PAP: Około 150 pracowników przedsiębiorstwa budowlanego Jedynka Wrocławska, strajkujących od półtora miesiąca, ma zdecydować podczas rozpoczętego we wtorek referendum, czy przyjąć warunki odejścia z pracy zaproponowane przez pracodawcę. Wyniki głosowania mają być znane jeszcze w tym dniu.
Pracodawca zaoferował im odprawy - 7.200 zł średnio na
pracownika - oraz zmianę zwolnienia dyscyplinarnego na odejście z pracy za porozumieniem stron. Oferta "jest ostateczna". Jeśli pracownicy odrzucą ją, swych praw będą mogli dochodzić w sądzie pracy.
Tuż przed rozpoczęciem referendum szef zakładowej
"Solidarności" Zbigniew Rudnik przekonywał pracowników, że ich "tak" w referendum zamyka sprawę. Natomiast jeśli zagłosują "nie", będzie można dalej negocjować. Wyjaśnił, że lepszym rozwiązaniem
byłoby podzielenie oferowanych pieniędzy, czyli 1 mln 125 tys. zł na 100 pracowników, którzy odeszliby za porozumieniem stron. W ten sposób "na głowę" przypadłoby po około 10 tys. zł. Obecnie zarząd Jedynki chce, aby z pracy odeszło ponad 150 pracowników.
Przewodniczący dolnośląskiej "Solidarności" Janusz Łaznowski zwrócił natomiast uwagę na fakt, że oprócz kwoty, którą oferuje zarząd, pozostałe punkty umowy są niejasne.
"Wiemy, że możecie dostać po 7.200 zł, ale co potem" - pytał.
Jego zdaniem wciąż nie wiadomo, ilu pracowników miałoby być zwolnionych, na jakich zasadach i kto konkretnie. Nie wiadomo też, jak te pieniądze byłyby przekazane i czy trzeba od nich odprowadzać podatek.
Negocjator Maciej Bobrowicz przekonywał, że nigdy nie ma spraw wygranych w stu procentach.
"Nie będę wam mówił, jak macie głosować, ale proszę, abyście swoją decyzję dobrze przemyśleli" - powiedział.
Przypomniał, że niezależna ekspertyza prawna, wykonana na polecenie wojewody dolnośląskiego, mówi nie tylko o uchybieniach zarządu (wręczenie wypowiedzeń po terminie), ale i uchybieniach strajkujących (strajk jest nielegalny).
Jeden z strajkujących pracowników Ryszard Chomaniec przyznał PAP, że ma dość ciągłych rozmów o warunkach
finansowych.
"Mnie bardziej interesuje, jak miałbym odejść, bo został mi tylko rok do wcześniejszej emerytury" - opowiadał
mężczyzna, który przepracował 36 lat, w tym 21 w Jedynce. "Ja wolałbym kuroniówkę, ale żeby te zwolnienia były grupowe. Wtedy mam prawo do różnych świadczeń. Mnie nie cieszy odejście za porozumieniem stron. O pieniądzach już nie mówię, bo są najmniej ważne" - powiedział.
Konflikt w Jedynce rozpoczął się na początku roku od jednodniowego strajku ponad 140 pracowników, którzy domagali się wypłaty zaległych pensji. Zostali za to na początku marca dyscyplinarnie zwolnieni z pracy i wtedy rozpoczęli okupację siedziby firmy. Po miesiącu zostali usunięci z budynku siłą przez ochroniarzy, których wynajął zarząd firmy.
Jedynka Wrocławska ma spore problemy finansowe. Wciąż zalega z płatnościami. Ma około 6 mln długów u 500 wierzycieli. Jej kierownictwo liczy, że z długów podźwigną firmę wygrane kontrakty na budowę osiedli w Iraku. Tymczasem w obecnej sytuacji w tym kraju, w związku z nasilającymi się atakami na wojska koalicji, realizacja tych kontraktów stoi pod znakiem zapytania.