Oszustwa kredytowe na prawie 200 mln zł, wyrządzenie sieci księgarni Matras, jeszcze kilka lat temu drugiej co do wielkości w kraju, szkód na ponad 90 mln zł i wypranie około 80 mln zł pochodzących z przestępstw – to tylko część zarzutów, jakie usłyszał Jerzy K., były prezes i właściciel Matrasa.
Czternastka oskarżonych
Już niedługo Sąd Okręgowy w Warszawie powinien wyznaczyć termin startu procesu, w którym biznesmen usiądzie na ławie oskarżonych razem z trzynastoma współpracownikami.
- Dowody zgromadzone w wyniku żmudnego śledztwa pozwoliły na oskarżenie 14 osób o liczne przestępstwa popełnione w latach 2011-18, takie jak: oszustwa, działanie na szkodę Matrasa i pranie brudnych pieniędzy. Oskarżonym zarzucono też udział w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na celu popełnianie przestępstw związanych z doprowadzaniem banków oraz kontrahentów spółek kontrolowanych przez Jerzego K. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzanie tych podmiotów w błąd co do zamiaru wywiązania się ze zobowiązań zaciąganych przez sieć kontrolowanych przez niego i osoby z nim współdziałające spółek prawa handlowego, z ukrywaniem majątku spółek przed wierzycielami oraz transferowaniem korzyści majątkowych pochodzących z popełnionych przestępstw. Oskarżeni nie przyznają się do winy – informuje Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadziła śledztwo w tej sprawie.
Dotarliśmy do aktu oskarżenia, który trafił do sądu. Jerzy K. podejrzany jest o popełnienie aż 19 przestępstw. Oprócz kierowania zorganizowaną grupą przestępczą są to: oszustwa, wyłudzanie kredytów, działania na szkodę wierzycieli, w tym faworyzowanie niektórych z nich, pranie brudnych pieniędzy, podrabianie dokumentów, niezgłoszenie na czas wniosków o upadłość Matrasa i kilku innych firm, a także niewydanie ksiąg rachunkowych i innych dokumentów Matrasa zarządcy sądowemu oraz udzielanie mu nieprawdziwych informacji.
Razem z Jerzym K. na ławie oskarżonych usiądzie trzynaście osób (trzy kolejne, wśród nich teść Jerzego K., zmarły, nie doczekawszy procesu). Są to szefowie kontrolowanych przez biznesmena spółek (Ireneusz C., Krzysztof S., Włodzimierz D., Waldemar W., Cezary Z., Stanisław W. i Przemysław P.), jego pracownicy i współpracownicy (Paulina K., Dominika K., Rafał W.) oraz członkowie rad nadzorczych (córka Jerzego K., Karina, Bogdan S. i Krzysztof J.). Wszyscy, oprócz Dominiki K., stoją pod zarzutem udziału w gangu i są podejrzani o popełnienie od jednego do dziewięciu przestępstw.
Wilomilionowe kredyty z SK Banku
Głównym poszkodowanym w sprawie jest SK Bank, kiedyś największy bank spółdzielczy w Polsce, który upadł z wielkim hukiem pod koniec 2015 r. Już w lutym 2016 r. ujawniliśmy w PB, że połowa kredytów SK Banku, aż około 1,4 mld zł, wypłynęła do firm powiązanych z deweloperską spółką Dolcan. W lipcu 2016 r. napisaliśmy, że kolejnym wielkim beneficjentem kredytów spółdzielczego giganta były firmy powiązane z Jerzym K., do których trafiło prawie 250 mln zł. Zdaniem prokuratury zdecydowana większość z tych pożyczek, o wartości prawie 200 mln zł, została wyłudzona.
Śledczy uznali, że oszustw kredytowych dopuściły się osoby działające w imieniu spółek Zarząd Nieruchomości i Vendere Expert (w latach 2012-13 pozyskały odpowiednio 23 mln zł i 10 mln zł) oraz firm Storage, Nowe Powierzchnie i Common Case (w latach 2014-15 trafiło do nich z SK Banku 57,1 mln zł, 91,9 mln zł i 13,8 mln zł). Zgodnie z aktem oskarżenia Jerzy K. „bezpośrednio lub przez relacje biznesowe, w tym powiązania osobowe, wywierał wpływ” i kontrolował działalność wszystkich tych firm.
Zdaniem prokuratury biznesmen i jego współpracownicy, których działaniami kierował, na etapie wniosków kredytowych posługiwali się nierzetelnymi dokumentami, takimi jak zawyżone operaty i wyceny firm, nierzetelne biznesplany i prognozy wyników finansowych z nierealnymi założeniami, fałszywe oświadczenia czy pozorne umowy między firmami, które zawierano specjalnie na potrzeby pozyskania kredytów, a potem ich nie realizowano.
