Pomaganie dzieciom to sens mojego życia

Marta Maj
opublikowano: 2023-04-07 13:30

Fundacja Liga Superbohaterów powstała w 2012 r. w Szczecinie. Jej członkowie przebierają się za postaci z filmów, bajek, komiksów i odwiedzają ciężko chore dzieci. Takich wizyt – które nazywają misjami – odbyli już kilkaset. Starają się też stworzyć miejsce do prowadzenia warsztatów dla rodzin zmagających się z chorobą onkologiczną dziecka.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Za maską:
Za maską:
Fundacja Liga Superbohaterów liczy 15 członków, z czego sześcioro aktywnie bierze udział w misjach. Wykonują różne zawody – jest między nimi żołnierz WOT, testerka oprogramowania, doradca techniczny, prawnik i trener personalny.
Dulny Foto

Większość dzieci ma ulubioną postać z bajki czy filmu. Ubierają się w kolorowe stroje swoich bohaterów i liczą na to, że kiedyś się z nimi spotkają. Mają na to całe dzieciństwo. Są jednak dzieci, które dużą część życia spędzają w szpitalach. To właśnie do nich członkowie Fundacji Liga Superbohaterów przychodzą w odwiedziny. Na dziecięcych oddziałach szpitalnych można spotkać Spidermana, Batmana, Supergirl, świnkę Peppę czy Lorda Vadera bawiących się z maluchami.

– Na pierwszą wizytę namówił mnie znajomy. Będąc w szpitalu, zauważył, że mali pacjenci są fanami superbohaterów. Noszą skarpetki i piżamy z ich podobiznami. Uznałem to za dobry pomysł. W 2012 r. jeden ze szczecińskich lekarzy pomógł mi zorganizować pierwsze spotkanie. Odtąd moje życie oscyluje wokół odwiedzin u chorych dzieci. To mój sens, motywacja i zajęcie, bez którego nie wyobrażam sobie życia – mówi Tomasz Gierwiatowski, założyciel Fundacji Liga Superbohaterów.

Dawno, dawno temu…

W całej Polsce:
W całej Polsce:
Członkowie fundacji odwiedzili w szpitalach już kilkanaście tysięcy dzieci, m.in. na oddziałach onkologii, hematologii, chemioterapii czy gastroenterologii.
Dulny Foto

Organizacja działa od 11 lat, jednak dopiero w 2016 r. została oficjalnie zarejestrowana jako fundacja. Jej założyciel już w dzieciństwie przebierał się na bale karnawałowe czy konkursy – najczęściej był Batmanem albo Spidermanem. Jako dorosły brał udział w niecodziennych wydarzeniach, np. Zjeździe na byle czym, ale zawsze w przebraniu. Mówi, że zamiłowanie do komiksowych postaci przekuł w coś pięknego – pomaganie dzieciom. Odwiedziny przy szpitalnych łóżkach nazywa misjami i choć początkowo bywał na nich sam, szybko znalazł kolejne osoby chcące poświęcić czas małym pacjentom.

Od początku działalności członkowie fundacji odwiedzili w szpitalach w wielu miastach Polski kilkanaście tysięcy dzieci, m.in. na oddziałach onkologii, hematologii, chemioterapii czy gastroenterologii. Brali udział w balach charytatywnych, festynach i zbiórkach. Ponadto kilkakrotnie oddawali krew dla potrzebujących i odwiedzali terminalnie chore dzieci w domach. Współpracowali także z fundacją Mam Marzenie przy spełnianiu próśb małych podopiecznych.

– Gdy przychodzimy na oddział, sala wypełnia się śmiechem. Dzieci się cieszą, chcą sobie robić z nami zdjęcia, a rodzice mają łzy w oczach. Czasami wręcz udaje nam się sprawić, by dziecko bez problemu poszło na badania albo zjadło obiad, którego przed naszym przyjściem nie ruszało. Wszystkie nasze postaci są lubiane, nawet mroczny Lord Vader. Wielokrotnie byliśmy w szoku, że dzieciaki nas się nie boją – mówi Tomasz Gierwiatowski.

