzi, że Cypr jest wyjątkiem, a wielu komentatorów twierdzi, że opodatkowanie depozytów we Włoszech czy Hiszpanii nie jest możliwe. Nie jest? W wywiadzie dla "Handelsblatt", główny ekonomista Commerzbanku i szef Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką Jörg Krämer stwierdził, że "jednorazowy podatek od aktywów byłby dobrym rozwiązaniem dla Włoch".  Uważam jednak, że rzeczywiście prawdopodobieństwo wprowadzenia takiego rozwiązania w innym kraju jest mało prawdopodobne, ale nie to jest ważne.

Ważne jest to, że ludzie boją się często nawet małego ryzyka. Będą o Cyprze pamiętali i będą pamiętali, co eurokraci chcieli zrobić z depozytami. Owszem, będą mieli nadzieję, że parlamenty nie pozwolą na opodatkowanie depozytów, ale cześć z nich przy byle okazji (jeśli dojdzie do problemów finansowych kraju) popędzi do banków. Wystarczy, żeby w kolejce (umownie, bo chodzi również o internetowe przelewy) stanęli depozytariusze reprezentujący więcej niż dziesięć procent depozytów i banki będą musiały zamknąć podwoje. Skutki są trudne do prognozowania – z pewnością leczylibyśmy się wiele lat. Zaufanie utracić jest łatwo – odzyskać bardzo trudno.

Nie będę próbował spekulować, co stanie się z Cyprem – w przyszłym tygodniu rozwiązanie znaleźć się musi. Zakładam, że będzie to rozwiązanie, które nie wywróci strefy euro. Chyba, że Cypr ma być poligonem, na którym Eurogrupa przeprowadza doświadczenie mające na celu ćwiczenie pod roboczym tematem „wyjście ze strefy euro”… Przecież przy okazji greckiego kryzysu dużo o tym mówiono. Okazało się, że nikt nie wiedział wtedy jak to zrobić, a przecież warto to wiedzieć, bo to może się przydać (i według mnie z pewnością się przyda). „Poligonowa” teza zakrawa jednak na spiskową teorię dziejów. Siedemnastu ministrów finansów umówiło się i zrobiło sobie poligon? Wątpliwe. Raczej zastosowanie ma tutaj powiedzenie „kogo Bóg chce ukarać temu rozum odbiera”.

Jest jeszcze jeden element. Typowo polski. Nasi eurosceptycy dostali potężną broń do ręki. Nie ma znaczenia to, że posługiwaliby się demagogią. Wystarczy, że powiedzą Polakom: chcecie mieć euro? To przypomnijcie sobie Cypr i decyzję Eurogrupy. Polski rząd (z akcentem na „polski”) nigdy takiego pomysłu Sejmowi by nie przedstawił. Cypryjska awantura z błędem Eurogrupy w tle może bardzo przesunąć termin przyjęcia przez Polskę euro.

Dyskusja na temat wpisów do bloga toczy się na http://www.macronext.pl/pl/blog/wpis/polskie-echa-cypryjskiego-kryzysu

Zapraszam też na oraz na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/