Brytyjski rząd ogłosił w czwartek główne założenia planowanej reformy systemu emerytalnego, która ma przezwyciężyć negatywne następstwa niskiego przyrostu naturalnego i niechęci wielu zatrudnionych do oszczędzania na starość.
W ramach reformy ustawowy wiek emerytalny ma się zwiększyć z obecnych 65 lat do 66 lat poczynając od 2024 roku, a w ciągu dwóch lat od 2044 roku osiągnąć 68 lat. Jeśli ogólne warunki finansowe pozwolą, zmiana ta umożliwi przywrócenie w 2012 roku zasady indeksowania emerytur według wskaźnika wzrostu płac. Powiązanie wzrostu emerytur ze wzrostem płac zostało zlikwidowane jako zbyt kosztowne przez konserwatywną premier Margaret Thatcher na początku jej urzędowania w 1980 roku. Od tego czasu brytyjskie emerytury waloryzowane są tylko o wskaźnik inflacji.
Zasady reformy przygotowała komisja ekspertów, powołana w 2002 roku przez premiera Tony'ego Blaira. Punktem wyjścia jej prac było założenie, że liczba brytyjskich emerytów wzrośnie do roku 2050 o połowę, a blisko 10 mln ludzi w wieku produkcyjnym nie gromadzi wystarczających oszczędności na starość.
Według komisji utrzymanie obecnego systemu doprowadziłoby do spadku podstawowej państwowej emerytury z obecnych 20 procent średniej płacy do 10 procent w 2050 roku.
Prezentując raport komisji w Izbie Gmin sekretarz do spraw pracy i emerytur John Hutton zapowiedział wprowadzenie państwowego funduszu oszczędzania emerytalnego, który w roku 2012 ma objąć wszystkich zatrudnionych. Fundusz sfinansują potrącenia od wynagrodzeń - 4 procent pobierane od pracownika i 3 procent wpłacane przez pracodawcę - oraz opiewające na 1 procent każdej płacy rządowe ulgi podatkowe.
"Pomoże to przełamać bariery, jakie odczuwają ludzie wobec oszczędzania na emerytury, i stworzyć nową kulturę oszczędzania na emerytury w Wielkiej Brytanii" - głosi raport.
Przedstawione zasady reformy zostały przychylnie przyjęte przez środowiska biznesu. Pojawiły się jednak głosy, że oznaczać ona będzie dodatkowe koszty, zwłaszcza dla właścicieli mniejszych przedsiębiorstw.