Ryzyko istnieje i jest realne

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2020-04-27 22:00

Żyjemy w czasach ogromnej niepewności. Dotychczasowe modele prognostyczne stały się właściwie bezużyteczne — ostrzega nowych inwestorów giełdowych Grzegorz Zalewski z DM BOŚ Banku

„PB”: Czy nawrót inwestorów na warszawską giełdę w ostatnich tygodniach ma już cechy owczego pędu?

Grzegorz Zalewski: Jeszcze nie. Rzeczywiście ludzie z naszej branży są zaskoczeni napływem nowych inwestorów — 30 tys. otwartych rachunków w marcu to nietypowa sytuacja. Zwykle nowi inwestorzy przychodzą na giełdę nie po spadkach, lecz po długotrwałych wzrostach. To prosty mechanizm: ludzie generalnie unikają ryzyka, boją się inwestowania, boją się akcji, boją się giełdy. By przestali się bać, potrzebny jest trwalszy wzrost. Gdy widzą, że dookoła ich znajomi, rodzina zarabiają, też wchodzą na rynek. Nie jest to jeszcze owczy pęd. Jeszcze nie mówi się o tym w mediach niefinansowych, jeszcze nie pojawiają się nowe blogi pod hasłem: „od dzisiaj będę inwestował na giełdzie, sprawdzajcie, jak mi idzie”.

Jak z psychologicznego punktu widzenia wyjaśnić pojawienie się nowych inwestorów w takim momencie?

Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, jest takie — spadki były bardzo mocne i gwałtowne i nawet osoby, które nie wiedzą za dobrze, o co chodzi w inwestowaniu, usłyszały o tym i doszły do wniosku: taniej już być nie może. Uznały to za okazję życia. Być może ludzie rekompensują sobie w ten sposób również fakt, że nie mogą wychodzić i korzystać z innych wyprzedaży.

Jest to jednak potężna pułapka…

Oczywiście. Żyjemy w czasach ogromnej niepewności. Wszelkie próby modelowania, prognozowania, przewidywania tego, co będzie na rynku za dwa, trzy czy sześć miesięcy, można wyrzucić do kosza. Dotychczasowe modele prognostyczne stały się właściwie bezużyteczne. Pojawiły się nowe setki zmiennych, które wpływają na wszystko. Dopiero za miesiąc, dwa, gdy gospodarki wrócą powoli w swoje koleiny, będziemy mogli zobaczyć, na jakim jesteśmy etapie, które biznesy przetrwały, a które nie. Wielu ekonomistów sugeruje, że możemy mieć do czynienia z poważną recesją, która nie wiadomo ile potrwa. Wtedy obecna koniunktura na giełdzie — nazwijmy ją optymistyczną — rzeczywiście może być ogromną pułapką. Może się okazać, że przed nami są dalsze spadki.

Nikt jednak nie mówi tym ludziom: „wpadliście w pułapkę, za chwilę mogą być dalsze spadki!”.

To nie do końca tak. Jeśli Kowalski ma odrobinę samokrytycyzmu i próbuje szukać odpowiedzi na pytanie, jak i w co zainwestować, to wcześniej czy później trafi na osoby, które go ostrzegą. Powiedzą: uważaj, nie inwestuj wszystkiego co masz, nie inwestuj pieniędzy z kredytu, z kart kredytowych, bo może się wydarzyć coś, czego się nie spodziewałeś. Tymczasem teraz — a widzę to po rozmowach na naszych blogach — pojawiło się dużo tego „inwestorskiego narybku”, który bardzo często ignoruje takie zalecenia. Teoretycznie wie, co to jest strata, ale nie wie, jak zareaguje, gdy faktycznie go dotknie i sięgnie nie kilku, ale kilkunastu czy kilkudziesięciu procent.

Może ci nowi inwestorzy za tydzień czy dwa będą już mieli świadomość, że to jednak ryzykowna gra?

Najgorszy scenariusz jest taki, że te wzrosty potrwają jeszcze przez jakiś czas i wiele osób straci instynkt samozachowawczy. Wtedy mogą dojść do wniosku, że inwestowanie jest banalnie proste, bo przecież wszystko rośnie, i mogą ryzykować naprawdę duże pieniądze. Gdy przyjdzie jakaś korekta czy załamanie, poniosą rzeczywiście wielkie straty. Taki mechanizm funkcjonuje od lat. Wiem, że część osób nie lubi porównywania giełdy i inwestowania do gier hazardowych, ale to jest taki mechanizm jak z gry w trzy karty. Rynek cię wciąga, zachęca, usypia twoją czujność. Jak jesteś przekonany, że już rozgryzłeś to wszystko i wpakujesz w to dużo pieniędzy, to rynek mówi „sprawdzam” i zabiera co swoje.

Co zatem trzeba robić?

Zachęcam do inwestowania od lat, bo to jest rzecz, dzięki której uczymy się wiele o sobie i rzeczywiście daje potencjał do zarobienia pieniędzy. Ale to, jak każda aktywność, wymaga doświadczenia i czasu. Nie należy mieć złudzeń, że bez żadnego przygotowania, bez świadomości, czym jest ryzyko, bez ustalenia własnych priorytetów będziemy na giełdzie wiecznymi szczęściarzami. Tak to nie działa. Ryzyko istnieje i jest bardzo realne.

Wywiad jest skróconym zapisem rozmowy w odcinku podcastu Puls Biznesu do słuchania pt. "Nieoczekiwany szturm na giełdę".