Blogerzy, którzy mają dziennie ponad 3 tys. czytelników muszą się zarejestrować u regulatora mediów i dostosować się do przepisów obowiązujących większych graczy medialnych w kraju. Koncerny internetowe są także zobowiązane do udostępniania władzom informacji o użytkownikach.

BBC cytuje przedstawiciela organizacji walczącej o prawa człowieka, który twierdzi, że rosyjski parlament przegłosował „drakońskie prawo” dla blogerów i mediów internetowych.
- Internet jest ostatnią wyspą wolności słowa w Rosji - mówi Hugh Williamson z Human Rights Watch.
Krytycy postrzegają nowe przepisy jako ostatnie ruchy mające na celu ograniczenie wolności internetu. Chodzi o to, by blogerzy nie byli już anonimowi. Sieci społecznościowe muszą natomiast zachowywać dane na temat użytkowników przez sześć miesięcy. Informacje mają być przechowywane na serwerach znajdujących się na terenie Rosji.
Regulacje zostały przegłosowane przez parlamentarzystów w kwietniu, ale weszły w życie w piątek, czyli w bardzo gorącym dla Władimira Putina czasie. W ostatnich dniach Unia Europejska i Stany Zjednoczone nałożyły na Rosję sankcje gospodarcze w związku z zaangażowaniem tego kraju na Ukrainie. Putin odpowiedział tym samym i też nałożył sankcje na zachodnie państwa.
W Polsce hitem w mediach społecznościowych była w ostatnich dniach akcja #jedzjabłka, którą wymyślił „Puls Biznesu”. Rosyjskie sankcje uderzą szczególnie w polski eksport jabłek, więc użytkownicy Twittera, Facebooka i innych portali zaczęli umieszczać fotografie z jabłkami deklarując, że będą kupować polskie owoce, by zrobić na złość Putinowi. Akcja szybko zyskała międzynarodowy rozgłos.