Prezes LPR Roman Giertych zapowiedział, że Liga - autor projektu nowelizacji konstytucji - będzie podejmować kolejne inicjatywy, aby usunąć z polskiego prawa zapisy umożliwiające aborcję i eutanazję.
Po głosowaniu marszałek Sejmu Marek Jurek, który był zwolennikiem zwiększenia ochrony życia w konstytucji poinformował, że zrezygnował z pełnionej funkcji.
Głosowanie nad jego odwołaniem ma się odbyć na następnym posiedzeniu Sejmu za dwa tygodnie. Jurek mówił, że jego rezygnacja jest "znakiem odpowiedzialności osobistej".
Dodał, że nie mógłby mówić innym politykom, na czym polega odpowiedzialność w polityce, jeśli sam nie zachowałby się w ten sposób. Oświadczył, że jest zaskoczony głosowaniem wielu posłów, którzy - według niego - dali pierwszeństwo interesom partyjnym, a nie ochronie życia poczętego. "Posłowie PiS, a szczególnie ci, którzy cały czas głosowali dzisiaj za zasadą ochrony życia, wykazali bardzo dużą odwagę cywilną i mam dla nich ogromne uznanie i wdzięczność" - podkreślił Jurek.
W piątek rano do klubu PiS trafił wniosek w sprawie wycofania poprawek do konstytucji w sprawie ochrony życia zainicjowanych przez prezydenta. Podpisało się pod nim 57 parlamentarzystów PiS, w tym m.in. Jurek. Posłowie, którzy podpisali się pod wnioskiem do szefa klubu uznali, po krytycznych wobec "prezydenckich" poprawek analizach ekspertów, że nie realizują one intencji, z jaką zostały złożone.
Sejm rozpoczął głosowania nad zmianami w konstytucji o godz. 15.30. Posłowie kolejno odrzucali: wnioski mniejszości autorstwa LPR zakładające, że życie jest prawnie chronione od poczęcia do naturalnej śmierci, a człowiek posiada niezbywalną godność od momentu poczęcia oraz że Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci.
Odrzucono też zainicjowaną przez prezydenta poprawkę PiS do przepisów końcowych konstytucji. Mówiła ona, że życie od chwili poczęcia podlega ochronie prawnej oraz że ustawy, umowy międzynarodowe i inne przepisy prawa nie mogą ustanowić ochrony życia poczętego mniejszej niż obecnie, a władze publiczne podejmują działania mające na celu ochronę życia, również poprzez pomoc kobiecie ciężarnej. Akceptacji Sejmu nie uzyskała także propozycja, by przepis tak samo brzmiący zamieścić w art. 38 konstytucji.
Przed ostatecznym głosowaniem premier Jarosław Kaczyński zaapelował o poparcie rekomendowanej przez komisję zmiany; ocenił, że jest bardzo duża szansa na uzyskanie wymaganej większości 2/3 głosów. Proponowana zmiana dotyczyła art. 30. konstytucji i mówiła, że źródłem wolności i praw człowieka i obywatela jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka przynależna mu od chwili poczęcia; jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
Mimo apelu premiera posłowie nie poparli zmiany w ustawie zasadniczej w wersji proponowanej przez komisję nadzwyczajną. Do przyjęcia każdego z wniosków potrzebna była większość 2/3 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. W ostatnim głosowaniu wzięło udział 443 posłów, wymagana większość wynosiła 296 głosów. Za przyjęciem zmiany w konstytucji głosowało 269 posłów, przeciw było 121, wstrzymało się 53.
Po głosowaniach premier powiedział, że przegrane głosowanie nad zmianą konstytucji jest porażką. Jednocześnie zapewnił, że posłowie PiS wykonali wszystkie ustalenia władz partii w tej sprawie i "jedność partii" jest całkowita.
"To jest porażka czegoś, na czym mi zależało i co w moim przekonaniu mogło być przeprowadzone" - powiedział premier. Jego zdaniem, "dwadzieścia kilka - trzydzieści głosów z PO" być może można było uzyskać, jeśli byłaby pewność, że zmiana konstytucji nie pociągnie zmiany ustawy antyaborcyjnej.
