O ostatecznym sukcesie IPO nie decydują kursy zamknięcia na pierwszych sesjach po debiucie - uczula Frank Rahmani, cytowany przez agencje Bloomberg partner w spółce Sidley Austin, która zajmowała się ofertą Klaviyo. To jeden z podmiotów, który zebrał w ostatnim czasie pieniądze inwestorów Cena akcji utrzymuje się akurat w pobliżu tej z IPO, czego nie można powiedzieć o notowaniach Arm Holding i Instacartu, których walory od najwyżej wartości po debiucie spadły o - odpowiednio - 18 i 10 proc. Stało się tak mimo tego, że chętnych na ich akcje w IPO nie brakowało. Warta 5,3 mld USD oferta firmy Arm Holdings, działającej w branży półprzewodników, zakończyła się 12-krotną nadsubskrypcją, Chętnych na Instacart było 23 razy więcej niż warta była dostępna pula, a na Klaviyo - 30 razy więcej.
– Obecne notowania tych spółek są dalekie od oczekiwań, ale nie ma to nic wspólnego z jakością księgi popytu. Wszyscy czują się naprawdę podbudowani tym, co zaobserwowano w IPO - komentuje Matthew Wolfe, analityk z Piper Sandler.
Agencja Bloomberg przypomina, że rynek pierwszych ofert publicznych zamykał się jako pierwszy i odżywał jako ostatni w czasach pogorszenia koniunktury giełdowej. Wartość IPO jest więc daleka od rekordowej z lat 2020-2021. Niemniej jednak we wrześniu można było dostrzec oznaki przełomu, a firmy nie boją się sięgać po kapitał z rynku akcji, który jest obecnie tańszy niż zaciągnięcie długu.
W kolejce na Wall Street ustawiły się już m.in. producent obuwia Birkenstock oraz Rubrik, start-up wspierany przez Microsoft. Do planu debiutu wróciła też firma BrightSpring Health Services, która w ubiegłym roku przesunęła ofertę, Jeśli inwestorzy dopiszą, będzie to pierwsze w tym roku IPO spółki z sektora ochrony zdrowia.
Na GPW do tematu oferty publicznej wrócił Murapol. Ani w tym, ani w zeszłym roku na rodzimej giełdzie nie powiodło się żadne IPO.