RODZIMI MENEDŻEROWIE SĄ ZBYT MAŁO MOBILNI
Aby potencjalny kandydat zechciał opuścić duży ośrodek, trzeba mu zaproponować dużo większe wyzwania i wyższe uposażenie
Przekonanie dobrego menedżera do pracy poza Warszawą nie jest łatwe. Przyczyną jest wiara, że tylko w stolicy można kontynuować karierę zawodową. Jeśli zdecyduje się wyjechać, każe sobie za to nowemu pracodawcy słono płacić.
Mobilność geograficzna specjalistów zawsze stanowiła w Polsce problem. Wynikał on z braku mieszkań. Dziś wolny rynek usunął tę barierę, ale niechęć do przenosin pozostała. Powodów, aby nie opuszczać Warszawy jest kilka.
Wyścig wizytówek
— Warszawa jest najlepszym miejscem na rozpoczęcie kariery, podobnie jak wszystkie światowe stolice — uważa Wojciech Borsucki, szef warszawskiego Hill International.
W dużym mieście łatwiej robić karierę, to nie ulega wątpliwości.
— W polskim środowisku menedżerskim obowiązuje paradygmat nieustannego awansu i rozwoju zawodowego. Ważne jest to, co widnieje na wizytówce — mówi Rafał Dutkiewicz, partner zarządzający w Ward Howell/Dr Prasuhn & Partner.
Dodaje jeszcze dwa powody, dla których menedżerowie boją się prowincji. Po pierwsze, zepchnięcie na margines własnego kręgu zawodowego i po drugie, obawy, że jakość życia poza stolicą jest znacznie niższa.
Przypadki przenosin z Warszawy są rzadkie. Świadczy o tym fakt, że Rafał Dutkiewicz w ostatnich dwóch latach miał tylko dwa zlecenia na pozawarszawski rynek, raz — znaleźć kogoś na stanowisko we Wrocławiu i raz w Poznaniu.
Jednak podtrzymuje on, że jeśli dobrze się szuka, to można znaleźć odpowiedniego kandydata poza stolicą.
— Niemniej, lokalne pozawarszawskie rynki pracy są mniej rozwinięte, ponieważ jest tam mniej zagranicznych firm i miejscowy management nie ma możliwości nabywania zachodniej kultury pracy — twierdzi Rafał Dutkiewicz.
Wodzić na pokuszenie
Według Joanny Czarnockiej-Tworzyńskiej, dyrektora działu executive search w SMG/KRC Human Resources, o tym, że menedżer chce podjąć pracę poza Warszawą, decyduje kilka czynników. Najważniejszym jest awans i perspektywy dalszego rozwoju.
— Rzadko się zdarza, aby kandydat zaakceptował pozycję identyczną do tej, jaką zajmował dotychczas, nawet jeśli otrzyma wyższe zarobki — zaznacza Joanna Czarnocka-Tworzyńska.
Przenosiny na „prowincję” są do zaakceptowania, jeśli nowa firma jest większa kapitałowo i rynkowo, a kandydata czekają nowe wyzwania, np. zdobywanie rynku, wprowadzanie nowych produktów itp. Drugim ważnym czynnikiem jest pakiet finansowy. W grę wchodzą tu — poza pensją — bonusy, udział w zyskach, opcje zakupu akcji czy „złoty spadochron” itp. Istotne są też warunki przenosin: mieszkanie, pokrycie kosztów dojazdów do rodziny w Warszawie, znalezienie prywatnej szkoły dla dzieci. Ekwiwalentem za oderwanie od środowiska zawodowego są częste zagraniczne wyjazdy na staże, seminaria i szkolenia.
Jagoda Tomaszewska z działu HR ABB Polska zapewnia, że jej firma prowadzi politykę ujednolicania pensji na stanowiskach menedżerskich w ramach koncernu. Pensja menedżera z Warszawy nie różni się od pensji — na analogicznym stanowisku — w jednej z 17 pozastołecznych fabryk ABB Polska. Różnice mogą dotyczyć jedynie dodatkowego pakietu.
Mobilni expaci
Znacznie mobilniejsi od krajowych menedżerów są expaci. Ta grupa menedżerów, obecna na naszym rynku od paru lat, zupełnie inaczej podchodzi do sprawy przenosin. Są już przyzwyczajeni do tego, że macierzyste centrale delegują ich do konkretnych firm, niezależnie od tego, gdzie są położone. Z reguły warunki finansowe, jakie otrzymują, są lepsze od tych, jakimi cieszyli się u siebie.
Według Rafała Dutkiewicza, wielu expatów chce w Polsce pozostać, jednak nie przybywa dla nich miejsc.
— Rynek będzie uzupełniany expatami, ale w mniejszym stopniu niż do tej pory — przekonuje.
Dodaje, że zapotrzebowanie na tę kategorię menedżerów z czasem będzie spadać. Na razie uzupełniają rynek kadr menedżerskich i można ich spotkać nawet w małych miasteczkach, których unikają polscy specjaliści.
Konsultanci firm doradczych przyznają, że niełatwo jest znaleźć kandydata na wyjazd z Warszawy, ale jest już nieliczna grupa menedżerów, która z różnych powodów opuściłaby stolicę.
— Są ludzie, którzy zrobili karierę w Warszawie i chcą wrócić do rodzinnych stron — mówi Joanna Czarnocka-Tworzyńska.
— Wielu menedżerów traktuje Warszawę jako pierwszy niezbędny etap w karierze, ale potem z niej uciekają, często nie wytrzymując tempa — zauważa Wojciech Borsucki.
Jak twierdzi Joanna Czarnocka--Tworzyńska, można rozpocząć karierę poza Warszawą, pod warunkiem, że wystartuje się w dużej ogólnopolskiej firmie, najlepiej zagranicznej.
— Najlepsi, którzy zrobili karierę w Poznaniu czy Gdańsku, nie tęsknią za Warszawą, choć drzwi wielu firm stoją przed nimi otworem — dodaje.
Czasami jednak przyjazd do stolicy jest nieunikniony. Wiele firm przenosi tu swoje siedziby. Zdarza się także, że wymuszają je fuzje i połączenia. Przykładem jest Pekao SA i trzy wchłonięte przez nie pozawarszawskie banki.
Przyszłość dla ruchliwych
— Mobilność naszych menedżerów będzie musiała wzrosnąć. Sądziłem jednak, że zmiana ta następi znacznie szybciej — zauważa Rafał Dutkiewicz.
Powolne tempo, jego zdaniem, wynika z tego, iż warszawski rynek jest nadal nienasycony, i menedżerowie ciągle z łatwością znajdują tu pracę.
— Ten rynek wprawdzie powoli, ale jednak zapełnia się. Dodatkowo zwiększać się będzie zapotrzebowanie na kadry w innych regionach, gdzie powstaje coraz więcej nowych inwestycji. Nie bez znaczenia jest podwyższający się standard życia poza Warszawą — podsumowuje.
ODDECH SZCZURÓW: Ci menedżerowie, którzy opuszczają stolicę, czasem nie wytrzymują też konkurencji, napływających wciąż do stolicy nowych fachowców — jeszcze bardziej niż oni wykształconych i zdeterminowanych do robienia kariery — mówi Wojciech Borsucki z Hill International. fot. TZ
RÓWNANIE POZIOMÓW: W dużych przedsiębiorstwach zatrudniających menedżerów najwyższej klasy różnice w wynagrodzeniach między Warszawą a „prowincją” są bardzo niewielkie — przekonuje Joanna Czarnocka-Tworzyńska, dyrektor działu executive search w SMG/KRC Human Resources. fot. Tomasz Ozdoba