W zeszłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się proces dotyczący firmy Demar i jej właściciela Marka Dewódzkiego (pełne dane osobowe podajemy za jego zgodą). Przedsiębiorca — jak twierdzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie — miał oszukać skarb państwa na ponad 67,97 mln zł, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 10.
Akt oskarżenia przeciwko Markowi Dewódzkiemu, którego firma przez kilka lat sprzedawała obuwie Siłom Zbrojnym RP, wpłynął do sądu w listopadzie 2022 r. Zdaniem stołecznego prokuratora żołnierskie buty wyprodukowane i dostarczone wojsku latach 2014-20 przez Demar były wadliwe, bo do ich produkcji zastosowano inny materiał, niż wynikało ze specyfikacji zamówienia.
Marek Dewódzki w niedawnym wywiadzie dla PB odpierał wszystkie te zarzuty. Twierdzi m.in., że wojsko nie zakwestionowało ani jednej z kilkuset tysięcy par butów, jakie kupiło od Demaru, a wszystkie były wykonane zgodnie ze specyfikacją przetargową. Co więcej — zasadność zarzutów, jakie postawiła prokuratura, podważył Urząd Zamówień Publicznych, który kilka miesięcy temu skontrolował proces przetargowy.
Pierwsza rozprawa, która odbyła się w zeszłym tygodniu, nie przyniosła rozstrzygnięcia.
— Sąd zdecydował, że chce przeprowadzić wszystkie dowody w trakcie kolejnych rozpraw. Niezależnie od tego liczę, że sprawa zostanie szybko wyjaśniona — mówi Marek Dewódzki.
Przypomnijmy, że w związku z prowadzonym śledztwem w styczniu zeszłego roku właściciela i prezesa firmy zatrzymała Żandarmeria Wojskowa. Na poczet przyszłej kary zajęto też jego majątek (wart minimum 30 mln zł), a do Demaru wprowadzono zarząd przymusowy. Szczególnie ta ostatnia restrykcja jest uciążliwa dla przedsiębiorcy.
— Narzucony nam przymusowy zarząd generuje znaczące koszty oraz blokuje możliwości rozwojowe. Roczne utrzymanie go kosztuje firmę kilkaset tysięcy złotych. Cała ta sytuacja przynosi Demarowi znaczne szkody finansowe i wizerunkowe — twierdzi Marek Dewódzki.