PZU zbliża się do słońca i wiatru

opublikowano: 10-10-2021, 20:00

Polacy polubili OZE, a ubezpieczyciele coraz odważniej wchodzą na świeży rynek. Bardziej zielony chce być również państwowy ubezpieczyciel

PZU niedawno wprowadził do oferty majątkowej ekopolisy dla osób indywidualnych oraz małych i średnich firm, a teraz wychodzi z podobną propozycją również do dużego biznesu. W ramach “zielonego” asortymentu chce chronić farmy fotowoltaiczne i wiatrowe przed ryzykiem ognia, uderzenia pioruna, huraganu, gradu, przepięć, kradzieży. Na tym nie koniec: zabezpieczy firmy także przed stratami spowodowanymi awarią lub uszkodzeniem instalacji na farmach, co skutkuje przerwą w produkcji energii i jej dostawach dla kontrahentów. W przypadku przydomowych elektrowni ubezpieczy ryzyko mniejszej niż spodziewana produkcji energii spowodowanej brakiem sprzyjającej pogody.

- Energia z odnawialnych źródeł to nasza przyszłość. Nasze nowe produkty są odpowiedzią na potrzeby szybko rosnącego rynku OZE i są naturalnym etapem rozwoju biznesu PZU - uzasadnia inicjatywę Jakub Stajkowski, dyrektor zarządzający w PZU, odpowiedzialny za klienta korporacyjnego.

Małgorzata Skibińska, dyrektor zarządzająca odpowiedzialna za rozwój produktów w PZU w segmencie klienta indywidualnego i MSP dodaje, że ekooferta jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rozwijającego się rynku OZE i ma zachęcać Polaków do działań na rzecz ochrony środowiska.

Nie tylko PZU próbuje sił na ekologicznym polu. Robią to także inni ubezpieczyciele, m.in. Generali, Warta, Uniqa, Concordia i Wiener. Zwyczajem jest jednak ubezpieczenie instalacji w ramach polis majątkowych, a nie uszytych specjalnie pod OZE.

Odpowiedzialna energia:
Odpowiedzialna energia:
Polskie firmy i użytkownicy indywidualni coraz bardziej doceniają odnawialne źródła energii. Ubezpieczyciele wychodzą im więc naprzeciw. PZU wprowadziło właśnie nową ekoofertę polis.
fot. Wojciech Kryński/Forum
Młody rynek

Boom na instalacje fotowoltaiczne wśród osób indywidualnych zaczął się w ubiegłym roku. Obecnie trend ten napędzają liczne programy dofinansowujące tego typu inwestycje (m.in. Mój Prąd, Czyste Powietrze oraz różne programy wprowadzane przez miasta lub gminy, a dodatkowo coraz więcej banków oferuje preferencyjne kredyty na zakup i montaż urządzeń produkujących taką czystą energię). Z tej możliwości chce skorzystać 76 proc. osób, które planują taki wydatek (czyli prawie 40 proc. ankietowanych) - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie towarzystwa ubezpieczeniowego Wiener w czerwcu tego roku. Warto dodać, że niemal 30 proc. respondentów taką inwestycję już poczyniło - w tym nieco ponad 56 proc. także ubezpieczyło. Większość Polaków preferuje zakup polisy przez agenta (53 proc.), zdecydowanie rzadziej przez stronę internetową (28 proc.) lub porównywarkę (18,6 proc.).

Zgodnie z przyjętym Krajowym planem na rzecz energii i klimatu na lata 2021-30, zakłada się, że do 2030 r. w Polsce energia wyprodukowana z odnawialnych źródeł energii (OZE) będzie stanowić 23 proc. finalnej konsumpcji energii. W ostatnich dwóch latach odnotowano bardzo duży wzrost liczby mikroinstalacji produkujących energię z OZE. W przypadku instalacji fotowoltaicznych jest to wzrost o ponad 300 proc. r/r (do ok. 459 tys. instalacji w 2020 r.), a w przypadku pomp ciepła ponad 65 proc. wzrost r/r (do ok. 56 tys. w 2020 r.).

Ile da się wyciągnąć z OZE

Szacuje się, że energię ze słońca czerpią głównie gospodarstwa domowe, a nie biznes - mowa o proporcjach 99:1. Przydomowe elektrownie ubezpiecza się głównie w ramach polis mieszkaniowych (ekopolisy to młody produkt), co utrudnia kalkulację, ile pieniędzy de facto Polacy wydali ochronę inwestycji OZE. Oprócz instalacji fotowoltaicznych Kowalscy ubezpieczają też pompy ciepła oraz kolektory słoneczne.

Gospodarstwa domowe instalują zwykle panele o łącznej mocy od 4 do 10 kilowatopików (kWp). Według szacunków PZU, klienci ubezpieczają instalację fotowoltaiczną na sumę między 20 a 30 tys. zł, a średnia składka wynosi ok. 200 zł. Do końca tego roku ubezpieczyciel chce sprzedać 11 tys. polis PZU Eko Energia (tak nazywa się produkt przeznaczony dla klientów indywidualnych), a w przyszłym - niemal trzy razy tyle.

Szacunki dotyczące polis dla biznesu również napawają optymizmem.

