Styczeń indeks S&P500 zamknął 3,6 proc. przeceną, a jeszcze więcej, bo aż o 5,3 proc. stracił wskaźnik amerykańskich blue chipów Dow Jones. To pierwsza styczniowa strata S&P500 od 2009 r., kiedy notowania indeksu załamały się o 8,6 proc. To zły omen, bo jak zauważa portal cnbc.com w ciągu ostatnich 85 lat wróżba stycznia działa aż a 73 proc. przypadków. Kiedy S&P500 kończył na plusie styczeń, po tej samej stronie kreski zwykle kończył cały rok i odwrotnie (na szczęście przy spadkowym styczniu wróżba była mniej skuteczna niż przy styczniu wzrostowym i sprawdzała się w 60 proc. przypadków).
Na dodatek na rynek wróciły podwyższone wahania notowań. Mierzący oczekiwaną przez traderów przyszłą zmienność wskaźnik VIX, tzw. indeks strachu, skoczył aż o 26 proc. Jak zauważa cnbc.com, od powstania indeksu w 1986 r. tylko trzy razy skoczył on w styczniu o ponad 15 proc. W dwóch przypadkach indeks S&P500 zakończył cały rok spadkiem o ponad 5 proc. W trzecim przypadku, w roku 1987, główny wskaźnik giełdy nowojorskiej zakończył rok na plusie, jednak w tym czasie doszło do jednego z najsłynniejszych krachów giełdowych w historii.
„Choć styczeń to tylko jeden z dwunastu miesięcy, okazuje się, że zachowanie rynku w tym czasie potrafi dość skutecznie przepowiadać zachowanie w całym roku” – komentuje portal cnbc.com.
Wróżba stycznia na szczęście nie jest już tak jednoznaczna w przypadku polskiej giełdy. Choć WIG20 spadł od początku roku o 1,9 proc., to znacznie lepiej radziły sobie małe i średnie spółki. Indeks cenowy, na którego jednakowy wpływ mają wszyscy emitenci, zarówno z dużej giełdy, jak i z rynku NewConnect, zyskał 1,9 proc., zamykając się w piątek na najwyższym poziomie od wiosny 2012 r.