Premier odpierał zarzuty Giertycha, że uzyskanie większości dla zmian było możliwe. Jak dodał, byłoby to możliwe tylko w przypadku poparcia przez przynajmniej część opozycji. Zapewnił, że "w żadnym głosowaniu nie było żadnych szans na (uzyskanie) 2/3 głosów, nawet gdyby wszyscy posłowie koalicji głosowali za najdalej idącymi poprawkami (zgłoszonymi przez LPR)". "To było nierealne" - podkreślił premier.
Jak powiedział, większość 2/3 głosów była do uzyskania tylko wtedy, gdyby poprawki, które "w oczywisty sposób umacniały obecną sytuację, a nie jej zmianę, były poddane głosowaniu przy dobrej woli tym, którym rzeczywiście zależało na zmianie, a nie na partyjnym sukcesie".
Zdaniem Giertycha, na wynik głosowania mogło mieć wpływ "to, co się zdarzyło od wczoraj - sytuacja niejednoznaczności poparcia dla życia przez kluby, które dotychczas określały się jako mające związek z nauką Kościoła, z obroną życia i obroną życia poczętego".
Wicepremier nie ma wątpliwości, że "brak jednoznacznego poparcia dla ochrony życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, ze strony PiS, przesądził o dzisiejszym głosowaniu". "Żałuję, że tak się stało i martwi mnie to" - dodał. Zapowiedział, że LPR będzie podejmować kolejne inicjatywy, aby usunąć z polskiego prawa zapisy umożliwiające aborcję i eutanazję.
"Nie poddaliśmy się i nie poddamy się - takie przesłanie chciałem skierować do obrońców życia" - powiedział Giertych. "Przegraliśmy bitwę, ale wygramy wojnę. Nie można zbudować IV RP bez ochrony życia, nie można zbudować IV RP bez oparcia się o cywilizację życia. Nie można zbudować cywilizacji życia bez ochrony tego życia od poczęcia do naturalnej śmierci" - mówił wicepremier.
Szef PO Donald Tusk uważa, że obecny kompromis "najlepiej służy ochronie życia poczętego". "Dlatego bez entuzjazmu - bo nie traktowaliśmy tego w kategoriach politycznej gry - bez wprowadzania dyscypliny, bez +zamordyzmu+ Platforma zagłosowała w większości za utrzymaniem tego kompromisu, przeciwko zmianom w konstytucji - i to rozstrzygnęło" - powiedział Tusk.
Politolog z Uniwersytetu Śląskiego dr Marek Migalski uważa, że odrzucenie przez Sejm wszystkich poprawek do konstytucji w kwestii ochrony życia od poczęcia to podwójna porażka premiera, a polityczna wygrana Ligi Polskich Rodzin.
"To podwójna przegrana Jarosława Kaczyńskiego. Po pierwsze, przez cały dzień widzieliśmy, jak jego partia jest podzielona. Po drugie, gdy w końcu zachęcał z trybuny sejmowej do głosowania rekomendowanej przez komisję nadzwyczajną zmiany (..) to okazało się, że poniosła klęskę cała koalicja" - ocenił dr Migalski. Jak dodał, w piątek premier "pokazał troszeczkę swoją bezsilność".
"W sensie politycznym absolutnym wygranym jest LPR"
- uważa politolog. Jego zdaniem, prezes LPR Roman Giertych "wraca do łask"
dyrektora Radia Maryja, ojca Tadeusza Rydzyka. "Przez cały dzisiejszy dzień
pokazywał, że ma zdyscyplinowaną partię. Poza tym, punktował PiS i doprowadził
do jego raczej chwilowego, ale jednak, podziału. Dał sygnał wszystkim tym
wyborcom, którym leży na sercu los nienarodzonych, że to on jest tym ortodoksem,
który broni od początku do końca" - powiedział Migalski.(PAP)