Przeskok na drugą stronę barykady

Dorota Czerwińska
opublikowano: 2008-05-19 00:00

Dziennikarze i PR-owcy często się krytykują i zarzucają sobie brak profesjonalizmu. Ale też coraz częściej obie profesje się przenikają.

Dziennikarskie doświadczenie przydaje się w public relations

Dziennikarze i PR-owcy często się krytykują i zarzucają sobie brak profesjonalizmu. Ale też coraz częściej obie profesje się przenikają.

Aleksandra Myczkowska przez 10 lat w dziale ekonomicznym „Rzeczpospolitej” pisała o bankach, instytucjach finansowych i o samorządach. Teraz jest rzecznikiem BGŻ. Twierdzi, że nie zastanawiała się, czy sobie poradzi.

— Przez pierwsze tygodnie musiałam poznać nowe miejsce pracy, ustalić przepływ informacji między działami a mną, zadbać o kontakty z mediami. Ocenę mojej pracy poznam wkrótce z badania ARC Rynek i Opinie, które pokaże wizerunek banku w oczach dziennikarzy — mówi Aleksandra Myczkowska.

Na druga stronę przeszedł też dziennikarz radiowy Przemysław Witkowski, współautor reportażu „Łowcy skór” (dostał za niego amerykańską nagrodę im. Kurta Schorka i polski Grand Press). Od ponad roku prowadzi agencję 3PR.

— Dziennikarstwo śledcze wymaga dobrej kondycji. Zaczęło mi jej brakować. Od kilku lat prowadziłem zajęcia z pisania i redagowania tekstów na podyplomowym studium PR na Uniwersytecie Łódzkim i pójście tą drogą do PR wydawało mi się naturalne — wyjaśnia Przemysław Witkowski.

PR ma zły PR

Także Marek Sokół i Damian Kuraś odeszli z redakcji gospodarczej TVN i stworzyli agencję NewsPR. Portal Proto uznał, że to najciekawszy transfer ze świata mediów do PR. Po roku dołączyła do nich redakcyjna koleżanka Katarzyna Łastowiecka. Każde z nich z innego powodu odeszło z zawodu, ale pomysł na dalszą drogę mieli wspólny. Pierwsze kroki w nowym fachu zaczęli od relacji inwestorskich.

— Naszym pierwszym klientem był Play, potem Vobis i Netia. Teraz lista z miesiąca na miesiąc się wydłuża — mówi Marek Sokół.

Każde z nich uważa, że wiedza i doświadczenie dziennikarskie bardzo przydają się w nowej branży. Dlatego, jak twierdzą, w nowej roli czują się świetnie. Przez lata mieli przecież do czynienia z PR-owcami i mogli się przyjrzeć, na czym polega ta praca.

— Czasem nawet zastanawiam się, jak sobie radzą PR-owcy bez takiego doświadczenia — śmieje się Marek Sokół.

No, właśnie — zdaniem byłych dziennikarzy — różnie.

— PR ma zły PR wśród dziennikarzy, zmęczonych setkami telefonów i e-maili dziennie od namolnych PR-owców, którzy próbują ich zainteresować mało ciekawymi informacjami — uważa Przemysław Witkowski.

Damian Kuraś wspomina, że PR-owcy przywozili do studia prezesów firm z prośbą, aby przeprowadzić z nimi rozmowę. Kiedy padało pytanie, o czym, nie potrafili odpowiedzieć. Jego zdaniem, PR-owcy zbytnio ulegają naciskom firm, które za wszelką cenę chcą się pojawić w mediach.

— Staramy się być blisko nie działów marketingu, ale zarządów spółek, by mieć informacje z pierwszej ręki i sami ocenić ich wagę — twierdzi Damian Kuraś.

Nowa rola i wyzwania

Są jednak krytyczni także wobec siebie. Dlatego poszukali wsparcia doświadczonych PR-owców: Donaty Adamczyk (ostatnio prezes MM Communications) i Zbigniewa Michalskiego (Burston Masteller).

Przemysławowi Witkowskiemu najbardziej brakowało wiedzy o organizacji eventów, więc zatrudnił specjalistę. Ale bardzo pomocne jest też doświadczenie z mediów.

— Mamy zmysł dziennikarski: co jest newsem, jak sprzedać informację i komu — mówi Katarzyna Łastowiecka.

Byli dziennikarze TVN m.in. szkolą zarządy firm z wystąpień publicznych, prowadzą konferencje i spotkania związane z rynkiem kapitałowym.

— Nie ukrywam, że znajomość naszych twarzy pomaga nam w pracy, jednak trzeba podkreślić, że zarządy spółek dla których pracujemy, oceniają nas za pracę na rzecz pozycji rynkowej i wizerunku firm — pokreśla Łastowiecka .

Uważają, że takich transferów będzie więcej, bo PR się rozwija.

— Firmy cenią doświadczenie dziennikarskie połączone ze specjalistyczną wiedzą z jakiejś branży. Bo kto, jak nie były dziennikarz, najlepiej poradzi sobie z pytaniami swoich kolegów i umiejętnie przyciągnie uwagę mediów — komentuje Aleksandra Myczkowska.