Produkcja mebli więdnie, handel nimi kwitnie

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-07-14 20:00

Gdy polski przemysł meblarski ma się coraz gorzej, największym sieciom handlującym meblami urosły przychody, a jeszcze bardziej zyski.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak wygląda pierwsza szóstka sieci handlujących meblami w Polsce
  • które z firm poprawiły w zeszłym roku sprzedaż i zyski, a które pogorszyły
  • dlaczego handel meblami rośnie, chociaż produkcja spada
  • czy przemysł meblarski ma szansę utrzymać w tym roku wynik z 2023 r.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Firma B+R Studio, która zajmuje się analizą rynku meblarskiego, kilka lat temu stworzyła listę sieci handlowych, w których Polacy najczęściej kupują meble. W tzw. żelaznej piątce znalazły się IKEA, Agata, Black Red White, Bodzio i Abra. Do tej listy dodaliśmy jeszcze sieć Jysk i podsumowaliśmy dokonania całej szóstki. Wnioski? Większość radzi sobie całkiem dobrze — w ubiegłym roku topowa szóstka zwiększyła sprzedaż, a jeszcze mocniej urosły zyski.

Giganci tańczą

Największym sprzedawcą mebli w Polsce jest IKEA, której przychody w minionym roku obrachunkowym (zakończonym 31 sierpnia) wzrosły o prawie 9 proc., przekraczając 6 mld zł. Firma zanotowała też skok zysku, który urósł o prawie 140 proc. IKEA twierdzi, że to efekt m.in. inwestycji w infrastrukturę magazynowo-logistyczną kanału e-commerce. Sprzedaż online — klientom dostarczono około 2 mln paczek — stanowiła aż 30 proc. całej zeszłorocznej sprzedaży.

Wiceliderem jest sieć Jysk. Jej sprzedaż — jak wynika z danych KRS — w zeszłym roku obrotowym (również zakończył się 31 sierpnia) skurczyła się jednak o ponad 7 proc. i wyniosła 3,14 mld zł. Wyraźnie gorszy niż rok wcześniej był również zysk netto — niespełna 194 mln zł zamiast prawie 270 mln zł.

— Nasze przychody, które raportujemy do KRS, składają się z dwóch części — sprzedaży detalicznej w Polsce i eksportu, który realizujemy przez nasze centrum dystrybucji w Radomsku. Jeszcze niedawno obsługiwało ono prawie wszystkie kraje Europy Środkowej, ale ostatnio podobne centrum powstało w Bułgarii oraz pod Budapesztem. Przejęły one część sprzedaży, która wcześniej była wliczana do eksportu z Polski — wyjaśniał wiosną na łamach PB Piotr Padalak, dyrektor generalny Jysk Polska, zapewniając, że sprzedaż w sklepach sieci wzrosła, a nie spadła.

Piąty bieg

O 2,3-6,4 proc. zwiększyły sprzedaż również Agata, Bodzio i Abra, a ich wyniki netto skoczyły w górę o 15-41 proc. Aleksandra Potoczna z Agaty tłumaczy, że firma utrzymała dodatnią dynamikę sprzedaży m.in. dzięki inwestycjom w nowe obiekty handlowe, optymalizacji różnych procesów i redukcji kosztów. Nie bez znaczenia były również szybka reakcja na zmiany sytuacji rynkowej, powiększanie oferty produktowej oraz rozwój e-commerce.

Cień wielkiej góry

Wyjątkiem wśród topowych sieci jest firma Black Red White (BRW), której przychody skurczyły się w zeszłym roku o prawie o 14 proc. „Spadek sprzedaży dotyczył głównie rynku krajowego — niepewność gospodarcza oraz sytuacja makroekonomiczna w 2023 r., w tym wysoka inflacja, wysoki poziom stóp procentowych skutkujący wzrostem kosztów obsługi zobowiązań finansowych — przełożyły się na odroczenie decyzji zakupowych dotyczących mebli na przyszłość. Tezę tę potwierdzają dane statystyczne GUS, w których kategoria meble (prezentowana wraz z RTV i AGD) jest jedną z kategorii, które w największym stopniu odnotowały regresję w sprzedaży detalicznej rok do roku” — napisał zarząd BRW w sprawozdaniu rocznym.

