Rosyjskie ministerstwo finansów twierdzi, że koncern paliwowy Sibnieft jest mu winien 1 mld USD zaległych podatków. Akcje spółki spadły o 4,9 proc.
We wtorek do Sibnieftu, piątego w Rosji koncernu paliwowego, przyszło pismo z ministerstwa finansów. Wynikało z niego, że zaległe podatki za lata 2000-01 opiewają na 1 mld USD (3,9 mld zł). Koncern zaprzecza. Rzecznik spółki John Mann zaznacza, że parlamentarna komisja audytowa w ostatnich latach ani razu nie dopatrzyła się nieprawidłowości.
Akcje spółki potaniały na operującej w dolarach giełdzie RTS o ponad 7 proc.
— Akcje powinny odbić, bo roszczenia podatkowe trzeba udowodnić w sądzie. List nie oznacza, że Sibnieft będzie musiał wyłożyć 1 mld USD — mówi Konstantin Szapszarow z Banku Alfa.
Precz z korupcją
Jeszcze niedawno Sibnieft zażądał zerwania wartej 11 mld USD (43,1 mld zł) fuzji z Jukosem, po tym, jak urząd podatkowy zażądał od tego koncernu zwrotu 3 mld USD podatków. Do więzienia trafił m.in. Michaił Chodorkowski, prezes Jukosa. Sibnieft chce zwrócić otrzymane akcje Jukosa i 3 mld USD w gotówce za własne akcje. Ten nie pali się do odwołania fuzji. Jednak w ostatni poniedziałek sąd anulował emisję 17,5 proc. akcji koncernu, które trafiły właśnie do Sibnieftu w zamian za 57,5 proc. akcji tego ostatniego, więc sprawa jest już raczej przesądzona.
Paliwowa zmowa
„Prześladowania” Jukosa łączono z niechęcią Kremla do Michaiła Chodorkowskiego, który wspierał partię opozycyjną. Ale i popierany przez polityków Roman Abramowicz, który najprawdopodobniej odzyska sprzedane udziały w Sibniefcie, nie zna dnia ani godziny.
W Rosji większość koncernów paliwowych płaci zaniżone podatki. W 2003 r., gdy efektywny podatek CIT wynosił 24 proc., Jukos zapłacił 14 proc., a Sibnieft 12 proc. Ale i TNK-BP, rosyjsko-brytyjskie joint venture, nie płaci pełnej kwoty opodatkowania. Nawet utrzymująca dobre stosunki z Kremlem firma Łukoil zapłaciła podatek wysokości 22 proc. Tylko Surgutnieftiegaz zapłacił aż 25 proc.