Dlatego czystą abstrakcją są najnowsze konstytucyjne plany kanap politycznych. Na 3 maja tzw. kongresy ustrojowe zapowiedziały partie sytuujące się poniżej progu do Sejmu, czyli Solidarna Polska i Ruch Palikota. Co ciekawe, obie mają przeciwstawne pomysły wyeliminowania z Konstytucji RP sprzeczności między ustrojem parlamentarno-gabinetowym a domieszką prezydencką. Palikot proponuje ustrój kanclerski na wzór niemiecki, w którym lokator pałacu prezydenckiego staje się wyłącznie strażnikiem żyrandola. SP wręcz przeciwnie — preferuje silny model prezydencki na wzór amerykański czy francuski.
W polskich realiach i jedna, i druga idea to mrzonki. Interesy głównych sił są tak zblokowane, a zarazem przemieszane, że o ustrojowej zmianie nie ma mowy. Na przykład jednomandatowe okręgi do Sejmu są obiektywnym interesem największych partii i powinny zostać zgodnie przeforsowane przez Platformę Obywatelską z Prawem i Sprawiedliwością. Co oczywiście jest wykluczone, abstrahując nawet od okoliczności, że większy koalicjant zdradziłby Polskie Stronnictwo Ludowe. Razem z ludowcami zszedłby ze sceny także Sojusz Lewicy Demokratycznej. Na tym przykładzie najlepiej widać, że Konstytucja RP, która w jednych szczegółach napisana została doskonale, a w innych fatalnie — co do generaliów pozostaje nietykalna.