Istotnym elementem nagłej kreatywności wicepremiera Waldemara Pawlaka i jego pozycjonowania się na samodzielność wewnątrz rządu rzecz jasna jest nadchodzący kongres PSL.
Zwłaszcza że gospodarcze exposé bis premiera nie będzie przecież produktem koalicyjnym, lecz zbiorem pomysłów Donalda Tuska i jego najbliższych dworaków. Gdy jednak odcedzi się ową otoczkę polityczną, w pomysłach szefa resortu gospodarki odnajdzie się sporo racji.
Niezgoda ministra Jacka Rostowskiego na zmianę zasad rozliczania VAT jest oczywista. Upowszechnienie systemu kasowego uzależniałoby budżet państwa od wypełniania przez podmioty gospodarcze ich umów cywilnoprawnych. VAT jest podstawowym źródłem dochodów budżetu, zatem realne mogłoby stać się zagrożenie płynności finansowej państwa. Ale takie jednostronne rozumowanie pomija okoliczność, że daremnie oczekujący na pieniądze przedsiębiorcy po prostu kredytują przez VAT państwo, składając mu daninę ponad obowiązek podatkowy.
Spór dwóch ministrów ma charakter nie tylko finansowy, ale wręcz filozoficzny. W obecnym stanie prawnym dobro budżetu państwa okazuje się znacznie ważniejsze od dobra uczciwych przedsiębiorców.
Dlatego zdumiewa, że w debacie nad VAT na dalszy plan spychana jest zmiana dużo ważniejsza, która naprawdę zmniejszyłaby plagę zatorów płatniczych.
W całym obrocie gospodarczym bezwzględnie powinna obowiązywać naturalna i oczywista zasada, że warunkiem zwrotu VAT jest uprzednie zapłacenie faktury.
Dzisiaj rosnąca masa firm zwlekających z płatnościami jest bezzasadnie kredytowana zwrotem VAT przez państwo, czyli tak naprawdę przez… firmy daremnie czekające na pieniądze. Przerwanie tego przeklętego kręgu byłoby największym wkładem rządu Donalda Tuska w rozwój polskiej gospodarki. Exposé jeszcze się pisze, zatem…