Jerzy K. i inni oskarżeni mieli przy tym wprowadzać SK Bank w błąd co do zamiaru spłaty kolejnych kredytów i faktycznych celów, na jakie były przeznaczane. Według śledczych w rzeczywistości były one rozdysponowywane pod różnymi tytułami, w tym niezgodnie z celami wymienionymi w umowach kredytowych, na konta kolejnych spółek kontrolowanych przez Jerzego K., by ostatecznie trafić do firm, które tym samym stawały się faktycznymi beneficjentami wielomilionowych kredytów, bez konieczności ich spłacania.
Na podstawie historii rachunków bankowych za głównych beneficjentów kredytów prokuratura uznała dwie spółki (akcyjną i z ograniczoną odpowiedzialnością) o nazwie Konsmetal, które zajmowały się produkcją i sprzedażą m.in. kas pancernych oraz sejfów, a także sieć księgarni Matras. Faktycznym beneficjentem milionów z SK Banku był też sam Jerzy K. Na rachunki prywatne biznesmena i prowadzonej przez niego działalności gospodarczej spółki zaciągające kredyty i inne firmy biorące udział w łańcuchu przelewów w latach 2012-17 przelały łącznie ponad 12,8 mln zł.
Jerzy K. to biznesmen, który od lat stara się trzymać z daleka od mediów. Interesy zaczął robić jeszcze w PRL: w 1986 r. założył firmę Konsbud, która na przełomie lat 80. i 90. stała się potentatem w handlu hurtowym, ale już w 1992 r. straciła płynność. Jej spektakularnym upadkiem zajął się Urząd Ochrony Państwa. W rezultacie kilka lat później Jerzy K. został prawomocnie skazany, ale jedynie na karę grzywny, za przekroczenie granic ryzyka gospodarczego, kilka naruszeń prawa dewizowego i, co szczególnie ciekawe w kontekście relacji z SK Bankiem, wykorzystanie kredytów niezgodnie z przeznaczeniem.
Jego wyrok dawno już się zatarł i zgodnie z prawem Jerzy K. jest osobą niekaraną. Po Konsbudzie biznesmen zaangażował się w kilkadziesiąt innych spółek, z których wiele zbankrutowało, zostawiając po sobie długi. Najbardziej znane z nich to: kilka Konsmetali, zajmujących się produkcją i handlem kasami pancernymi i sejfami, giełdowa kiedyś spółka ŁDA Invest, Traffic Club (do 2013 r. największy w kraju salon z książkami, prasą i multimediami) i Matras, do 2017 r. druga co do wielkości polska sieć księgarni.
Matras na sterydach
Większość kredytów z SK Banku, które - zdaniem prokuratury - zostały wyłudzone przez grupę Jerzego K., w taki czy inny sposób była związana z Matrasem. Powiązana z Jerzym K. spółka Nowe Powierzchnie (NP) przejęła sieć księgarni w czerwcu 2014 r. Według ówczesnych ustaleń PB na kupno akcji od poprzednich właścicieli i spłatę udzielonych przez nich Matrasowi pożyczek NP wydały około 40 mln zł.
Skąd spółka z kapitałem 100 tys. zł, opłaconym w ¼, miała tyle pieniędzy? Z kredytu w SK Banku. W maju 2014 r. NP dostały tam, bagatela, 64,2 mln zł, które poszły też na spłatę zobowiązań Matrasa i zakup 56 proc. akcji Traffic Clubu (TC), czyli spółki kontrolowanej przez Jerzego K., która w pierwszej dekadzie XXI wieku prowadziła największy salon z książkami, prasą i multimediami w Polsce.
W 2013 r. TC musiał ten salon zamknąć i zakończył działalność. Mimo to NP i inna z firm powiązanych z Jerzym K., Storage, za 100 proc. akcji TC zdecydowały się zapłacić, bagatela, prawie 11 mln zł. Zakup finansowały kredytami z SK Banku, a sprzedającymi byli… działalność gospodarcza prowadzona przez Jerzego K. (zainkasowała 6,1 mln zł) i jeden z Konsmetali (kolejne 4,87 mln zł). Zdaniem śledczych wartość akcji zadłużonego TC była zawyżona, tak samo jak wtedy, gdy te walory stały się zabezpieczeniem kolejnego z kredytów grupy Jerzego K.
Powołany przez prokuraturę biegły uznał, że zarówno NP, jak i mocno zadłużony Matras, nie miały zdolności kredytowej, ale jednocześnie przyznał, że kredyt na 64,2 mln zł został wykorzystany zgodnie z celami wskazanymi w umowie. Inaczej było z kolejną pożyczką dla NP, z lipca 2015 r., o wartości 28 mln zł. Co prawda pieniądze, zgodnie z planem, poszły na podwyższenie kapitału zakładowego Matrasa, ale później nie zostały wykorzystane na zakup nowych księgarni i remonty istniejących, bo inwestycje te, zdaniem śledczych, wstrzymał Jerzy K. Matras pieniądze wydał głównie na spłatę zobowiązań, a część (ponad 4,3 mln zł) trafiło do innych firm, kontrolowanych przez Jerzego K.
