
Agencja podaję, że w swojej decyzji, najważniejszy członek aliansu OPEC+ poszedł na rękę kilku swoim partnerom, w tym Rosji, która nie zobowiązała się do głębszych cięć wydobycia, oraz Zjednoczonym Emiratom Arabskim, które zapewniły sobie wyższą kwotę wydobycia na 2024 rok.
W trakcie niedzielnego posiedzenia, reszta 23-narodowej grupy OPEC+ nie zaproponowała żadnych dodatkowych działań w celu wzmocnienia obecnego rynku, ale zobowiązała się do utrzymania istniejących cięć produkcyjnych do końca 2024 r.
Jak z tego widać, Arabia Saudyjska dramatycznie wręcz stara się wpłynąć na notowania ropy. Jej cięcia produkcyjne podwoiły się od ostatniej runku ograniczeń, która miała miejsce przed dwoma miesiącami.
Jak na razie jednak, prócz chwilowych wyskoków cen, taka polityka nie przyniosła spodziewanych efektów. Eksperci podkreślają, że wzrost notowań ropy ograniczany jest w głównej mierze przez słabsze perspektywy gospodarcze, zwłaszcza w Chinach oraz niepewność związaną z kolejnymi krokami amerykańskich władz monetarnych. Tylko w maju cena ropy obniżyła się o 11 proc. na giełdzie w Nowym Jorku.
Tymczasem weekendowa decyzja Arabii Saudyjskiej z miejsca ruszyła rynkiem. W poniedziałkowy poranek ropa wyraźnie drożeje. Amerykańska odmiana West Texas Intermediate zyskiwała początkowo nawet ponad 5 proc. by potem wyhamować dynamikę i utrzymywać się na poziomie ponad 73 USD za baryłkę. Z kolei benchmarkowa europejska odmiana Brent podrożała do 78 USD/b.