- Już teraz szacujemy wartość rynku polis OZE na kilkanaście milionów złotych. To oczywiście niewiele, nie więcej niż 10 proc. rynku w przypadku energetyki konwencjonalnej, ale przyrost z roku na rok jest znaczący. Duże farmy fotowoltaiczne wyrastają jak grzyby po deszczu. Wybudowana w tym roku farma fotowoltaiczna w Witnicy o mocy 65 MW, która ma wielkość 80 ha, czyli ponad 110 boisk piłkarskich, tylko przez kilka miesięcy cieszyła się mianem największej w Polsce. Niedawno ukończono budowę jeszcze większej instalacji w Brudzewie o mocy 70 MW, zajmującej aż 100 ha - zauważa ekspert PZU.

W 2020 r. Polska uplasowała się na czwartej pozycji pod względem przyrostu mocy z OZE według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) - za Niemcami, Holandią i Hiszpanią. Najszybciej rośnie segment fotowoltaiki - liczba instalacji wzrosła o 300 proc. r/r według danych Urzędu Regulacji Energetyki (URE).

Nie tylko PZU

Od kilku lat składki “słoneczna” i “wiatrowa” sukcesywnie rosną Wienerowi. Jak zapowiada się obecny rok? Tomasz Szejnoch, który reprezentuje towarzystwo, szacuje, że przypis z polis dotyczących paneli fotowoltaicznych wzrośnie o więcej niż 100 proc., ponieważ w drugiej połowie roku następuje intensyfikacja zawierania umów ubezpieczeń, zarówno nowych, jak i odnawianych. W przypadku energetyki wiatrowej - w związku ze złagodzeniem polityki rządu wobec branży wiatrowej - inwestycje dopiero się ponownie rozkręcają, więc w tym obszarze również spodziewa się większej dynamiki.

Rynek ubezpieczeń OZE obarczony jest sporym ryzykiem. Wynika to z faktu, że dostępne są produkty różnej klasy, bywa że instalacje są montowane przez firmy bez żadnego doświadczenia w branży. Trzeba też pamiętać, że brak wymaganych certyfikatów paneli fotowoltaicznych powoduje zaostrzoną ocenę ryzyka – takie panele można ubezpieczyć, ale za wyższą składkę i raczej nie na dłużej niż rok.

- Wyleczyłem się z poglądu, że chińskie produkty są złe. Stygmatyzacja produktów pochodzących z rynków wschodnich jest krzywdząca. Mają one ogromny potencjał. Zawsze trzeba zwracać uwagę na producenta i jego doświadczenie, a nie tylko na kraj pochodzenia. Przykładowo Chiny kilka lat temu zaczęły eksportować do Europy bardzo wysokiej jakości panele fotowoltaiczne i słoneczne. Są konkurencją dla producentów niemieckich, holenderskich oraz polskich, a UE wprowadziła cła zaporowe, żeby chronić własny rynek - ocenia Tomasz Szejnoch, przedstawiciel Wienera.

Odważny ruch

Zaznacza również, że brak słońca nie jest zdarzeniem losowym a “zakładem z panem Bogiem”, który może skutkować szkodą na całym portfelu klientów, którym towarzystwo ubezpieczeń sprzedało polisę chroniącą od finansowych skutków braku słońca.

― W Wienerze takiej ochrony nie udzielamy, mimo wiedzy, że rynek oferuje tzw. derywaty pogodowe, czyli obietnicę rekompensaty strat wynikłych z innych warunków pogodowych, niż zakładane w studium opłacalności instalacji ― tłumaczy Tomasz Szejnoch.

Szajki tuż za Odrą

W przypadku farm fotowoltaicznych oprócz ognia i innych czynników ryzyka związanych z ich użytkowaniem, istnieje też m.in. ryzyko paserstwa. Na razie w niewielkim stopniu dotyczy to Polski, ale na poważną skalę mierzy się z nim Zachód.

― We Włoszech zorganizowana grupa przestępcza przeprowadziła trzydniową akcję. Pierwszego zhakowała monitoring, drugiego odkręciła panele fotowoltaiczne od konstrukcji, a trzeciego wywiozła je z farmy. W związku z tym, że poszczególne panele nie są oznaczane indywidualnym numerem, znajdują się na celowniku złodziei. Italia nie jest jedynym rynkiem, na którym obserwuje się tego typu zjawiska. W Niemczech równie często dochodzi do kradzieży. Mam nadzieję, że w Polsce nie będzie takich zdarzeń ― mówi ekspert z Wienera.

Obszar łatwopalny

Dodaje, że w przypadku farm gruntowych istnieje ryzyko pożaru, dlatego bardzo ważne jest, aby odpowiednio dbać o teren pod instalacją. Nie ma w tej kwestii wymogów prawnych, a producenci nie zawsze wymagają w instrukcji użytkowania, żeby np. regularnie kosić wyschnięta trawę pod panelami. Dlatego w toku oceny ryzyka Wiener sugeruje takie czynności, budując świadomość ubezpieczonego.

Ekspert też wskazuje, że w przypadku elektrowni fotowoltaicznych na dachach obiektów produkcyjnych, magazynowych lub hodowlanych, najwyższe ryzyko towarzyszy hodowli drobiu z chowem ściółkowym i ogrzewaniem gazowym, gdzie występuje najwyższe ryzyko pożaru.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane