Pożądany żak finalista

Rafał FabisiakRafał Fabisiak
opublikowano: 2012-06-04 00:00

Rynek pracy: Czy wygrana w międzynarodowym konkursie przekłada się na zainteresowanie studentem przez pracodawców?

Marcin Pilipczuk, Filip Wolski i Marek Cygan jako „Orły Warszawy” (drużyna Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego) zajęli pierwsze miejsce na Akademickich Mistrzostwach Świata w Programowaniu Zespołowym (ICPC) w 2007 r. w Tokio. Konkurs ten organizuje Association for Computing Machinery pod patronatem firmy IBM.

Co roku przyciąga tysiące drużyn i uwagę przedsiębiorstw z całego świata. Polskie zespoły wygrały w nim w 2007 i 2003 r. Według Marka Cygana, dzisiaj doktora na WMIM, sukcesy w konkursach programistycznych wzmacniają pozycję na rynku pracy.

Finaliści często dostają zaproszenia od firm sponsorujących konkursy na rozmowy w sprawie praktyk lub zatrudnienia.

— Z tego punktu wodzenia to bardzo mocny punkt w CV, który pozwala wyjść przed szereg innych kandydatów — uważa Marek Cygan.

— Po finałach i po wcześniejszych praktykach ofert było dużo. Do dzisiaj, choć coraz rzadziej, bo co dwa-trzy miesiące, odbieram ofertę jakiejś dużej firmy, głównie Google albo Facebooka. Wiedziałem z relacji kolegów, że tak będzie — potwierdza Marcin Pilipczuk.

Ale podkreśla, że to nie tylko efekt zwycięstwa w ICPC. Wcześniej odbył praktyki w firmie NVIDIA w Santa Clara i w Google.

— Działy rekrutacji dużych międzynarodowych firm obserwują konkursy algorytmiczne (ICPC, Topcoder, Imagine Cup i pewnie wiele innych) i kontaktują się z osobami, które wiele razy się przez takie imprezy przewijają. Startowałem też w Topcoderze i w paru mniejszych konkursach i sądzę, że różne firmy kontaktowałysię ze mną nie tylko dzięki ICPC — dodaje Marcin Pilipczuk.

Pracodawcy to lubią

Łukasz Zawitkowski w 2005 r. był członkiem studenckiego zespołu Grom, który zajął drugie miejsce w światowym finale Global Management Challenge (symulacja biznesowa, której uczestnicy wcielają się w role zarządu wirtualnej firmy — w Polsce organizuje ją firma doradcza Bigram).

Studiował fizykę i nie spodziewał się, że to osiągnięcie pomoże mu w karierze, chciał sprawdzić, czy biznes może go wciągnąć.

— Po zajęciu drugiego miejsca w GMC dostaliśmy wiele ofert pracy na stanowiskach menedżerskich m.in. w dużych międzynarodowych firmach. Ale tylko jedna osoba skorzystała z takiej propozycji — opowiada Łukasz Zawitkowski.

Szymon Majewski wraz z zespołem od 2007 r. bierze udział w organizowanym przez Microsoft konkursie Imagine Cup. W kategorii Projektowanie Oprogramowania w 2009 r. w światowym finale byli w najlepszej szóstce. W 2011 r. zajęli trzecie miejsce w kategorii Interoperacyjność.

— Liderzy techniczni w firmach, którzy mnie rekrutowali, znali ten konkurs i to dawało mi dużą przewagę nad innymi kandydatami. Bywało, że w firmach, do których przychodziłem, też już pracowali inni finaliści Imagine Cup. Można uznać, że osoba, która brała udział w tym konkursie, przeszła już wstępną weryfikację — uważa Szymon Majewski.

Dodaje, że wielu uczestników Imagine Cup zakłada jednak własne firmy. — Często namawiają ich do tego przedstawiciele inkubatorów przedsiębiorczości i inwestorzy, którzy przyjeżdżają na „polowanie” na finały krajowe i światowe niczym skauci klubów piłkarskich — tłumaczy Szymon Majewski.

Rachunek zysków

Tak zrobił Marcin Bartoszuk. W 2006 r. zajął trzecie miejsce w krajowym finale Imagine Cup. Startował też w tym turnieju w 2007 i 2008 r. Po konkursie w 2007 r. wraz z jednym z członków zespołu założył firmę informatyczną DevCore.NET.

— Dziś patrzę na takie konkursy także z punktu widzenia pracodawcy. Chętnie zatrudniam ich uczestników. Uczestnictwo w międzynarodowych konkursach świadczy nie tylko o ambicjach, ale daje też wiele umiejętności, znajomość nowych technologii — mówi Marcin Bartoszuk.

Po uzyskaniu doktoratu z fizyki własną firmę AoV (Architects of Value) założył Łukasz Zawitkowski — też ze znajomymi z zespołu. Oferują własną symulację biznesową, która sprawdza umiejętności menedżerów z zarządzania organizacją, zwiększa efektywność zespołów menedżerskich, rozwija kompetencje strategiczne.

Szymon Majewski pracuje w centrum Reaserch and Development Samsunga w Warszawie. I startuje w kolejnych edycjach Imagine Cup.

— Kiedy w ostatniej edycji dostaliśmy się do światowego finału, miałem wyczerpany urlop w firmie. Martwiłem się, że będę miał problemy z wyjazdem, ale przełożony załatwił mi tydzień wolnego — opowiada Szymon Majewski. Mimo wielu ofert z biznesu Marek Cygan i Marcin Pilipczuk zdecydowali się na pracę naukową na UW. Mówią, że daje im więcej swobody i satysfakcji.

Nie każdemu się uda

Ale nie każdemu udział w konkursach pomoże zdobyć interesującą posadę.

— Finaliści wyspecjalizowanych konkursów informatycznych nie muszą się obawiać o pracę w Polsce, a nawet zagranicą. Na ciekawe propozycje mogą liczyć również osoby spoza podium. Jeśli ktoś zajął odległe miejsce, ale program czy rozwiązanie, jakie zaproponował, wpisuje się idealnie w działalność zainteresowanej firmy, może to skutkować ofertą współpracy — mówi Michał Kapinos, szef zespołu IT w firmie Hays.

Podobnie uważa Ewa Tomczak z firmy Diversa Talentor, m.in. rekrutującej menedżerów i specjalistów. Według niej przełożenie konkursu na konkret w postaci propozycji pracy nie jest jednak tak oczywiste.

— Daje „dobre papiery”, ale najlepsze firmy mają zwykle własny system rekrutacji, ustrukturyzowany i kilkuetapowy i takie zwycięstwo to tylko część aktywów kandydata, która o niczym jeszcze nie przesądza — twierdzi Ewa Tomczak.