Niosą uśmiech:
Niosą uśmiech:
Najczęściej to fundacja wyszukuje miejsca, które superbohaterowie chcą odwiedzić. Kontaktuje się z rzecznikami prasowymi szpitali lub ordynatorami i rozmawia o swoim przedsięwzięciu. Ale coraz częściej zdarza się, że ludzie lub organizacje same znajdują Ligę Superbohaterów.
Dulny Foto

Fundacja bierze pod swoje skrzydła wszystkie dzieci na oddziałach. Z niektórymi – jeśli np. co miesiąc przyjmują chemioterapię czy przechodzą badania, jej członkowie spotykają się częściej, z innymi rzadziej lub tylko raz.

– Najczęściej sami wyszukujemy miejsca, w które chcemy jechać. Kontaktujemy się z rzecznikami prasowymi szpitali lub ordynatorami i rozmawiamy o naszym przedsięwzięciu. Ale coraz częściej zdarza się, że to ludzie lub organizacje nas znajdują. Na pierwszą wizytę w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zaprosiła nas Fundacja For Life. Zasponsorowali nasz nocleg i dojazd. Na niedawną misję ściągnęły nas do Bydgoszczy mamy małych pacjentów. Są też sytuacje, kiedy rodzice dziecka terminalnie chorego dzwonią i proszą o wizytę domową. Zazwyczaj są to już jego ostatnie dni czy godziny. Na takie misje też jeździmy – zaznacza założyciel fundacji.

Trudne wizyty

Powiew nadziei:
Powiew nadziei:
Na dziecięcych oddziałach szpitalnych można spotkać Spidermana, Batmana, Supergirl, świnkę Peppę czy Lorda Vadera bawiących się z maluchami. Gdy przychodzą, sala wypełnia się śmiechem. Dzieci się cieszą, chcą sobie robić z nimi zdjęcia, a rodzice mają łzy w oczach.
Dulny Foto

Tomasz Gierwiatowski uważa, że takie spotkania są zarówno niezwykłe i pozytywne, jak i obciążające. Członkowie organizacji wracają po misjach do codziennych zajęć, jednak większość wizyt pozostaje w ich pamięci. Jemu też wiele historii utkwiło głęboko w sercu.

Jedną z nich jest wizyta u pięcioletniej Marty z Kwidzyna. Dziewczynka chorowała na glejaka mózgu, jej stan był bardzo ciężki. Lekarze dawali jej siedem miesięcy życia, a ona żyła z chorobą już rok i dwa miesiące.

– Odwiedziliśmy Martusię w domu. Ja przebrałem się za Spidermana, kolega za Batmana. Tańczyłem z nią za rączkę, a Batman grał nam na gitarze. Po tym spotkaniu jeszcze jakiś czas utrzymywałem kontakt z rodzicami Marty. Podczas pewnej misji zadzwoniłem do niej i powiedziałem, że jadę do dzieci, ale bardzo chce mi się spać. Wtedy dziewczynka odpowiedziała mi: „Nie zaśnij na misji”. W kwietniu 2018 r. Marta niestety zmarła, ale jej słowa nadal mi przyświecają – mówi założyciel fundacji.

Wspomina także pięcioletniego Sebastiana, który odszedł w lutym 2023 r. Poznali się na oddziale onkologii i hematologii w Szczecinie. Pierwsze spotkanie było nietypowe.

– Razem z resztą ekipy wyszliśmy już ze szpitala i przebieraliśmy się przy samochodzie. Nagle widzimy biegnącą pielęgniarkę, która mówi, że jeden z chłopców nie spotkał się z nami, bo był na badaniach, a teraz bardzo płacze. Oczywiście wróciliśmy. Mieliśmy na sobie same mroczne stroje: Kylo Ren, Lord Vader, Batman. Ale gdy Sebastian nas zobaczył, wyciągnął do mnie ręce. Przytuliłem go i tak nawiązał się kontakt między nami. Powiedział, że: „Batman wcale nie jest straszny, on jest bohaterem” – opowiada Tomasz Gierwiatowski.

