Każdego dnia po korytarzach Parlamentu Europejskiego może przechadzać się nawet 4,5 tys. oficjalnych, zarejestrowanych lobbystów, z przepustkami pozwalającymi na nielimitowane i niekontrolowane wejścia do unijnych budynków. Zgodnie z oficjalnymi statystykami, prawie 1300 z nich reprezentuje stowarzyszenia i związki przedsiębiorców, 1050 — organizacje pozarządowe, 858 — konkretne korporacje, a 677 — firmy konsultingowe, świadczące usługi lobbingowe na zlecenie. Polaków można wśród nich szukać ze świecą.

Amerykańscy liderzy
Dane o wydatkach lobbingowych i liczbie lobbystów poszczególnych firm oraz organizacji zagregował na podstawie oficjalnego unijnego Rejestru na Rzecz Przejrzystości portal LobbyFacts.eu. To uruchomiony pod koniec września wspólny projekt trzech organizacji pozarządowych: Friends of the Earth Europe, Corporate Europe Observatory i LobbyControl. Autorzy zestawienia zastrzegają, że korporacje wpisują dane do unijnego rejestru dobrowolnie, a część — jak Goldman Sachs czy grupa TimeWarner — nie robi tego w ogóle. W Brukseli dopiero trwają prace nad wprowadzeniem obowiązkowego rejestru lobbystów. Oficjalnie najwięcej w Brukseli wydają firmy o amerykańskiej proweniencji. Największy budżet lobbingowy w ubiegłym roku, sięgający 5-5,25 mln EUR, miał tytoniowy gigant Philip Morris. Na tę kwotę — czterokrotnie wyższą niż w 2012 r. — składają się koszty dziania kilkunastoosobowego biura spraw korporacyjnych w Brukseli, które miało pełne ręce roboty, bo w ubiegłym roku w europarlamencie ważyły się losy unijnej dyrektywy tytoniowej, która od 2016 r. wprowadzi m.in. ograniczenia w katalogu produktów, którymi będą mogły handlować koncerny. Walka zakończyła się w tym roku połowicznym sukcesem — choć przeforsowano zakaz produkcji papierosów smakowych (w tym mentolowych), to ocalały papierosy cienkie, tzw. slimy. Bezpośredni lobbing przedsiębiorstw, walczących otwarcie o swoje interesy, to tylko fragment większego obrazu. Obok nich pracują bowiem zawodowi lobbyści do wynajęcia z firm konsultingowych, z których dwie największe to Fleishman- Hillard i Burson-Marsteller. Bardzo dużą rolę odgrywają też stowarzyszenia branżowe. Prym wśród nich wiedzie Stowarzyszenie Rynków Finansowych w Europie (AFME, z wydatkami na lobbing sięgającymi 10 mln EUR rocznie). Drugie miejsce pod względem budżetu lobbingowego zajmuje Europejska Rada Przemysłu Chemicznego (jest w niej m.in. Orlen, KGHM i spółki z Grupy Azoty), a trzecie — AVEC, czyli Stowarzyszenie Przetwórców i Sprzedawców Drobiu (jej członkiem jest Krajowa Rada Drobiarstwa).
Internetowe naciski
Na tle polskich firm, które nie kwapią się do samodzielnej walki o swoje w Brukseli, wyraźnie wyróżnia się Allegro. Kontrolowana przez południowoafrykański koncern Naspers grupa, która jest największym graczem w branży handlu internetowego, na unijny lobbing według oficjalnych danych wydała w ubiegłym roku 700-800 tys. EUR — prawie cztery razy więcej niż druga zarejestrowana polska spółka w zestawieniu, czyli Grupa PKP. Brukselskie biuro Allegro ruszyło w lipcu ubiegłego roku. Prowadzi je Chris Sherwood, pełniący w grupie funkcję dyrektorads. publicznych, ma w Brukseli dwoje współpracowników.
— Interesujemy się m.in. europejską reformą przepisów, dotyczących ochrony danych osobowych, nad którą prace trwają od 2012 r., w tym roku ważna była też sprawa postępowania antymonopolowego wobec Google'a, związanego z wyższym pozycjonowaniem przez wyszukiwarkę własnych wyników sponsorowanych niż wyników „organicznych". To ciągle aktualny temat, będzie się nim zajmowała nowa Komisja Europejska. Teraz ważna będzie też sprawa platform e-handlowych znanych marek, np. odzieżowych, które chcą zabronić sprzedaży swoich produktów w internecie innym firmom, co naszym zdaniem ograniczy wybór konsumentom — mówi Chris Sherwood.
Dyrektor ds. publicznych Allegro uważa, że efektów pracy lobbystów nie da się łatwo zmierzyć.
— Bardzo rzadko sytuacja jest prosta i np. jakiś podatek zostaje przyjęty lub odrzucony. Trzeba też pamiętać o tym, że procesy legislacyjne w Brukseli są długotrwałe i wielowątkowe, a my mimo wszystko nie mamy takiej siły przebicia, jak międzynarodowe korporacje z biurami w stolicach wszystkich ważnych krajów europejskich — mówi Chris Sherwood.