Rząd wypłaci firmom 100 mld zł

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2020-04-08 19:43

Pomoc dla mikro-, małych i średnich firm — 75 mld zł, dla dużych — 25 mld zł. Większość subwencji ma być umarzana, gdy firma utrzyma zatrudnienie

Po dwóch odsłonach tzw. tarczy antykryzysowej, na które biznes mocno narzekał, premier Mateusz Morawiecki odpalił w środę program realnej pomocy dla polskich firm, które ucierpały z powodu pandemii koronawirusa.

- To będzie bezprecedensowa tarcza finansowa dla tych przedsiębiorców, którzy w czasie kryzysu spowodowanego pandemią utrzymają działalność oraz zatrudnienie. Łączna wartość wsparcia dla polskich przedsiębiorców, zarówno mikro-, małych, średnich jak też dużych wyniesie 100 mld zł. Istotne jest to, że nie trzeba będzie wypełniać żadnych sformalizowanych wniosków i zmagać się z papierologią. Aby uzyskać pomoc, wystarczy złożyć oświadczenie, że spełnia się warunki – powiedział premier Matusz Morawiecki.

Pieniądze na tarczę finansową pozyska Polski Fundusz Rozwoju (PFR), w 90 proc. z emisji obligacji, i za pośrednictwem banków komercyjnych przetransferuje je do firm. Pierwsze przelewy mają trafić pod koniec kwietnia do małych przedsiębiorców.

Szpital dla przedsiębiorców

Aby mieć prawo do pomocy finansowej, trzeba wykazać co najmniej 25-procentowy spadek przychodów. Po złożeniu oświadczenia pieniądze mają być wysłane na konto firmy. Po około roku dojdzie do sprawdzenia, czy firma utrzymała działalność i zatrudnienie.

- Górny pułap subwencji dla mikro- i małych firm został ustalony na poziomie około 300 tys. zł. Dla większych firm dotacja będzie mogła wynieść nawet do 4 mln zł. Wsparcie będzie tym wyższe, im większe będzie zatrudnienie. Co ważne, subwencji nie trzeba będzie zwracać, jeśli firma utrzyma działalność i zatrudnienie. Umorzenie będzie mogło sięgnąć 75 proc. wsparcia. Szacujemy, że dzięki tarczy finansowej możemy uratować od dwóch do pięciu milionów miejsc pracy – stwierdził premier.

Podkreślił, że bardzo ważnym warunkiem uzyskania pomocy finansowej będzie płacenie podatków w Polsce.

Szczegóły transferowania pomocy do firm przedstawił Paweł Borys, prezes PFR.

-  Tarcza finansowa będzie takim szpitalem dla przedsiębiorców, a lekarstwem będzie pomoc pieniężna. Stan pacjenta ocenimy po wielkości strat firmy. Im stan będzie gorszy, tym damy więcej lekarstwa. Oczywiście pod warunkiem utrzymania zatrudnienia. Tarcza będzie się składać z trzech komponentów. Pierwszy jest adresowany do mikrofirm i zakłada wsparcie dla około 630 tys. podmiotów o obrotach do 2 mln EUR. Uprawnieni otrzymają pieniądze za pośrednictwem banków komercyjnych po wypełnienia elektronicznego formularza. Firma, której przychód spadnie o 25-50 proc., uzyska na pracownika do 12 tys. zł, a 24 tys. zł, gdy spadnie o 75 proc. Komu przychód zmniejszy się jeszcze bardziej, na pracownika otrzyma do 36 tys. zł – poinformował Paweł Borys.

Wysokość subwencji będzie się zmniejszać o 10 proc. za każdy 10-procentowy spadek zatrudnienia.

Drugim komponentem tarczy jest wsparcie dla małych i średnich firm. Kryterium wsparcia to przede wszystkim spadek przychodów, a pomoc ma wynieść kilka procent owego spadku. Średnia wysokość subwencji w tym sektorze to 1,9 mln zł na firmę (nie więcej niż 3,5 mln zł).

Trzeci komponent to pomoc dla dużych firm (zatrudniających powyżej 250 osób, jest ich około 3,5 tys.). Dla nich wsparciem ma być finansowanie płynnościowe w postaci 2-letnich pożyczek (na warunkach rynkowych), bezzwrotnych dotacji, instrumentów kapitałowych (np. obejmowanie przez PFR emisji akcji czy obejmowanie udziałów).

