Sąd uniewinnił biznesmenów od zarzutu narażenia stoczni na 60 mln zł szkody. Wyrok nie wskrzesi jednak szczecińskiej spółki.
Niewinni — orzekł Sąd Okręgowy w Szczecinie, który wydał wyrok w sprawie menedżerów Stoczni Szczecińskiej Porta Holding. Zostali oskarżeni o narażenie spółki na stratę 60 mln zł.
Sąd stwierdził, że decyzje, które przy budowie holdingu podejmowali oskarżeni — czyli Krzysztof Piotrowski, szef Porty Holding, i jej menedżerowie — Ryszard Kwidziński, Grzegorz Huszcz, Zbigniew Gąsior, Arkadiusz Goj, Marek Tałasiewicz i Andrzej Żarnoch, były zgodne z prawem. Sędzia Paweł Wojtysiak przypomniał, że w okresie restrukturyzacji stoczni ich działania nie budziły zastrzeżeń państwowych agend.
Przez pryzmat całości
— Poprosiliśmy o pisemne uzasadnienie wyroku i po otrzymaniu dokumentów ustosunkujemy się do niego. Nie wykluczamy apelacji — powiedziano nam w biurze prasowym Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu.
Prokuratura kwestionowała realizowane w latach 90. transakcje między spółkami grupy, które miały powodować straty jednych kosztem drugich. Tymczasem menedżerowie i prawnicy podkreślali, że holding był jednolitą grupą kapitałową i rezultat transakcji należy oceniać, patrząc na całość, a nie na poszczególne spółki.
— Musieliśmy także bronić się przed wrogim przejęciem przez koreańskich inwestorów. Banki chciały wyjść z akcjonariatu, a brak działań konsolidacyjnych ze strony ówczesnych rządów spowodował, że do stoczni nie wszedł Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Norwegowie — tak konieczność przeprowadzenia transakcji uzasadniał Krzysztof Piotrowski.
Radość i smutek
Dziś cieszy się z wyroku. Żal mu jednak, że holdingu już nie ma. Menedżerowie przez lata uważali bowiem, że oskarżenie było tylko zasłoną dymną dla przejęcia przez państwo holdingu w 2002 r. Stocznia miała bowiem wówczas problemy finansowe, więc starała się o państwowe gwarancje na 40 mln USD kredytu oraz poręczenia zaliczek armatorskich. Tymczasem przedstawiciele rządu SLD sceptycznie oceniali pomoc prywatnej firmie i mieli zastrzeżenia do zarządzania stocznią przez menedżerów.
Po ich aresztowaniu państwo przejęło holding, który w ekspresowym tempie zbankrutował. Na jego majątku, kosztem publicznych pieniędzy, zbudowano Stocznię Szczecińską Nową. Obecnie trzeba ją prywatyzować. Chętnym jest Złomrex, ale aby wszedł do stoczni, państwo musi pokryć stratę z nierentownych kontraktów.