Rozwód z Chinami będzie bolesny

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2024-12-22 20:00

Rośnie presja chińskiej konkurencji na europejskich producentów motoryzacyjnych. Jednocześnie ograniczenie ekspansji chińskich marek może Staremu Kontynentowi odbić się czkawką.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak rośnie rola chińskich producentów aut na globalnym i europejskim rynku motoryzacyjnym
  • jak ważnym partnerem dla europejskich producentów aut jest rynek chiński
  • jak chińskie marki radzą sobie w Polsce
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W polityce i mediach toczy się intensywny spór o sposoby ograniczenia ekspansji chińskich marek samochodowych w UE. Tymczasem z najnowszej analizy danych Eurostatu wynika, że ograniczanie dotychczasowej współpracy może mieć poważne konsekwencje — w 2022 r. sprzedaż europejskich samochodów i komponentów do krajów pozaunijnych przyniosła UE 78,9 mld EUR dochodów (+54 proc. w porównaniu z 2010 r.).

Chińska dynamika

Największym ich odbiorcą w 2022 r. były Chiny, które odpowiadały za 21 proc. wartości dodanej przemysłu motoryzacyjnego UE (w 2010 r. było to 10 proc.). Chiny wyprzedziły zatem USA — 20 proc. i Wielką Brytanię — 13 proc.

— Z jednej strony eksport do Chin to ogromny potencjał wzrostu i ekspansji na jednym z największych rynków świata, z drugiej intensywny import chińskich samochodów i komponentów do UE zaostrza konkurencję, wpływając na stabilność zatrudnienia. Dla europejskich producentów chcących utrzymać konkurencyjność niezbędne są zarówno inwestycje w innowacje technologiczne, jak też umiejętność zawierania współpracy międzynarodowej i aliansów strategicznych — mówi Konrad Dróżka, wiceprezes TT PSC.

W handlu motoryzacyjnym między krajami UE a resztą świata widać rosnącą rolę Chin jako kluczowego gracza. Choć nominalnie wartość eksportu UE wciąż przewyższa import, dynamika zmian wskazuje, że wkrótce proporcje mogą się zmienić. W 2022 r. wartość dodana generowana przez przemysł motoryzacyjny spoza UE napędzana konsumpcją w Europie wyniosła 34,6 mld EUR. To wzrost o 47 proc. wobec 2015 r. (23,5 mld EUR) i 124 proc. wobec 2010 (15,4 mld EUR).

Największym beneficjentem tego wzrostu stały się Chiny, odpowiadając za 16 proc. wartości i wyprzedzając Japonię — 15 proc. oraz Koreę Płd. — 10 proc. (w 2010 r. ich udział wynosił 9 proc.).

— Tak dynamiczny rozwój podkreśla zmianę roli Chin na globalnej arenie. Dziś to nie tylko dostawcy komponentów, ale także konkurencja dla europejskich koncernów. Z jednej strony współpraca z dalekowschodnimi producentami staje się koniecznością dla europejskiego przemysłu, ale z drugiej Chiny są coraz bardziej obecne na naszym rynku, co stanowi wyzwanie dla lokalnych producentów — mówi Konrad Dróżka.

Europejska kontrofensywa

Europejska motoryzacja cieszy się w Chinach dużym zainteresowaniem, co przekłada się na olbrzymi potencjał zbytu. Potwierdzają to producenci, którzy dostosowują ofertę do preferencji chińskich nabywców. Natomiast wzrost popularności chińskich marek na europejskim rynku stanowi wyzwanie dla lokalnych producentów. Dynamiczny rozwój chińskiej technologii, szczególnie w obszarze napędów elektrycznych i systemów autonomicznych, zmusza europejskie firmy do innowacji.

— Modernizacja i podnoszenie wydajności są dziś kluczowe, a na znaczeniu zyskują inwestycje w technologie. Firmy, które stawiają na innowacje ekologiczne, np. energooszczędne auta, recykling czy oprogramowanie optymalizujące zużycie energii, mogą nie tylko obniżyć koszty produkcji, ale także zyskać w oczach konsumentów i regulatorów. Dodatkowe bodźce dla takich inwestycji to subsydia i ulgi podatkowe — uważa Konrad Dróżka.

Inwestycje to jednak za mało. Branża motoryzacyjna ostrzega, że brak działań ze strony UE może prowadzić do upadku lokalnych producentów i przeniesienia produkcji poza Europę. Malejący popyt na pojazdy elektryczne, wysokie koszty energii i niewystarczająca infrastruktura sprawiają, że transformacja sektora staje się coraz bardziej kosztowna. W obliczu tych wyzwań działania muszą być szybkie i zdecydowane.

— Europa nie może sobie pozwolić na utratę sektora motoryzacyjnego, który przez dziesięciolecia stanowił fundament jej gospodarki. Nie chodzi o zwrot o 180 stopni w kwestii transformacji, ale tak sprawić, by miała szanse zakończyć się sukcesem. To wszystko zależy od działań, które już muszą zostać podjęte — mówi Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

Chodzi m.in. o zmianę w kwestii zakazu sprzedaży nowych aut z silnikami spalinowymi od 2035 r., aby umożliwić konkurencję między różnymi technologiami, które mogą przyczynić się do redukcji emisji (hybrydy, e-paliwa i biopaliwa). Istotny jest też rozwój stacji ładowania oraz paliw alternatywnych, a także inwestycje w badania i rozwój, szczególnie w technologie takie jak sztuczna inteligencja, autonomiczne pojazdy czy nowe paliwa.

— Wysokie koszty generuje nadmiernie skomplikowany system regulacji. Trzeba go uprościć i przyspieszyć procesy legislacyjne. Stawką są nie tylko miejsca pracy i gospodarcza stabilność, ale również rola Europy jako globalnego lidera w zrównoważonej mobilności — twierdzi Tomasz Bęben.

Chińczycy w Polsce

Na koniec września 2024 r. w Polsce funkcjonowało 96 salonów reprezentujących chińskie marki (76 proc. kontroluje sześć największych grup dilerskich). Do końca 2025 r. ich liczba ma wzrosnąć do 170. W Polsce można już kupić auta takich chińskich marek jak: MG, Baic, Maxus, Omoda czy Jaecoo i BYD. Z badań Związku Dilerów Polskich wynika, że aż 60 proc. potencjalnych klientów rozważa zakup chińskiego auta. Na razie najlepiej radzi sobie MG. Między styczniem a końcem listopada zarejestrowano blisko 5,9 tys. aut tej marki, co plasuje ją na 22. miejscu najpopularniejszych aut nad Wisłą (za Citroenem — 7,7 tys.). Łącznie w tym czasie zarejestrowano prawie 9 tys. osobowych i dostawczych aut chińskich marek, co stanowi 1,6 proc. całej sprzedaży.