Ruchy wojsk na granicy Iraku wywołały zwyżkę w Eurolandzie

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2003-03-20 00:00

Podczas wczorajszej sesji w USA przez bardzo długi czas indeksy nie mogły znaleźć kierunku i krążyły wokół wczorajszego zamknięcia. Psuło nastroje to, że na rynek dotarły złe informacje ze spółek TMT. Po wtorkowej sesji wyniki kwartalne podała Oracle. Były zgodne z prognozami, a jeśli chodzi o zysk netto to nawet lepsze, ale inwestorom nie spodobało się to, że przychody były w dolej granicy oczekiwań i kurs spadał. Ostrzeżenie dał również Microchip Technology. Widać było jednak, że podaż była niezdecydowana, co mogło się skończyć tylko jednym – kolejnym wzrostem.

Wczoraj był kolejny, krytyczny dzień, bo już w nocy, po lub nawet przed przemówieniem Busha, na które inwestorzy tez czekali, mógł rozpocząć się atak na Irak. Podobno teraz w Iraku są bezksiężycowe noce, co sprzyja uderzeniu lotnictwa. Rynkiem rządzi wyłącznie psychologia, a ona każe kupować akcje skoro w czasie wojny ma trwać hossa. Tyle, że ta zwyżka już nastąpiła, więc najmniejsze problemy wywołają spadki indeksów, a o tym inwestorzy nie chcą pamiętać. Nadal trwała alokacja kapitałów z obligacji w akcje, taniała ropa i wzmacniał się dolar. Wszyscy są tak jednomyślni, że ogarnia mnie niepokój. Taka jednomyślność najczęściej się źle kończy.

Euroland zachował się tym razem bardzo logicznie, ale tylko na początku sesji. Indeksy po godzinie ustabilizowały się w okolicach wtorkowego zamknięcia. Szybko zaczęły jednak wzrastać po informacji, że siły USA i jego aliantów weszły do strefy zdemilitaryzowanej między Kuwejtem a Irakiem. Skoro wojna ma przynieść hossę to indeksy rosną – to takie samo rozumowanie jak w USA. Trochę to nieostrożne, ale zrozumiałe. Nasz rynek wyglądał słabo i nie podążał za Eurolandem. Może po prostu zarządzający funduszami okazali więcej rozsądku. Popyt był wyraźnie obecny, ale tylko kontrolował sytuację. Gwiazdą był Softbank, a bardzo martwiło zachowanie sektora bankowego.

Dzisiaj rynek dostanie nieco danych makro, ale zakładam, że dobre dane będą działały na korzyść byków, a złe będą lekceważone. O 14.30 dowiemy się ile w zeszłym tygodniu przybyło bezrobotnych (prognoza to 415 tys.). O 16.00 na rynek dotrze raport o indeksie wskaźników wyprzedzających koniunkturę w lutym. Prognoza mówi o spadku o 0,4 proc. Ale co by się stało, gdyby LEI spadł np. o 0,8 proc.? Nic, bo inwestorzy stwierdziliby, że po wojnie będzie lepiej. A gdyby był lepszy od prognoz? To indeksy wzrosłyby, według zasady: jeszcze wojna się nie rozpoczęła a już było lepiej. Podobnie będzie z indeksem aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii (o 18.00). Prognoza mówi o spadku do minus 1 pkt.

U nas wczoraj został podany raport o dynamice produkcji przemysłowej w lutym (była zgodna z prognozami), ale to i tak będzie miało dzisiaj najmniejszego znaczenie. Jeśli wojna będzie przebiegała tak jak życzą sobie Amerykanie, a Unia Europejska nie zasygnalizuje, że ma zamiar przesunąć datę podpisania Traktatu Akcesyjnego to i u nas rozpocznie się hossa. Już wczoraj Komisja Europejska zaakceptowała uchwałę zezwalającą na rozszerzenie Unii, która ma być głosowana na początku kwietnia w Parlamencie Europejskim. Nie wiadomo jednak, jakie będą nastroje na początku kwietnia, jeśli wojna będzie nadal trwała, a trzeba pamiętać, że postawa Polski wobec sprawy Iraku została w Komisji mocno skrytykowana.

Dzisiaj rozpoczyna się szczyt UE, a wkrótce rozpocznie się wojna z Irakiem - to ciągle są elementy niepewności. Na szczęście dla rynku znikło zagrożenie odrzuceniem przez rząd programu ministra Grzegorza Kołodki. Został wstępnie zaakceptowany, a za miesiąc, po konsultacjach dyskusja będzie trwała. Przynajmniej chwilowo nie czeka nas dymisja ministra finansów. Przebieg dzisiejszej sesji będzie zależał od tego czy rozpoczęła się wojna z Irakiem i od reakcji giełd europejskich. Jeśli wojna się nie rozpoczęła to możemy nadal dreptać w miejscu.