Portugalia to kolejny kraj na czarnej liście inwestorów

Joanna Pluta
opublikowano: 2010-11-25 00:00

Po przyznaniu pomocy finansowej dla Grecji oraz Irlandii, inwestorzy na europejskim rynku nie ustają w spekulacjach, która ze słabszych gospodarek Eurolandu podzieli ich losy. Wiele mówi się o tym, że kolejnym krajem, który może zgłosić się po wsparcie jest Portugalia. Warto przyjrzeć się bliżej fundamentom tej gospodarki na tle dwóch pozostałych.

Głównym problemem krajów strefy euro są rosnące deficyty budżetowe. Wysoki deficyt finansów publicznych w połączeniu ze słabym wzrostem gospodarczym powoduje spadek zaufania inwestorów. Jeśli awersja względem danego rynku przekroczy "poziom krytyczny", wówczas mamy do czynienia z wyprzedażą papierów dłużnych kraju, co z kolei powoduje wzrost rynkowych stóp procentowych i ogranicza zdecydowanie możliwości finansowania zewnętrznego. Zbyt gwałtowny odpływ kapitału natomiast może zrodzić obawy o zdolność obsługi zobowiązań, a to z kolei może prowadzić do paniki rynkowej — wtedy pomoc finansowa może okazać się niezbędna.

Można powiedzieć, że wśród trzech wspomnianych na początku gospodarek Irlandia stanowi odrębny przypadek. Do kryzysowej sytuacji w finansach publicznych tego kraju przyczyniły się nie tyle rozdmuchane wydatki budżetowe (choć nie pozostały one bez wpływu), ile wielomiliardowa pomoc dla sektora bankowego. Wydatki na ten cel spowodowały, że deficyt finansów publicznych w bieżącym roku wyniesie aż 32 proc. PKB zamiast 12 proc. W przypadku Grecji natomiast przyczyną obecnych problemów była zbyt luźna polityka budżetowa w okresie przed kryzysem. Doprowadziła ona do wzrostu deficytu finansów publicznych do 13,6 proc. PKB w ubiegłym roku — po wprowadzeniu restrykcji w 2011 r. dziura w budżecie ma wynieść 7,0 proc.

Dla Portugalii natomiast największym problemem nie jest deficyt finansów publicznych (wyniesie on w bieżącym roku 7,3 proc. PKB, a w przyszłym ma zostać ograniczony do 4,6 proc.). Inwestorów niepokoi najwyższy w strefie euro deficyt na rachunku obrotów bieżących (ponad 10 proc. PKB w 2010 r.) oraz rekordowe zadłużenie sektora prywatnego (sięga ono prawie 250 proc. PKB). Należy jednak przyznać, że sektor finansowy tego kraju znajduje się w lepszej kondycji niż w Irlandii, a rynek nieruchomości nie doświadczył pęknięcia bański spekulacyjnej.

Wszystkie trzy wymienione kraje planują wprowadzić albo już wprowadziły szereg restrykcji budżetowych — do najczęściej stosowanych należą podwyżki podatków (zazwyczaj VAT-u albo od dochodów osobistych), a także obniżki płac w sektorze publicznym. Upłynie jednak wiele miesięcy, zanim efekty tych reform będą widoczne. Bardzo możliwe również, że jakkolwiek zdołają one uzdrowić sektor finansów publicznych, to jednocześnie odbiją się negatywnie na wzroście gospodarczym.

Tak naprawdę decyzja o tym, czy Portugalia będzie zmuszona zgłosić się po pomoc do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zależy w głównej mierze od inwestorów i ich oceny zdolności kredytowej tego kraju. Biorąc pod uwagę szybkość oraz nerwowość reakcji inwestorów na pogłoski, o losie Portugalii może zadecydować nie tyle chłodna ocena jej fundamentów, ile szkodliwe plotki ryn- kowe.