Szanse:
1. W Stanach Zjednoczonych realizuje się scenariusz "melt-up" (przyspieszenia zwyżek); wg rynkowego weterana i eksperta od baniek spekulacyjnych J. Granthama, S&P 500 może w trakcie roku osiągnąć pułap 3400-3700 pkt. zanim dojdzie do załamania; wczoraj w tym samym tonie wypowiedział się szef największego na świecie funduszu hedgingowego, miliarder Ray Dalio;
2. USA, w Europie, na rynkach wschodzących i w Polsce rosną zyski spółek;
3. Wyceny akcji na GPW (mierzone np. wskaźnikami P/E) są wyraźnie niższe, niż na szczycie w 2007 r;
4. Mimo hossy nie obserwujemy napływów do funduszy typowo akcyjnych (ta faza dopiero przed nami?).
Czynniki ryzyka:
1. Od miesięcy globalne rynki nie przeżyły korekty z prawdziwego zdarzenia: amerykański S&P; 500 rośnie rekordowo długo bez 5-procentowego „obsunięcia”, a nasz WIG i indeks rynków wschodzących - rekordowo długo bez 10-procentowej korekty (mocna korekta "wisi w powietrzu"?);
2. Wskaźniki koniunktury gospodarczej, takie jak unijny Economic Sentiment Index są w okolicach historycznych szczytów, gdzie stosunek zysku do ryzyka w przypadku akcji był do tej pory zawsze niekorzystny;
3. Banki centralne stopniowo zaostrzają politykę monetarną; wg prognoz "króla obligacji" J. Gundlacha w połowie roku łączne zakupy netto obligacji Rezerwy Federalnej i EBC staną się ujemne, co będzie oznaczało negatywny impuls dla rynków.
