Skanska liczy, że w przyszłym roku ruszą wreszcie duże kontrakty kolejowe. Spółka nie zasypia jednak gruszek w popiele i — przygotowując się do walki o kosztowne zlecenia modernizacyjne — nie gadzi mniejszymi kontraktami na rewitalizację linii kolejowych.
— Już w tym roku zrealizujemy w Polsce i na Słowacji umowy wartości 250 mln zł. Mimo że w każdym z przetargów startuje około 20 firm, nasza skuteczność w wygrywaniu jest wysoka — mówi Przemysław Janiszewski, członek zarządu Skanska SK, dyrektor oddziału kolejowego spółki.
Łowcy w natarciu
Ćwierć miliarda obrotów skłoniło grupę do otwarcia w kwietniu tego roku oddziału kolejowego, który będzie zarządzać kontraktami w Polsce i na Słowacji. Już zatrudnia on 200 osób, a wraz ze zdobywaniem nowych kontraktów przez grupę będzie kontynuował rekrutację.
— Spodziewamy się, że za kilka lat, do 2023 r., nasze przychody z segmentu kolejowegomogą wzrosnąć nawet do 0,8-1,0 mld zł rocznie — szacuje Przemysław Janiszewski. Wówczas jednak kończyć się będzie obecna perspektywa unijna. Czy rozpędzona inwestycyjna lokomotywa Skanskiej się nie wykolei, a zatrudniani dziś pracownicy nie trafią na bruk?
— PKP Polskie Linie Kolejowe (PLK) zapewniają, że nie będą rozbudowywać własnej bazy i potencjału utrzymaniowego. Przygotowujemy się więc do pozyskiwania i realizacji kontraktów na utrzymanie sieci kolejowych. Zakładamy również, że po wyczerpaniu dofinansowania Komisji Europejskiej w znacznie większym stopniu niż obecnie realizowane będą inwestycje w formule publiczno-prywatnego partnerstwa — uważa Przemysław Janiszewski.
Wojna cenowa
Obawia się jednak, że z powodu coraz bardziej zaciętej rywalizacji cenowej o kontrakty kolejowe wiele firm budowlanych może nie dotrwać do końca tej perspektywy.
— Kilka lat temu mieliśmy silną konkurencję cenową, zwłaszcza na rynku kontraktówdrogowo-mostowych. W efekcie zbankrutowały setki małych i średnich firm, a wiele dużych miało finansoweproblemy — przypomina Przemysław Janiszewski.
Jego zdaniem, w najbliższych miesiącach na rynek do realizacji trafią kontrakty kolejowe wartości 12-16 mld zł. Spowoduje to wzrost cen materiałów, co przy niskich cenach kontraktów może być dla wielu wykonawców dużym problemem. PKP PLK, chcąc go złagodzić, proponują w niektórych przetargach, że same będą kupować materiały. Przemysław Janiszewski sceptycznie ocenia ten pomysł. Jego zdaniem, w tej sytuacji PKP PLK przejmą na siebie ryzyko związane z cenami materiałów, ale jednocześnie, finansując wielomiliardowe inwestycje, mogą nie podołać wyzwaniom logistycznym. Rykoszetem mogą dostać wykonawcy, którzy nie będą w stanie terminowo wykonać umów. Tego samego zdania jest Grzegorz Grabowski, prezes Torpolu. Podkreśla, że jeśli PKP PLK będą kupować materiały, to wprawdzie wykonawcy nie będą martwić się o ich ceny, ale jednocześnie trudno im będzie udzielać gwarancji budowlanych i pojawią się wątpliwości, kto ma odpowiadać za składowanie towarów kupionych przez inwestora czy ich ochronę przed uszkodzeniem lub kradzieżą. © Ⓟ