
„PB”: Czy wojna w Ukrainie to rewolucja dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ)?
Jacek Żołnierkiewicz: Z jednej strony jako Polska Grupa Zbrojeniowa nadal robimy swoje, czyli naszym głównym klientem jest Ministerstwo Obrony Narodowej, Polskie Siły Zbrojne, ale oczywiście wojna w Ukrainie ma przełożenie również na nasze funkcjonowanie. Nie jest tajemnicą, że Polska bardzo mocno wsparła Ukrainę militarnie — wielkość pomocy, według informacji z kwietnia, to około 7 mld zł. Ponadto duża część wsparcia, którego udzielają kraje NATO, to produkty naszej grupy. Jeśli chodzi o pomoc wojskową, Polska jest drugim donatorem, zaraz po USA. Są tego konsekwencje, bo to nie są nadwyżki w zdecydowanej większości stanu sił zbrojnych. Jest to sprzęt z wyposażenia sił zbrojnych, czyli konsekwencje będą takie, że będą zwiększone zamówienia dla naszych zakładów.
Czy to, że dostarczamy broń do Ukrainy, oznacza, że za chwilę moce produkcyjne PGZ będą musiały wzrosnąć, skala produkcji również, i to w sposób zupełnie różny od tego, jak to działo się do tej pory?
Tak. Już są pierwsze efekty tego, że tę broń przekazaliśmy, bo wśród niej są również armatohaubice 155 mm Krab, pierwsza partia 18 sztuk wraz z pojazdami towarzyszącymi. Polska podpisała z Ukrainą umowę na dostawę około 50 armatohaubic produkcji Huty Stalowa Wola. Ten kontrakt to zupełna nowość dla polskiej zbrojeniówki, bo chodzi o 3 mld zł i dostawę w ciągu kilkunastu miesięcy. Cały świat zbrojeniowy patrzy na Ukrainę, jak na okno wystawowe, a pozytywne wnioski z użycia tego sprzętu już do nas docierają. Będzie to przepustka do kolejnych zamówień, również do eksportu na innych kierunkach.
Czyli mamy do czynienia z wyraźnym przyspieszeniem produkcji przynajmniej w jednej dziedzinie. W innych też?
Tak, ale pewnych rzeczy nie da się zrobić ad hoc. Zwielokrotniamy produkcję Mesko, czyli naszych zakładów w Skarżysku-Kamiennej. Przede wszystkim chodzi o słynne już przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Piorun, które również zostały dostarczone na Ukrainę. Tu procentują inwestycje. Skarb państwa dokapitalizował rozwój mocy produkcyjnych — chodzi o program Mesko 400, umowę z 2019 r. o dofinansowaniu wysokości 400 mln zł. Teraz to procentuje i w ciągu najbliższych miesięcy zostanie uruchomiona m.in. duża część linii produkcyjnej związana z amunicją mało- i średniokalibrową, jak również zwiększona moc produkcji rakiet.
Mówimy zatem o zmianie ilościowej, a zmiana jakościowa? Czy ta wojna spowodowała, że w PGZ nastąpi jakaś rewolucja?
Pewne rzeczy robimy raczej ewolucyjnie. Przygotowujemy się, wyciągamy wnioski. Zmusiła nas do tego np. pandemia — trzeba było zweryfikować łańcuchy dostaw i przygotować się na braki, na dłuższe dostawy czy dywersyfikację. Nowym elementem była sytuacja na granicy z Białorusią, gdzie też były pewne wyzwania, które zmusiły nas do przeorientowania pewnych obszarów naszej produkcji. To, co teraz dostarczamy, czyli miasteczka kontenerowe, m.in. dla Buczy, dla Kijowa, dla tysięcy uchodźców, jest pokłosiem tego, że wcześniej dostarczaliśmy je na granicę z Białorusią, co było finansowane z Agencji Rezerw Strategicznych.
Poligon to jedno, a prawdziwy bój to zupełnie inna rzeczywistość. Czy wojna w Ukrainie pokazała np., że należy coś ulepszyć w produkcji PGZ?
