Z Moskwy odpływa kapitał. Cierpią na tym rynki akcji naszego regionu
Giełda w Rosji od początku lipca straciła 30,45 proc. Może być jeszcze gorzej.
Międzynarodowy kapitał nie lubi rozwiązań siłowych. Przekonali się o tym rosyjscy inwestorzy. Główny indeks moskiewskiej giełdy Russian RTS Indeks stracił w dolarach od początku trzeciego kwartału 30,45 proc.
— Od chwili wybuchu działań wojennych w Gruzji z Rosji odpłynęło od 15 do 20 mld euro — szacuje Ruprecht Polenz, szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu.
Gromy z Kremla
Globalni inwestorzy mają już dość Rosji. I nie chodzi tylko o wtorkowe wystąpienie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który uznał niepodległość dwóch prowincji Gruzji: Osetii Południowej i Abchazji.
— Już wcześniej przez rosyjski parkiet przetoczyła się korekta. Powodem było m.in. zamieszanie wokół producenta stali i węgla — spółki Mechel. Władimir Putin, premier Rosji, miał wątpliwości co do polityki cenowej firmy. Wezwał w tej sprawie prezesa giganta stalowego. Ten się nie stawił. W rewanżu premier wysłał do spółki służby specjalne — przypomina Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
To wtedy kapitał z Rosji trafił na warszawską giełdę. Skorzystały najbardziej płynne banki Pekao i PKO BP. Rosły indeksy również w Turcji.
— Teraz jest inaczej. Kapitał odpływa z całego regionu — dodaje Buczek.
Oliwy do ognia dodają spadki na rynku surowców. Cena baryłki ropy naftowej oscyluje wokoło 118 USD. Jeszcze na początku roku trzeba było płacić 145 USD za baryłkę.
— Jako rynek kojarzony z surowcami, Rosja ucierpiała na spadkach cen ropy i surowców. Pieniądze wycofywane z Rosji mogły być przesuwane na inne rynki, które skorzystają na niższych cenach surowców, spółki finansowe bądź bezpieczne aktywa — wyjaśnia wiceprezes ING TFI Leszek Auda.
Bezpieczeństwo w cenie
Niektórzy analitycy straszą, że możemy obserwować początek długoterminowego konfliktu na linii Rosja — Zachód. Niezależnie od tego, czy mają rację, inwestorzy uciekają z Rosji.
— Kapitał z Rosji wycofuje się w bezpieczniejsze instrumenty. Mamy do czynienia ze wzrostem globalnego ryzyka. Każde zaognienie sytuacji zarówno w sferze politycznej, jak i gospodarczej postrzegane jest jako dodatkowy czynnik ryzyka inwestycyjnego. Gdy sytuacja się uspokoi, raczej nie ma co liczyć na szybki powrót inwestycji do Rosji. Skorzystać na tym mogą inne rynki wschodzące, mniej ryzykowne — przewiduje Marek Świętoń, wiceprezes Ipopema TFI.
Niektóre rynki wschodzące już korzystają na rosyjskich spadkach.
— W Rosji inwestują fundusze określonego ryzyka, czyli regionalne, takie jak BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Zatem duże przesunięcia kapitału występują w obrębie właśnie tych parkietów. Warszawska giełda też cierpi na rosyjskich spadkach. Słychać pogłoski, że Rosja będzie robiła nam trudności w dostawie ropy i gazu. Cały region ma trochę pod górkę — ocenia Tomasz Korab, dyrektor departamentu zarządzania Opera TFI.
Dokąd więc płyną rosyjskie petrodolary?
— Część kapitału trafi do instrumentów bezpiecznych, takich jak złoto czy rynek pieniężny — mówi Grzegorz Mielcarek, członek zarządu Investors TFI.
Gracze rosyjscy też się wystraszyli i zmniejszają ryzyko.
— Lokalni inwestorzy uciekli przez spadkami w nieruchomości i depozyty bankowe. Wolą zostać w Rosji. Ich zdaniem, inne rynki wschodzące są zbyt ryzykowne albo mają za słabe perspektywy wzrostu, wyjątkiem są tylko Chiny — wyjaśnia Grzegorz Świetlik, przedstawiciel Fortis Investment Polska.