W grudniu ze wschodzących rynków akcji odpłynęły zagraniczne kapitały na kwotę 0,7 mld USD, podczas gdy z rynków obligacji wycofano 2,7 mld USD. To oznacza, że odpływy nie były tak nasilone jak bezpośrednio po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA (w listopadzie z rynków wschodzących wycofano razem 27 mld USD). Jednak cały rok zamknął się napływami sięgającymi zaledwie 28 mld USD, co oznacza najniższe saldo od 2008 r., wynika z danych Institute of International Finance.
„Patrząc na te liczby można dojść do wniosku, że 2016 r. był dla ryzykownych aktywów fatalny. Należy jednak zauważyć, jak duży wpływ na podejście inwestorów do nich miały wybory prezydenckie w USA” – zauważa Piotr Matys, strateg walutowy na rynki wschodzące w Rabobanku.
Aż do wyborów, nawet mimo częściowej realizacji zysków na rynkach wschodzących, napływy netto wciąż przewyższały poziom z poprzedniego roku, wyjaśnia specjalista. Jego zdaniem sygnałem pewnej poprawy nastawienia do rynków wschodzących jest przełamanie przez indeks MSCI EM linii trendu spadkowego z ostatnich trzech miesięcy (aby mieć szansę na powrót do ubiegłorocznego szczytu indeks powinien jeszcze przełamać strefę oporu w okolicach 880 punktów). Jednak szybki powrót rynków wschodzących do łask globalnych inwestorów uniemożliwić może niepewność co do kierunku, jaki w polityce gospodarczej obierze Donald Trump.
„Jeśli administracja Donalda Trumpa zrezygnuje z nakładania barier, które byłyby szkodliwe dla globalnego handlu i sprawnie rozpocznie znaczące programy stymulacyjne, będziemy mogli lepiej ocenić perspektywy wybranych aktywów z rynków wschodzących” – zapowiada Piotr Matys.
Notowania indeksu MSCI EM w ostatnich 6 miesiącach z zaznaczeniem przełamanej linii trendu spadkowego z ostatnich 3 miesięcy. Źródło: Bloomberg