Superbohater też potrzebuje pomocy

Misja:
Misja:
W 2012 r. jeden ze szczecińskich lekarzy pomógł mi zorganizować pierwsze spotkanie. Odtąd moje życie oscyluje wokół odwiedzin u chorych dzieci. To mój sens, motywacja i zajęcie, bez którego nie wyobrażam sobie życia – mówi Tomasz Gierwiatowski, założyciel Fundacji Liga Superbohaterów.
Dulny Foto

Fundacja liczy 15 członków, z czego sześcioro aktywnie bierze udział w misjach. Wykonują różne zawody – jest między nimi żołnierz WOT, testerka oprogramowania, doradca techniczny, prawnik i trener personalny. Nosząc stroje superbohaterów, odgrywają role i poznają różne historie, ale muszą umieć oddzielać to, co widzą i przeżywają na misjach, od swojej prywatnej strefy. Nie z każdą sytuacją są w stanie samodzielnie sobie poradzić – Tomasz Gierwiatowski od listopada 2022 r. korzysta z pomocy psychologa specjalizującego się w pracy z pacjentem onkologicznym.

– Uświadomiłem sobie problem, kiedy kończyła się radioterapia jednego z dzieci. Lekarze położyli chłopca na stole i założyli mu maskę z siatki do przytrzymywania głowy w jednym położeniu. Nagle w mojej świadomości pojawiły się obrazy nieżyjącej Marty poddawanej temu samemu badaniu. Poczułem, jakby przygniótł mnie ogromny ciężar, a moje gardło ściskało kilka rąk naraz. Wiedziałem, że jeśli chcę nadal pomagać dzieciom, to sam muszę sięgnąć po pomoc – mówi założyciel fundacji.

Wsparcie:
Wsparcie:
Wolontariusze fundacji odwiedzają nie tylko dzieci, ale również ich rodziny, pomagając im odzyskać nadzieję na lepsze jutro.
Dulny Foto

Liga Superbohaterów chce zapewnić wszystkim swoim członkom profesjonalną pomoc psychoterapeuty – ale nie tylko. Tomasz Gierwiatowski dąży do tego, by wszyscy członkowie fundacji byli w niej zatrudnieni. Uważa, że organizacja rozkwitnie dopiero, gdy każdy będzie mógł zaangażować się w nią na sto procent. Na razie większość członków Ligi na działalność w niej poświęca czas wolny.

Bolączki i plany

Wyczekiwane wizyty:
Wyczekiwane wizyty:
Odwiedziny superbohaterów są dla małych pacjentów magiczną i motywującą przygodą w czasie ich długiego i smutnego pobytu w szpitalach.
Dulny Foto

Przygotowanie psychiczne i radzenie sobie z trudnymi sytuacjami to nie jedyne wyzwania stojące przed superbohaterami. Założyciel fundacji na drugim miejscu stawia pieniądze, o które przez wiele lat bał się prosić sponsorów. Zrozumiał jednak, że funkcjonowanie organizacji wiąże się wydatkami: dojazdem, noclegiem, jedzeniem, usługami księgowej. Nie da się planować działań fundacji bez pieniędzy.

– Od października 2021 r. wynajmujemy lokal od władz Szczecina. Jest ogromny i wciąż go remontujemy. Docelowo chcemy prowadzić w nim zajęcia i warsztaty dla dzieci chorujących onkologicznie, ale też dla ich rodziców i absolwentów, czyli dzieci, które pokonały chorobę. Mamy nadzieję, że najbliższe lata nam na to pozwolą – konkluduje Tomasz Gierwiatowski.