Zdawać by się mogło, że niemal przesądzone od wielu już tygodni bankructwo Grecji i jej wyjście ze strefy euro nie powinny już wzbudzać większych emocji na rynkach, które miały naprawdę dużo czasu do „przełknięcia” tej gorzkiej pigułki i pogodzenie się z „zaklinaną” od miesięcy rzeczywistością.
Jednak na nowo rozgorzałe spekulacje znów doprowadziły do ogromnego wzrostu nerwowości na giełdowych parkietach. Oprócz „greckiej tragedii” w poniedziałek inwestorzy dyskontowali również przegraną partii kanclerz Angeli Merkel w lokalnych wyborach. Nic dziwnego, że na giełdach dominowały złe nastroje od Azji przez Stary Kontynent, na Ameryce kończąc.
Spadkom przewodził przede wszystkim sektor bankowy.
Nie może być jednak inaczej, gdyż to one są największymi wierzycielami prywatnymi Grecji i to one w dużej mierze poniosą konsekwencje bankructwa tego kraju. A że w przyszłości postarają się odbić straty na pozostałych klientach, to już inna sprawa i inna perspektywa.
Spore zniżki kursów stały się udziałem m.in. HSBC, Deutsche Banku i BNP Paribas. Pod presją strony podażowej znalazły się również walory ING Groep. Powodem sięgającej nawet powyżej 5 proc. przeceny była informacja o zbadaniu przez unijnego regulatora udzielonej instytucji pomocy państwowej. Słaby dzień mieli akcjonariusze Nokii, po rekomendacji „sprzedaj” od Societe Generale.