Producent i dystrybutor mebli z Biłgoraja już w 2022 r. miał ponad 47 mln zł straty netto, a w kolejnym ujemny wynik jeszcze się pogorszył — do prawie 90 mln zł. Zarząd tłumaczy, że wpłynęły na to m.in. wzrost kosztów pracowniczych (w tym płacy minimalnej, która w pierwszej połowie roku wzrosła o ponad 16 proc., a w drugiej o ponad 20 proc.) i wzrost obciążeń publicznoprawnych (koszty podatków i opłat zwiększyły się o 3 proc.).

Łączna sprzedaż całej szóstki w ubiegłym roku urosła o 1 proc. — do blisko 13,6 mld zł, a sumaryczny zysk netto zwiększył się o ponad 30 proc. — do prawie 777 mln zł.

Nie tak miało być

Paradoksalnie polski przemysł meblarski, dostawca asortymentu do wszystkich sieci handlowych z żelaznej szóstki, od dłuższego czasu tkwi w głębokim kryzysie.

— Ta rozbieżność faktycznie jest zastanawiająca. Przypuszczam, że może wynikać stąd, że największe sieci handlujące meblami mają w ofercie także bardzo szeroką gamę innych produktów do wyposażenia wnętrz, m.in. pościel, naczynia, sztućce czy zabawki. Ich rosnące przychody wcale nie muszą więc wynikać ze zwiększającej się sprzedaży mebli — mówi Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM).

Podobnie uważa Marek Hryniewicki, redaktor naczelny magazynu Biznes.meble.pl. Jego zdaniem choć firmy handlowe zazwyczaj nie ujawniają tajników swojej działalności, można przypuszczać, że produkty niemeblarskie odpowiadają za istotną, wynoszącą nawet kilkadziesiąt procent część przychodów.

— W Polsce meblami handluje co najmniej kilka tysięcy, a być może nawet ponad 10 tys. różnych podmiotów, choć oczywiście zdecydowana większość sprzedaży przypada na kilka dużych ogólnopolskich sieci. I o ile w salonach Agaty czy Abry klientów nie brakuje, to w sklepach niesieciowych nie ma ich prawie w ogóle. W efekcie kondycja finansowa rynkowych tuzów jest dziś zupełnie inna niż małych czy nawet średnich podmiotów, które sprzedają meble w detalu — mówi Marek Hryniewicki.

Zdaniem Michała Strzeleckiego już od kilku lat postępuje kurczenie się segmentu mebli ze średniej półki na rzecz segmentu mebli ekonomicznych. Nie można więc wykluczyć, że część asortymentu sprzedawanego przez sieci handlowe to niedrogie meble sprowadzane z Azji, które wypierają rodzimą produkcję.

Czas czekania, czas olśnienia

— Pamiętajmy też, że polski przemysł meblarski bazuje przede wszystkim na eksporcie. W przypadku największych producentów sprzedaż poza Polską to ponad 80 proc., a czasami nawet ponad 90 proc. łącznej sprzedaży. Zła kondycja rodzimych producentów nie wynika więc z tego, że to Polacy nie kupują mebli, ale z tego, że to zagraniczni kontrahenci zamawiają ich w Polsce znacznie mniej — tłumaczy Marek Hryniewicki.

— To przede wszystkim z powodu ograniczenia zakupów w Europie Zachodniej nasza branża jest w złej sytuacji — potwierdza dyrektor biura OIGPM.

W 2023 r. wartość produkcji sprzedanej polskich firm meblarskich spadła o 6 proc. — do 64 mld zł (w 2022 r. wyniosła 68 mld zł). Przedstawiciele OIGPM liczyli na to, że w 2024 r. producentom uda się utrzymać sprzedaż na podobnym poziomie jak rok wcześniej. Teraz jednak szanse na to wydają się iluzoryczne.

— W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku wartość sprzedaży mebli spadła o 6-7 proc., a dodatkowo wakacje, które w naszej branży są czasem zastoju, dopiero się zaczynają. Obawiam się, że od września do końca roku nie uda się nadrobić zaległości z wcześniejszych ośmiu miesięcy i 2024 r. będzie kolejnym rokiem spadku produkcji mebli — podsumowuje Michał Strzelecki.