Paweł Borys poinformował, że rząd prowadzi rozmowy z Komisją Europejską w sprawie pozyskania notyfikacji dla programu.

- Spodziewamy się wkrótce ją notyfikację. Liczymy, że pomoc dla firm sektora MŚP wystartuje pod koniec kwietnia, a później dla dużych przedsiębiorstw – mówił prezes PFR.

Rząd szacuje, że wsparcie finansowe otrzyma 350-400 tys. przedsiębiorców.

Biznes mówi: wreszcie

Przedstawiciele organizacji przedsiębiorców pozytywnie oceniają tarczę finansową.

- Nareszcie rząd zrozumiał, że konieczne jest bezpośrednie wsparcie finansowe dla firm, aby miały szansę  utrzymać się na powierzchni i nie zwalniać ludzi. Od dawna to postulowały organizacje pracodawców. Tarcza jest niestety spóźniona co najmniej o miesiąc. Firmy już zaczęły padać i zwalniać. Zanim pieniądze trafią na konta przedsiębiorców, minie co najmniej kilka tygodni. Należy jednak pochwalić rząd, że odchodzi od zbędnej biurokracji — aby dostać pomoc, wystarczy złożyć oświadczenie – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.

Arkadiusz Pączka, dyrektor Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP, także podkreśla, że rząd wreszcie zrozumiał, jaka pomoc jest konieczna.

- Nareszcie rząd przedstawił jakieś konkrety. Od dawna organizacja biznesowe apelowały o instrumenty płynnościowe w postaci łatwo dostępnych kredytów czy pożyczek, w możliwym zakresie bezzwrotnych. Ważne, że do uzyskania pomocy wystarczą oświadczenia, a ich weryfikacja nastąpi później. Czekamy jednak na szczegółowe zapisy – mówi Arkadiusz Pączka.

Sonia Buchholtz, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan, potwierdza, że założenia tarczy finansowej realizują część postulatów biznesu.

- Firmy dostaną prawdziwy impuls do utrzymania zatrudnienia. Weryfikacja pomocy finansowej ex post byłaby swoistą rewolucją w relacjach przedsiębiorcy — administracja. To program, który daje szansę na wsparcie polskich firm porównywalne do uruchamianego za granicą. Zastrzeżenia budzi jednak mały strumień wsparcia dla większych firm, które zatrudniają najwięcej osób. Czekamy na konsultacje konkretnych przepisów prawnych, bo one będą kluczowe dla efektywnego wsparcia – podkreśla Sonia Buchholtz.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców stwierdził, że zaprezentowany poziom pomocy finansowej dla firm „wydaje się adekwatny do poziomu zagrożeń wynikających z pandemii koronawirusa”.

Okiem prezesa

Ważna jest płynność

Michał Jarczyński, prezes Arctic Paper

Cieszę się, że rząd zaczął szybko reagować i wprowadzać korekty do programu pomocy. Jeszcze bardziej cieszy to, że uwzględnia opinie i postulaty biznesu. Od początku uważałem, że kluczowa jest płynność polskich firm i że o nią trzeba zadbać nawet kosztem wzrostu zadłużenia czy inflacji. Dobrze, że wsparcie idzie w tym kierunku.

Niestety, gdy porównuję skalę pomocy, jaką oferuje się firmom w Niemczech, Szwecji, to Polska jest w ogonie. Rozumiem, że możliwości polskiego budżetu są skromniejsze, ale warto zachować choćby zbliżone proporcje. Na Zachodzie zaczyna się już rozmawiać nie o pomysłach na wsparcie firm, ale na rozruszanie gospodarki w niedalekiej przyszłości. Warto, żeby także u nas zaczęto o tym myśleć. 

Diabeł tkwi w szczegółach

Oskar Gęsina, współwłaściciel firmy Integree z branży IT

Po trzech tygodniach obserwowania, jak rząd nieudolnie podchodzi do pomocy przedsiębiorcom i jak podstępnie stara się przemycać wygodne dla siebie zapisy, nie bacząc nie tylko na opozycję, ale także na Senat, z miłym zaskoczeniem przyjąłem zapowiedź nowego programu pomocowego – tarczy finansowej PFR. Jednak jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach.