Jak to jednak możliwe, że NP w ogóle dostały kolejny wielomilionowy zastrzyk? Zdecydował o tym m.in. sporządzony na potrzeby uzyskania kredytu operat, który wartość rynkową Matrasa, przejętego rok wcześniej za około 40 mln zł, szacował na… 315 mln zł. Tę wycenę rzeczoznawca oparł na założeniu wynajmu całego Matrasa za 28 mln zł rocznie. Biegły, wynajęty przez prokuraturę, nie miał wątpliwości, że założenie to było irracjonalne, uwzględniając, że w 2014 r. Matras wygenerował zaledwie 3,2 mln zł zysku, czyli prawie dziesięć razy mniej.
Niegospodarność, oszustwo i pranie
Według aktu oskarżenia sieć księgarni jest drugim z największych poszkodowanych w całej sprawie. W latach 2014-17 Jerzy K. i jego współpracownicy mieli wyrządzić Matrasowi szkody na, bagatela, ponad 92,5 mln zł. Wyprowadzając z niego pieniądze do innych firm kontrolowanych przez Jerzego K., uszczuplili też - zdaniem śledczych - zaspokojenie wierzycieli Matrasa: SK Banku, wielu wydawców i innych kontrahentów. Jak pisaliśmy w PB, na lodzie zostało łącznie ponad 1100 firm, a łączna wartość ich niespłaconych wierzytelności wobec Matrasa, to - zgodnie z aktem oskarżenia – „nie mniej niż 124,9 mln zł”.
Osobny zarzut działania na szkodę wierzycieli Matrasa dotyczy ujawnionej przez PB kontrowersyjnej umowy „cash poolingu”, zgodnie z którą pod koniec 2016 r. utargi z placówek zaczęły trafiać nie do kasy sieci księgarni, ale nowo utworzonej spółki Mat Finance (MF). Umożliwiało to spłacanie tylko niektórych wierzycieli Matrasa kosztem pozostałych.
Z działalnością MF wiąże się też kolejny zarzut pod adresem Jerzego K. - oszukania dostawców Matrasa na co najmniej 6,55 mln zł. Taką wartość miały towary, które pod koniec 2016 r. wydawnictwa książkowe wydały Matrasowi, zachęcone m.in. tym, że zapłata za nie została poręczona przez spółkę akcyjną Konsmetal. Zdaniem prokuratury Jerzy K. wprowadził wydawnictwa w błąd, zapewniając je o dobrej kondycji Konsmetalu i jego zdolności do uregulowania długu. A dodatkowo zataił przed dostawcami, że pieniądze ze sprzedaży ich książek zaczęły iść nie do Matrasa, ale do MF.
To, co z tymi (i nie tylko tymi) pieniędzmi zrobił potem MF, prokuratura uznała za ich pranie. Między majem a lipcem 2017 r. z rachunków bankowych MF na konta innych spółek kontrolowanych przez Jerzego K. trafiło łącznie ponad 10,7 mln zł. I tę właśnie kwotę śledczy uznali za korzyści majątkowe związane z popełnieniem tzw. przestępstw bazowych – uszczupleniem zaspokojenia wierzycieli Matrasa i oszukaniem wydawców.
Rozdysponowywanie tych korzyści między kolejne firmy kontrolowane przez Jerzego K. pod postacią wewnętrznych pożyczek, dokonywania zapłaty za fikcyjne towary czy usługi lub regulowania cudzych zobowiązań, według prokuratury, było praniem pieniędzy. A to dlatego, że kolejne transfery utrudniły ustalenie źródła pochodzenia osiągniętych korzyści oraz podmiotów, do których je przelano. Zresztą prania, zdaniem śledczych, było w grupie Jerzego K. dużo więcej. Z aktu oskarżenia wynika, że za pranie uznane zostały też liczne transfery z lat 2014-16, łącznie na prawie 70 mln zł pozyskane wcześniej z SK Banku przez trójkę kredytobiorców: NP, Storage i Common Case.
Oskarżeni odrzucają zarzuty
Z aktu oskarżenia wynika, że Jerzy K. nie przyznaje się do żadnego z 19 przedstawionych mu zarzutów i podważa ustalenia prokuratury. Zaprzecza istnieniu zorganizowanej grupy przestępczej, a także temu, że wprowadzał w błąd SK Bank i nie zamierzał spłacać kredytów. Przekonuje, że biznesplany firm były sprawdzane przez pracowników banku, a kontaktami z nim zajmował się jego współpracownik, już nieżyjący.
Zdaniem Jerzego K. Matras był w stanie wypracować przychody pozwalające na spłatę kredytów, ale sytuacja się zmieniła, gdy rząd wprowadził darmowe podręczniki i zdecydował, że sam zajmie się ich dystrybucją do szkół. Biznesmen zaprzecza też, by oszukał wydawców książek co do sytuacji majątkowej Konsmetalu, i kwestionuje opinię biegłego rewidenta w sprawie daty, od której miał obowiązek złożyć wniosek o upadłość Matrasa (zdaniem biegłego powinien to zrobić już 1 kwietnia 2016 r.). Do winy nie przyznaje się też pozostała trzynastka oskarżonych.