Każda nowa broń posiada tzw. okres wieku dziecięcego, gdzie nie wszystko można sprawdzić w warunkach poligonowych. Pełnoskalowy konflikt zbrojny natomiast przynosi nowe doświadczenia, które będziemy uwzględniać w naszej produkcji. To jest również wartość dodana — broń jest używana przez Ukraińców, a wnioski, które będą do nas spływały, spowodują to, że kolejne partie i kolejne wersje naszych produktów dla naszego głównego klienta, dla Sił Zbrojnych, będą po prostu lepsze.
Czy jakieś wnioski już państwo wyciągnęli?
Na razie nie możemy o tym mówić. Jesteśmy w kontakcie z partnerami. Generalnie przemysł zbrojeniowy lubi ciszę.
Czy zauważają państwo różnicę w sprawowaniu się sprzętu w Ukrainie?
Nie mamy jeszcze takich sygnałów. Generalnie to jest kanał wojsko-wojsko, my czekamy na takie wnioski z Ministerstwa Obrony Narodowej.
Czy po tym konflikcie albo w jego trakcie pojawi się coś zupełnie nowego w ofercie PGZ?
Rewolucji się nie spodziewamy. Nie ma tak nowych produktów, których byśmy nie znali. Nawet taki hit na skalę międzynarodową, jak tureckie Bayraktary też nie pojawiły się dopiero w warunkach wojennych w Ukrainie, bo chrzest bojowy na szerszą skalę przeszły podczas konfliktu Armenii z Azerbejdżanem. Będziemy raczej ewolucyjnie dostosowywać nasze produkty.
Czy będzie w takim razie polski odpowiednik tureckiego Bayraktara?
Rywalizujemy z Grupą WB, której produkty są również użyte w tym konflikcie. Mamy zaawansowane prace związane chociażby z projektem Orlik czy Wizjer. Bojowe czy poligonowe użycie, czyli sprawdzenie naszych produktów, jeszcze przed nami.
Na koniec pytanie o pieniądze. Czy sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia, oznacza radykalny wzrost przychodów, a być może zysków PGZ?
To trzeba rozpatrywać dwuaspektowo, bo z jednej strony trzymiliardowy kontrakt na dostawę Krabów do Ukrainy zwiastuje duże przychody, ale z drugiej musimy pamiętać, że w wyniku agresji Rosji na Ukrainę nastąpiła zmiana otoczenia geopolitycznego i militarnego. Polskie Siły Zbrojne stoją teraz przed dylematem, czy kupować szybko i za granicą, czy poczekać na krajowy przemysł zbrojeniowy. To nie są łatwe decyzje. Liczymy, że będzie to jakoś wyważone, bo przygotowanie prototypu uzbrojenia to są lata, np. prototyp nowego radaru powstaje w okresie 4-5 lat. Nie da się tego radykalnie przyspieszyć. My natomiast zwiększamy, multiplikujemy nasze zdolności w wybranych obszarach — chodzi o systemy rakietowe, amunicję, oporządzenie i środki ochrony osobistej, ale również sprzęt ciężki. To są obszary, w których diametralnie zwiększamy nasze możliwości i liczymy na zwiększone zamówienia resortu obrony. Padła zapowiedź powołania dwóch nowych dywizji, przybędą więc dwa nowe związki taktyczne — będzie ich nie 4, lecz 6. Nowe dywizje muszą mieć wyposażenie. Liczymy więc na kolejne zamówienia w tradycyjnych naszych obszarach, ale także na sprzęt, który będzie modyfikowany po doświadczeniach ukraińskich.
Rozmawiał Bartłomiej Mayer
Tym razem: „Zbroimy się”
Goście: Mariusz Cielma — „Nowa Technika Wojskowa”, Ireneusz Karaśkiewicz — Forum Okrętowe, dr Agnieszka Rogozińska — Instytut Sobieskiego, Remigiusz Wilk — Grupa WB, Jacek Żołnierkiewicz — Polska Grupa Zbrojeniowa