Jeśli poprawnie interpretuję zapowiedzi rządu, to średnie dofinansowanie wyniesie 1,9 mln zł przy obrotach firmy na poziomie 31 mln zł, co stanowi 6 proc. obrotów spółki. Z tej kwoty tylko 75 proc. ma być umorzone. Firma, która obraca np. 10 mln zł rocznie, będzie ponosić koszty zatrudnienia na poziomie ok. 1,6 mln zł - przy założeniu, że zatrudnia 20 średnio wykwalifikowanych pracowników. Jeśli teraz roczny obrót firmy spadnie tylko o 50 proc., a koszt zatrudnienia w skali roku o 10 proc., to firma odnotuje stratę wysokości 770 tys. zł. Czy w tej sytuacji dofinansowanie na poziomie 600 tys. zł, z którego po roku trzeba będzie zwrócić państwu 150 tys. zł pod warunkiem spełnienia rygorów zapisanych w propozycji, jest dla firmy rzeczywistą pomocą? Być może nowa oferta – tak jak tarcza antykryzysowa, tylko odroczy upadek firm, zamiast pomóc im przetrwać. [DZ]

Kluczowy jest czas i szczegóły

Piotr Lisiecki, prezes Boryszewa

Tarcza 2.0 to z pewnością krok w dobrym kierunku, jednak diabeł tkwi w szczegółach i z oceną zaproponowanych rozwiązań musimy poczekać do momentu szczegółowego określenia zasad ich implementacji. O ile w przypadku mniejszych podmiotów gospodarczych kryteria i warunki otrzymania pomocy są dosyć klarowne, to zupełnie inaczej jest w przypadku dużych firm, takich jak Boryszew. Właściwie oprócz tego, że rząd przeznacza na wsparcie dla nich 25 mld zł i można je otrzymać, jeśli obroty spadły co najmniej o 25 proc., nadal nie wiem nic. Choćby to, czy ten spadek obrotów ma dotyczyć grupy, jako całości, czy może poszczególnych przedsiębiorstw, które ją tworzą? A jakie mają być zasady udzielania pożyczek? A jakie inne kryteria? Owszem, słyszymy, że szczegóły rząd ma przedstawić za dwa, trzy tygodnie. To samo deklarowano, gdy ogłaszano – bardzo słabą skądinąd - tarczę 1.0. Tymczasem, choć od tamtej pory upłynęły już prawie trzy tygodnie, nadal niewiele wiadomo, szczegółów wciąż nie ma i cały czas trzeba na nie czekać. Biznes nie może sobie jednak pozwolić na czekanie. Potrzebujemy szczegółów nie za kilka tygodni, ale dziś. Po dzisiejszej konferencji remiera Morawieckiego nadal nie znamy konkretów i nie jesteśmy pewni czy, i kiedy,  otrzymamy rządowe wsparcie. Kluczowy jest czas, ponieważ duże firmy obecnie są na etapie podejmowania decyzji o radykalnych cięciach kosztów i redukcji zatrudnienia.

Targi mogą nie przetrwać

Paweł Montewka, prezes Pracowni Sztuk Plastycznych

Prowadzę mikroprzedsiębiorstwo w branży targowej, która jako pierwsza została zatrzymana przez zakazy organizacji imprez masowych i która zapewne jako ostatnia zacznie normalnie pracować. Najważniejszy jest czas, w jakim otrzymamy pomoc od państwa. Nie mamy przychodów od pierwszej połowy lutego. Sezon wiosenny, w którym musimy zarobić na utrzymanie w czasie wakacji, kończy się w czerwcu. Dlatego każdy miesiąc postoju nas pogrąża.

Czy mamy szansę przetrwać? Przedstawiona na stronie PFR propozycja wsparcia jest niewystarczająca, ale daje nadzieję. Zadajemy sobie wiele pytań: kiedy będziemy mogli wrócić na hale targowe? Jakie zalecenia wydadzą GIS, MZ i inne organy, żebyśmy mogli powiedzieć: targi są już bezpieczne? Kiedy wystawcy będą mentalnie i finansowo gotowi, by się pojawić na imprezach targowych oraz kiedy kupców i odwiedzających przestanie paraliżować obawa przed koronawirusem? Jest zbyt dużo niewiadomych, by dziś powiedzieć, że pomoc uratuje nasze firmy.