W kolejnych latach znaczny wpływ na rynek przewozów morskich będzie miała azjatycka, a szczególnie chińska, gospodarka. Oznacza to wzrost przewozów masowych na Pacyfiku, a dla Polskiej Żeglugi Morskiej —większe perspektywy w przewozach... atlantyckich.
— Tworzenie się nowej przemysłowej i wytwórczej bazy, obejmującej Indie i Chiny, wymaga radykalnego przekierunkowania całej światowej żeglugi masowej. Zapotrzebowanie tej części świata (bez Japonii) na surowce masowe ma wzrosnąć z globalnego udziału 21 proc. w 2001 r. do ponad 40 proc. w 2010. W ciągu dekady będziemy mieli do czynienia z zauważalnym przesuwaniem się transportu morskiego ładunków masowych z Atlantyku na Pacyfik — mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora generalnego Polskiej Żeglugi Morskiej.
Wzrost przewozów masowych w dużym stopniu będzie związany ze światowym handlem rudą żelaza i stalą, szczególnie w odniesieniu do Chin i Japonii. Jednocześnie, z powodu wysokich cen ropy naftowej, wzrośnie handel węglem. Już w chwili obecnej duże ilości tego surowca gromadzi Japonia, co związane jest z planowanym zamknięciem do lutego 2003 kilku tamtejszych elektrowni atomowych oraz oczekiwaniem na wyższe cła importowe, jakie zamierza wprowadzić ten kraj w kwietniu 2003 r.
Dzięki popytowi ze strony krajów azjatyckich zwiększy się też zapotrzebowanie na przewóz artykułów rolniczych. Wielu czołowych światowych eksporterów zboża ma puste magazyny, ponieważ ubiegłoroczne zbiory w dużym stopniu zostały zniszczone przez suszę. Cena na ten surowiec na światowych rynkach wzrosła, co powinno spowodować większe zasiewy w tym roku. To z pewnością doprowadzi do wzrostu eksportu w sezonach 2003-2004. Spodziewane jest także spore zapotrzebowanie na przewóz soi, w rezultacie zwiększonego popytu krajów azjatyckich na paszę dla drobiu w celu odtworzenia zapasów zniszczonych podczas ubiegłorocznych powodzi.
Wzrost zapotrzebowania azjatyckich „tygrysów” na przewóz zboża oraz węgla to dobra prognoza na kolejne lata dla armatorów, którzy spodziewając się poprawy rynku już w 2002 roku przystąpili do zlecania budowy nowych statków. W rezultacie, w całym ubiegłym roku zamówiono aż o 40 proc. tonażu więcej niż w 2001. W tym roku tendencja ta utrzyma się, z prawie 20 proc. wzrostem inwestycji stoczniowych w stosunku do 2002 roku.
Popularność większych statków jeszcze do niedawna spowodowana była przez intensywną rywalizację azjatyckich stoczni, które mając puste portfele zamówień zdecydowały się na dużą obniżkę cen. Obecnie doki stoczniowe znów się wypełniły, a ceny dla nowych klientów poszły już w górę.
— Przewiduje się, że w kolejnych latach zauważalny będzie nowy trend w rozwoju tonażu masowców — największe jednostki będą wypierać z rynku statki mniejsze. Przyczyna to: odległości, zwiększający się wolumen i rosnąca koncentracja tras transpacyficznych. Do przyjęcia największych masowców przygotowują się Chiny, adaptując wiele swoich portów — mówi Krzysztof Gogol.
Skoro — w pogoni za ładunkami i spodziewanymi wyższymi stawkami frachtowymi — większość dużego tonażu przeniesie się na Pacyfik, na Atlantyku zrobi się więcej miejsca dla statków, na których swoją działalność opiera PŻM. Jak wynika z ubiegłorocznych statystyk, peżetemowskie masowce zepchnięte zostały nieco z relacji transatlantyckich i częściej zaglądały do portów europejskich i śródziemnomorskich.
— Spowodowane to było nie tylko aktywną obecnością na Atlantyku masowców, które zostały tu przygnane przez wyższe frachty, ale głównie brakiem ładunków zbożowych (kryzys gospodarczy w Argentynie wiosną i susza w USA i Kanadzie — jesienią). Jednak w związku z zapowiadanym zmniejszeniem deficytowego eksportu polskiego węgla, a z drugiej strony, prawdopodobnym ożywieniem handlu zbożem w obu Amerykach, peżetemowskie masowce w 2003 r. znów częściej będą przemierzały Atlantyk — twierdzi Krzysztof Gogol.