Saxo Bank tłumaczy w piśmie do regulatora, że miał prawo przeszacować po fakcie kursy, po których rozliczono transakcje zawarte przez jego klientów. 15 stycznia, w dniu rezygnacji z parytetu wymiany euro na franka przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) mimo wyschnięcia płynności nie zrezygnował z przyjmowania zleceń rynkowych.
Feralnego dnia bank nadal przyjmował zlecenia od klientów, choć z kwotowania waluty zawiesiły instytucje w oparciu o które sam pracował. Jak twierdzi, bał się pozwu ze strony klientów, w razie gdyby zawiesił kwotowania. Po zawarciu transakcji bank informował ich jednak, że transakcje mogą zostać rozliczone po innych kursach, niż pierwotnie podawane na stronie internetowej, a kwotowania podał dopiero po 12 godzinach od zawarcia transakcji. Klienci mieli dostęp do właściwych kwotowań za pośrednictwem innych kanałów informacji, twierdzi instytucja.
Prawnicy reprezentujący grupę 30 klientów detalicznych Saxo żądają od niego 15 mln USD, wzywając instytucję do cofnięcia decyzji o przeszacowaniu kursów transakcji. Przeszacowanie cen zawarcia transakcji było na niekorzyść ogromnej większości klientów, jednak bank miał prawo tak postąpić, argumentowała w stanowisku przesłanym duńskiemu regulatorowi firma prawna zatrudniona przez Saxo.
W dniu rezygnacji przez SNB z parytetu wymiany franka wiele globalnych banków zajmowało pozycje po niekorzystnej stronie rynku. Tylko trzy instytucje; Citigroup, Deutsche Bank oraz Barclays zanotowały łączne straty na kwotę 400 mln USD. Saxo szacuje swoje straty na 107 mln USD, co jest równowartością jednej trzeciej kapitału własnego banku.
