Regres publicznej edukacji to ogromne ryzyko dla dobrobytu Polski

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-09-08 20:00
zaktualizowano: 2024-09-19 07:00

„Weszliśmy w okres drastycznego pogłębienia się nierówności edukacyjnych w Polsce, dotychczas uznawanych raczej za umiarkowane” — to jedna z najważniejszych tez nowej książki trzech polskich ekonomistów na temat nierówności w Polsce. Wybrałem z niej siedem interesujących tez.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ta książka może działać jak kij włożony w mrowisko, chociażby dlatego, że zawiera tak intrygujące postulaty, jak kapitał startowy w wysokości 40 tys. dla wszystkich osiemnastolatków finansowany m.in. znienawidzonym podatkiem spadkowym. Michał Brzeziński, Paweł Bukowski i Jakub Sawulski argumentują w pracy „Nierówności po polsku. Dlaczego trzeba się nimi zająć, jeśli chcemy dobrej przyszłości nad Wisłą”, że doświadczamy w Polsce regresu w równości szans życiowych obywateli i że ten regres w końcu doprowadzi do zatrzymania rozwoju gospodarki.

Nie będę dokonywał streszczenia książki, żeby nie odbierać przyjemności jej czytania, ale przedstawię siedem tez wartych uwagi.

  1. Polska jest krajem o prawie najwyższych nierównościach dochodowych w UE, tuż za Bułgarią i Rumunią. „W ciągu jednego pokolenia Polska przeszła drogę od jednego z najbardziej egalitarnych krajów w Europie do jednego z krajów o najwyższych nierównościach dochodowych”. Ich zdaniem jest to zły proces, ponieważ będzie prowadził do ograniczenia poprawy kapitału ludzkiego kluczowego dla rozwoju. O ile nierówności mogą być korzystne w kraju potrzebującym kapitału fizycznego, ponieważ zamożni oszczędzają więcej i tym samym zapewniają finansowanie inwestycji, o tyle w modelu rozwoju opartym na wiedzy nadmierne nierówności są blokadą wzrostu gospodarczego, ponieważ odcinają od tej akumulacji część społeczeństwa i nie rekompensują tego wyższą akumulacją wśród zamożnych (jeden człowiek może zakumulować dowolną ilość kapitału fizycznego, ale ograniczoną ilość wiedzy).
  2. W Polsce za małą uwagę przywiązujemy do tzw. predystrybucji, czyli wyposażania obywateli w zasoby, które mają pozwolić im na wyrównaną konkurencję na rynku pracy. „W myśleniu o polityce państwa wobec nierówności w Polsce często popełniamy analogiczny błąd jak wielu ekonomistów i publicystów piszących o przyczynach różnic w ich poziomie między USA a państwami Europy. Nadmiernie koncentrujemy się na redystrybucji, a nie doceniamy predystrybucji”. Wśród instrumentów predystrybucji można wymienić m.in. usługi publiczne, narzędzia typu płaca minimalna czy zasady zbiorowych negocjacji warunków pracy.
  3. Wśród instrumentów predystrybucji największe zmartwienie budzi regres publicznej edukacji i wzrost roli edukacji prywatnej, który w naturalny sposób będzie zwiększał nierówności wiedzy i szans. W ciągu 10 lat odsetek uczniów w szkołach prywatnych podwoił się z 2,7 do 5,7 proc., co częściowo wynika z naturalnego bogacenia się społeczeństwa, a częściowo z tego, że publiczne szkoły coraz bardziej odstają na minus pod względem oferty. To z kolei jest funkcją niskich wynagrodzeń nauczycieli w szkołach publicznych (jeżeli podwyżka dla nich w 2024 r. będzie jednorazowa, a wiele na to wskazuje, problem nie zniknie). Innym objawem regresu szans jest wysoki i rosnący odsetek osób korzystających z odpłatnych zajęć dodatkowych, który częściowo wynika z tego, że szkoły nadmiernie polegają na pracy dzieci w domu.
  4. Dużą słabością polskiego systemu predystrybucji jest słaba oferta żłobkowa. Na podstawie badań uczniów w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii wykazano, że większość różnic w umiejętnościach językowych na koniec edukacji podstawowej powstało, gdy dzieci te miały mniej niż pięć lat, a więc zanim w ogóle zaczęły uczęszczać do szkoły”. Tymczasem w Polsce żłobki do osób o niskich dochodach są praktycznie niedostępne.
  5. W Polsce słabo wygląda też system redystrybucji, czyli wyrównywania nierówności dochodowych powstałych na rynku, mimo dużego wysiłku zmiany tego stanu rzeczy po 2015 r. System redystrybucji (przez podatki, składki i transfery pieniężne) zwiększa w Polsce dochody dolnej połowy społeczeństwa w mniejszym stopniu niż w innych krajach naszego regionu i oczywiście wyraźnie mniejszym niż w Europie Zachodniej. Zwiększenie transferów po 2015 r. nie zniwelowało tych różnic.
  6. W Polsce dużo wydajemy na dzieci, ale mało na osoby chore, biedne i poszkodowane przez los w inny sposób. Na transfery rodzinne wydajemy o 1,1 pkt proc. PKB więcej niż inne kraje naszego regionu, ale na transfery związane z chorobami, bezrobociem i innymi wydatkami socjalnymi wydajemy o 0,6 pkt proc. PKB mniej. Ddatkowo wydajemy o 0,7 pkt proc. PKB mniej na zdrowie. Mamy więc system wydatkowy mało sprzyjający redystrybucji w stronę osób o niższych dochodach.
  7. Polska debata o polityce społecznej jest zdominowana przez interesy lobby biznesu. Przejawem tego jest rozpowszechnione przekonanie o drastycznym zwiększeniu podatków przez tzw. Polski Ład. W rzeczywistości klin podatkowy dla przedsiębiorcy z dochodem rzędu 20 tys. zł wzrósł o 3 pkt proc. — z 24 do 27 proc. A i tak jest niższy niż w przypadku osób pracujących na umowę o pracę.

Książka kończy się listą 10 rekomendacji, z których pierwszych pięć jest następujących: 1. Upowszechnienie żłobków, 2. Zapewnienie darmowych i zdrowych obiadów w szkołach, 3. Skokowe i trwałe podniesienie płac nauczycieli, 4. Zapewnienie kapitału startowego dla każdej osoby wchodzącej w dorosłość w wysokości 40-45 tys. 5. Opodatkowanie spadków.

Bez względu na ocenę szczegółowych tez i rekomendacji powinniśmy się zgodzić co do jednego. Walka polityczna w Polsce prowadzi do ogromnego wzrostu wydatków związanych z interesami poszczególnych grup wyborców, które wypłukują wydatki rozwojowe. To trzeba zatrzymać.